Trzeba żyć dobrze
Reżyser, scenarzysta, producent filmowy, profesor sztuk filmowych, autor książek. Od lat związany z kinem moralnego niepokoju zyskał miano intelektualisty dotykającego problemów moralności, wiary, zła i człowieczeństwa. Podczas osobistego spotkania emanuje ciepłem, życzliwością i klasą, którą dziś coraz trudniej znaleźć na tzw. salonach. Poniedziałkowy wieczór upłynął pod znakiem wspomnień lat minionych, refleksji nad współczesnym kinem czy literaturą, a także odwiecznym konfliktem pokoleń.
K. Zanussi pytany przez prowadzącą spotkanie Agnieszkę Pasztor o wspomnienia, jakie wiąże z Papieżem Polakiem, którego dzień wcześniej – w rocznicę wyboru na Stolicę Piotrową – upamiętniała cała Polska, przyznał, że ich pierwsze spotkanie nie było zbyt oryginalne, bo miało miejsce w Krakowie podczas kolacji u znajomych. – To, co zapamiętałem i co warto podkreślać, to jego zadziwiająca zdolność skupiania uwagi na rozmówcy – przyznał. – Jemu chciało się zadawać pytania i słuchać odpowiedzi. On naprawdę chciał coś o drugim człowieku wiedzieć – podkreślał reżyser, zauważając jednocześnie, że ten personalizm, który głosił, wyrażał także w swoim życiu. – Było wiele okazji do spotkań, aż do jego ostatnich dni. Uważam to za wielką łaskę, że mogłem wielokrotnie być w pobliżu tego człowieka – mówił K. Zanussi, dodając, iż zdawał sobie sprawę, dlaczego był zapraszany do Watykanu. – Nie dlatego, że coś specjalnego znaczę, ale dlatego, że Wojtyła przyznawał, iż był w Watykanie izolowany, nie mógł nigdzie sam wychodzić, nie miał kontaktu ze zwykłym życiem. On bardzo chciał słuchać zwykłych historii, a ja jestem opowiadaczem, bo przecież opowiadam o życiu poprzez film. ...
JAG