Trzeźwy dzięki Bogu
Umierał na schodach kościoła na rękach sklepikarki. Kiedy kobieta spostrzegła, że jest w agonii i nic nie można już zrobić, powiedziała: „Mój biedaku, idziesz właśnie do nieba”. Samochód zabrał ciało do kostnicy przy szpitalu Sióstr Miłosierdzia, gdzie przeleżało kilka dni. Nikt nie wiedział, kim jest człowiek, który skonał u progu świątyni. Gdy zakonnice szykowały go do pogrzebu, rozcinając ubranie, ostrza nożyczek wydały dziwny dźwięk. Okazało się, że w ciele zmarłego były częściowo wrośnięte łańcuchy. Na szyi miał zaś różaniec z medalikami i wielkim krucyfiksem. Natomiast w rękawie płaszcza znaleziono malutki krzyżyk ze szpilek. To właśnie on pomógł zidentyfikować nieboszczyka. Był nim M. Talbot, irlandzki robotnik, w przeszłości alkoholik, a w chwili śmierci człowiek, który wygrał swoje życie dzięki temu, że zawierzył Bogu, pokutnik, asceta i mistyk.
M. Talbot urodził się 2 maja 1856 r. w Dublinie jako drugie z 12 dzieci Charlesa i Elizabeth Talbotów. Chociaż ojciec miał stałą pracę, rodzina żyła na skraju nędzy, gdyż większość zarobków przepijał w pobliskich pubach. W jego ślady poszło siedmioro synów. Także Matt, który po ukończeniu zaledwie jednej klasy – jako 12-letni chłopak – rozpoczął swoją pierwszą pracę. Był gońcem w firmie produkującej wina. Szybko zasmakował w „dorosłym” życiu, którego większą część stanowiło upijanie się, awantury, kradzieże. Ani zmiana pracy, ani lanie pasem przez ojca nie zdołały wyleczyć go z nałogu. Przez 16 lat alkohol rządził jego życiem, sprowadzając na dno.
Matt chętnie stawiał kolejkę kolegom. Robił to także wtedy, gdy funty na drinki zdobywał, sprzedając wszystko, co się dało, włącznie z własnymi butami. Przyszedł jednak czas, że pieniądze się skończyły. Pewnej soboty 28-letni Talbot, od tygodnia pozostający bez pracy, stał przed lokalnym pubem. Liczył, że kompani od kieliszka odwdzięczą się i poratują w potrzebie. Tymczasem oni mijali go, jakby był dla nich przezroczysty. Śmiali się z niego. W akcie desperacji zaczął żebrać o alkohol. Upokorzenie sięgnęło zenitu, kiedy poprosił jednego z kumpli, by dał mu odrobinę whisky, a ten odparł do niego: „Ty świnio!”. ...
MD