Region
Źródło: PIXABAY
Źródło: PIXABAY

Trzeba przetrwać

Zdalnie, hybrydowo, na miejscu tylko zajęcia praktyczne - tak od 19 października wygląda nauka w szkołach ponadpodstawowych w żółtej i czerwonej strefie. Jak twierdzą dyrektorzy, placówki oświatowe były przygotowane na taką opcję już od pewnego czasu.

Stacjonarnie wciąż uczyć się mają dzieci uczęszczające do podstawówek. Uczniowie placówek ponadpodstawowych to pierwsza grupa, która zmuszona została do pozostania w domach. Obowiązek przejścia na naukę zdalną dotyczy szkół średnich w miejscowościach znajdujących się w strefach czerwonych, czyli w Siedlcach, powiatach garwolińskim, łukowskim, ryckim. W strefie żółtej obowiązuje nauczanie hybrydowe. Taki tryb nauki pozostanie m.in. w Białej Podlaskiej. Zdania na temat lekcji online są podzielone. Nauczyciele obawiają się zakażenia koronawirusem, chaosu, zatłoczonych sal, dodatkowych obowiązków, a także presji ze strony rodziców - wynika z sondażu Fundacji Ja Nauczyciel. Rodzice z kolei - choć boją się zachorowania - nie chcą zamknięcia placówek oświatowych, ponieważ na czas nauki zdalnej jedno z nich będzie musiało zrezygnować z pracy.

Poza tym uważają, że szkoła online odbije się w przyszłości na wykształceniu i życiu zawodowym ich dzieci.

Sami uczniowie natomiast zdanie zmieniają co kilka miesięcy. Pod koniec ubiegłego roku szkolnego większość chciała wrócić do szkolnej ławki, teraz w sieci pojawiają się akcje i protesty wyrażające sprzeciw wobec nauki stacjonarnej, zarzucając m.in. to, że szkoły są do niej nieprzystosowane. Postanowiliśmy sprawdzić, jak radzą sobie placówki oświatowe w czerwonej i żółtej strefie oraz zapytać ich dyrektorów, jakie konsekwencje może przynieść nauka zdalna. Czy doświadczenia z wiosny przydały się, kiedy po raz kolejny uczniowie przeszli na zdalne nauczanie?

 

Najlepsza kamera nie zastąpi kontaktu z uczniem

– Od marca, kiedy zapadła decyzja o zamknięciu szkół, ok. 80% lekcji odbywało się online. Pod koniec roku szkolnego podsumowaliśmy ten czas nie tylko w sensie efektów, jakie przyniosła taka nauka, ale także porządkowaliśmy zdobyte doświadczenie, by przygotować się na wypadek powtórki z marca. Już we wrześniu młodzież klas pierwszych mogła przetestować dostęp do platformy, za pośrednictwem której możliwe było prowadzenie lekcji. Uczniowie otrzymali konta, by się zalogować, większość nauczycieli przeprowadziła próbne zajęcia zdalne. Dzięki tym wszystkim działaniom 19 października niemal bezboleśnie weszliśmy w nauczanie online – zapewnia Andrzej Kopiec, dyrektor I Liceum Ogólnokształcącego im. Bolesława Prusa w Siedlcach, dodając, iż placówka pracuje w ramach planu lekcji, który funkcjonował wcześniej. – Nie obyło się, oczywiście, bez pewnych utrudnień, jak choćby związanych z tym, iż uczniowie mieszkający w małych miejscowościach mieli problem z internetem – przyznaje.

Szkoła zadbała o tych, którzy nie mieli odpowiedniego sprzętu, wypożyczając m.in. laptopy szkolne.

Zdaniem dyrektora nauka zdalna nie wpłynęła na wyniki maturalne, bo w „Prusie” egzamin dojrzałości zdali wszyscy. – Wyniki, które osiągnęli uczniowie, są wyższe niż średnia krajowa. Pod tym względem nie możemy narzekać. Jednak w klasach młodszych tak dobrze nie będzie. Taki sposób nauczania z pewnością odbije się na wiedzy uczniów, co wyjdzie przy kolejnych maturach – podkreśla A. Kopiec, zauważając, iż pewne rzeczy da się nadrobić, ale na pewno nie wszystko. Dyrektor „Prusa” zawraca też uwagę na inny aspekt zdalnej nauki: młodzież potrzebuje kształtowania charakterów przez realizację programu wychowawczego, kontaktu z rówieśnikami. A tego nie zapewni nawet najlepsza kamera. – Oczywiście, że nauczanie stacjonarne jest lepsze, ale nie mamy wyboru – zaznacza, przypominając, iż nie tak dawno dwie klasy i kilkunastu nauczycieli musiało poddać się kwarantannie. – Mamy sporo zajęć organizowanych w systemie międzyklasowym, np. języki obce. Nie da się zatem odizolować jednej klasy od drugiej. Liczę, że sytuacja się uspokoi i wrócimy do szkół. Na razie jednak musimy zrobić wszystko, byśmy wszyscy jak najmniej ucierpieli – zaznacza A. Kopiec.

 

Ostateczna ostateczność

Dyrektor Zespołu Szkół nr 1 w Łukowie Tadeusz Federczyk przyznaje, że – jego zdaniem – nauczanie zdalne to „ostateczna ostateczność”. – Zamknięcie szkół wprowadzono po to, by przetrzymać trudny czas i wrócić do normalności, by zająć dziecko, realizować program. Jednak – nie oszukujmy się – wielkich wartości dydaktycznych w tym nie ma. Po prostu trzeba jakoś przetrwać – twierdzi T. Federczyk. W placówce, którą zarządza, działa technikum i szkoła branżowa pierwszego stopnia, więc zajęcia praktyczne odbywają się stacjonarnie, a teoretyczne – zdalnie. Ci, którzy mają kłopot z dostępem do sprzętu, mogą liczyć na pomoc szkoły. Placówka zadbała o to na wiosnę, kupując z ministerialnych pieniędzy komputery. – Liczyliśmy się z tym, że nauka online może wrócić, stąd wszelkie przygotowania. To efekt doświadczeń z wiosny – mówi dyrektor, zapewniając jednocześnie, iż w jego szkole nie ma paniki wynikającej z obaw zarażenia się koronawirusem – Stosujemy się do wytycznych, a nauczyciele starają się, by ułatwić uczniom tę trudną sytuację – zapewnia.

 

Test dla wszystkich

W I Liceum Ogólnokształcącym im. Józefa Ignacego Kraszewskiego w Białej Podlaskiej nauka odbywa się w sposób hybrydowy, czyli mieszany: połowa uczniów zdalnie, a druga połowa stacjonarnie.

– W porównaniu do marca dzisiaj dużo więcej wiemy o zdalnym nauczaniu. Poza tym już w wakacje przygotowywaliśmy się do takiej ewentualności. W klasach są komputery wyposażone w kamery i mikrofony. Z obsługą nie ma problemu, bo młodzież świetnie sobie na tym polu radzi. Oczywiście zdarzać się mogą sytuacje, że np. w danej chwili serwer jest przeciążony, ale z tym też sobie radzimy – zaznacza dyrektor „Kraszaka” Ireneusz Szubarczyk, dodając, iż nauka online w ubiegłym roku szkolnym nie wyrządziła jego uczniom wielkich szkód. – Owszem, miałem obawy, tymczasem po przeanalizowaniu wyników matur okazał się, że nie ma różnicy. Jest dobrze. Mało tego, mamy znaczne sukcesy w konkursach i olimpiadach. Moim zdaniem zagrożeniem, jakie może wynikać z nauczania zdalnego, jest samodyscyplina ucznia, który, kiedy np. zostaje w domu sam, nie uczestniczy w lekcji tak uważnie jak w szkole. Jednak wraz z wiekiem to się zmienia. Młodzież docenia jakość wykształcenia. Wie, że to, czy osiągnie sukces edukacyjny, ucząc się w domu, czy będzie „poszkodowany”, zależy tylko od niej – podkreśla I. Szubarczyk, zauważając, że każda sytuacja czegoś nas w życiu uczy. Szkoła online to test dla młodzieży, uczniów i rodziców.


ROZMOWA

Straty mogą być nie do nadrobienia

Dr Paweł Marczewski, forum Idei Fundacji im. Stefana Batorego, autor raportu „Epidemia nierówności w szkołach”

 

Po powrocie do szkół dzieci gorzej radzą sobie z nauką. Nawet ci uczniowie, którzy do tej pory mieli piątki, teraz dostają trójki lub dwójki. Rodzice twierdzą, że „siedzą” z dzieckiem nad lekcjami tak jak wcześniej, a efekty są zgoła inne. To efekt lockdownu i związanego z nim nauczania zdalnego?

 

Każdy przypadek jest, oczywiście, wyjątkowy, ale nie ulega wątpliwości, że lockdown i spowodowana nim konieczność przejścia na nauczanie zdalne utrudniły dzieciom naukę na wiele sposobów. Dla niektórych barierą był brak sprzętu czy miejsca do nauki, dla innych wyjątkowo uciążliwa okazała się niemożność bezpośredniego kontaktu z rówieśnikami. Do tego zdalne lekcje prowadzone były w bardzo różny sposób, niekiedy dzieci otrzymywały jedynie materiały do samodzielnego przyswojenia, co w szczególności dla tych, którym rodzice z różnych powodów nie byli w stanie pomóc w nauce, było bardzo trudne. Czasem te różne problemy nakładały się na siebie. Powrót do regularnej, systematycznej pracy z nauczycielem w sali lekcyjnej bywa często problemem po zwykłych wakacjach, a co dopiero po kilku miesiącach niełatwego i stresującego nauczania w bezprecedensowej sytuacji kryzysu zdrowotnego. Część dzieci na pewno przyzwyczai się na nowo do normalnego trybu nauczania, a ich oceny wrócą do poziomu sprzed lockdownu. Niestety, te, dla których tryb zdalny był z przyczyn rodzinnych i społecznych wyjątkowo trudny, będą musiały włożyć o wiele więcej pracy, by powrócić do normalności. Bez szczególnego wsparcia nie dadzą sobie rady.

 

Jakie są inne konsekwencje nauczania zdalnego?

 

Najważniejsza to, niestety, kolejne – po likwidacji gimnazjów oraz konfrontacyjnej odpowiedzi rządu na postulaty płacowe nauczycieli – zwiększenie niepewności i podważenie zaufania do systemu edukacyjnego. Skutkuje to odpływem dzieci zamożniejszych i lepiej wykształconych rodziców do szkół prywatnych lub na płatne korepetycje. W rezultacie szkoła przestaje być instytucją, która wyrównuje szanse i integruje uczniów z różnych środowisk i grup społecznych.

 

Czy straty spowodowane przez nauczanie zdalne uda się nadrobić?

 

Wiele zależy tu od władz oświatowych. Bez dodatkowych pieniędzy, unowocześnienia i odchudzenia programu nauczania, bez uruchomienia jednej platformy do nauczania zdalnego na wypadek kolejnego lockdownu straty będą, niestety, nie do odrobienia.

 

Dziękuję za rozmowę.

MD