Komentarze
Trzeba się długo uczyć…

Trzeba się długo uczyć…

Jak to jest, że człowieka kulturalnego da się rozpoznać, nawet jeśli byłby ubrany, powiedzmy to wprost, w łachmany? Nie ma się co oszukiwać, szata zdobi człeka, ale z pewnością nie jest to ozdoba najważniejsza.

Najważniejsze jest to, co w nas, a co na zewnątrz manifestuje się tzw. ruchem ciała, mimiką, sposobem bycia, wysławiania się, uśmiechu, postępowania nawet w drobnych sprawach – wszystko to pokazuje, kim jesteśmy. Ponieważ z natury żyjemy w skupiskach, liczenie się z innymi to podstawa naszego wzajemnego współżycia.  Życzliwość dla ludzi, uprzejmość, tolerancja, opanowanie emocji powinny być nawykami zakorzenionymi w każdym człowieku. Powinny być…

„Grzeczność nie jest nauką łatwą ani małą” – prawie wszyscy znamy słowa wypowiedziane przez  Sędziego w I księdze „Pana Tadeusza”. Generalnie potrafimy być mili dla ludzi, od których w jakiś sposób zależy nasz los, awans w pracy, tzw. kariera. Znamy to, a jakże, z autopsji. Nawet zwykłe pozdrowienie uzależnione jest od hierarchii i podporządkowania. Wystarczy przyjrzeć się, jak mówimy i jak odpowiadamy na codzienne „dzień dobry”. Można by zmierzyć i ton głosu, i kąt pochylenia ciała. Nietrudno zauważyć w zachowaniu zarówno służalczość, jak i demonstracyjne wręcz lekceważenie bliźniego.

Wakacje to pora, kiedy hierarchiczność wynikająca ze stosunku nadrzędności/podrzędności powinna chyba (przynajmniej na czas określony) zanikać. Jednak to, że jesteśmy n urlopie, nie oznacza życia w izolacji. Nadal tworzymy społeczności, tyle że nowe, mniej formalne. Spotykamy się przecież na wspólnych urlopach, wyjazdach. Mogą być one czasem zawierania nowych, pięknych przyjaźni, ale mogą też cokolwiek popsuć wrażenia nawet w najpiękniejszych „okolicznościach przyrody”. A powody są prozaiczne. Po pierwsze: punktualność. Jest, jak wiadomo, grzecznością królów, niektórzy więc żartują, że tylko królów dotyczy. A to przecież podstawowy obowiązek zwykłych śmiertelników. Stwarzamy zupełnie niepotrzebny zamęt (a czasem nawet ferment), jeśli gromada ludzi czeka na kilka notorycznie spóźniających się osób. Wiadomo, mamy wreszcie trochę luzu i każdy chciałby pospać,  połazić po okolicy albo pokontemplować obraz bez pośpiechu. Są jednak w życiu sytuacje, kiedy kompromis jest nieunikniony. Inna rzecz to wspólne spożywanie posiłków. Nie do końca mamy wpływ na to, kto usiądzie z nami przy (czasem dość obszernym) stole. I raczej trudno nazwać przyjemnością dzielenie go z kimś, dla kogo stanowi on absolutną podstawę jego egzystencji. Zbyt daleko posunięta swoboda także w tym przypadku niekoniecznie świadczy o światowości. Zwyczaj stawiania na stole wykałaczek zapewne sugeruje możliwość ich użycia, ale czy można delektować się choćby i najsmaczniejszym obiadem, siedząc vis-a-vis człowieka, który z wirtuozerią manewruje patyczkiem w swoim uzębieniu? A jeśli jeszcze przy tym zechce uraczyć nas komentarzem…    

„Trzeba się długo uczyć, ażeby nie zbłądzić.” Oj, ma pan świętą rację, mądry panie Sędzio.

Anna Wolańska