Trzeźwa miłość
Niestroniący od trunków narzeczony dotknięty małżeńskim szczęściem na pewno się zmieni! Miłość czyni cuda – zapewniała Marta. Do czasu. Ale zanim… Z miesiąca na miesiąc pijackich dni przybywało proporcjonalnie do liczby okazji. Do rozpicia butelki każdy pretekst okazywał się odpowiedni – a to awans w pracy, a to ulubiona partia u władzy, narodziny pierworodnego, udany remont… Początkowo Marta obrażała się na Jacka – on przepraszał i znów była sielanka. Nawet gdy za jazdę na podwójnym gazie pozbawiono go prawa jazdy, wierzyła w obietnice poprawy. Przetłumaczyła sobie też wylanie męża z pracy („redukują etaty”) i towarzyską banicję („może przez zazdrość?”). Karmiła się usprawiedliwieniami w myśl zasady: „inni piją i biją, a mój grzecznie kładzie się do łóżka”. Po drodze zapomniała jednak, że miejsce jej życiowych aspiracji zajęła ciągła troska o pijanego męża, a syn zamiast beztroskiej zabawy musi po cichu przekładać klocki, by nie obudzić śpiącego taty… Namowy do walki o spokój rodziny Marta zbywa machnięciem ręki. – To on jest chory! Jemu trzeba pomóc – zapewnia, wierząc szczerze, że wiernością i oddaniem wyrwie Jacka z matni nałogu. ...
WA