Diecezja
Źródło: ARCHIWUM
Źródło: ARCHIWUM

Tu bije źródło Bożej łaski

Jesteśmy tu po to, by Bóg nas dotknął, by poczuć na ramieniu duchowy uścisk błogosławionych męczenników i usłyszeć od nich: nie bój się, Bóg jest z tobą, On cię poprowadzi i napełni swoją łaską - mówił 23 stycznia w Pratulinie biskup pomocniczy diecezji warszawsko- praskiej Marek Solarczyk, krajowy asystent Akcji Katolickiej, który przybył do sanktuarium na obchody liturgicznego wspomnienia męczeństwa błogosławionych unitów podlaskich.

Uroczystości poprzedziła dziewięciodniowa nowenna stanowiąca duchowe przygotowanie do odpustu. Spotkania rozpoczęły się 14 stycznia. Każdego dnia w modlitwach brało udział kilkaset osób. Do sanktuarium przybywali nie tylko parafianie, ale też czciciele bł. Męczenników z Pratulina z najdalszych zakątków diecezji. W tym roku rozważania dotyczyły m.in. wiary, nadziei i miłości, pobożności maryjnej.

Obchody liturgicznego wspomnienia męczeństwa błogosławionych unitów podlaskich zainaugurowała katecheza dla członków diecezjalnej Akcji Katolickiej, która w tym roku świętuje 20-lecie reaktywacji. Następnie wysłuchano programu pt. „Śpiewane wspomnienia bohaterów Podlasia”. Przed Mszą św. zebrani w sanktuarium odmówili Koronkę przez przyczynę bł. Męczenników. W samo południe rozpoczęła się Eucharystia, której przewodniczył biskup siedlecki Kazimierz Gurda. Homilię wygłosił bp M. Solarczyk, który podkreślił, że Pratulin jest miejscem świętym, zroszonym męczeńską krwią. – Tu bije źródło Bożej łaski. Tu doświadczamy jedności, radości, ale nie takiej emocjonalnej na zasadzie „jest mi miło”, lecz przepełniającej serce. Sprawia ona, że człowiek czuje się bezpieczny, że ma nadzieję, sens życia, przeżywa tę wspólnotę dobra z innymi i wie, iż obok jest ktoś, kto mówi: „Jestem, możesz na mnie liczyć” – mówił biskup pomocniczy diecezji warszawsko-praskiej. Zachęcał także do wyrażania wdzięczności za to, że żyjemy w lepszych czasach niż bł. Męczennicy Podlascy. Zwracał również uwagę, iż dzisiaj wierność Bogu, wytrwałość, miłość i ufność powinny być takie same, jak w drugiej połowie XIX w. – Jesteśmy tu po to, by Bóg nas dotknął, by poczuć na ramieniu duchowy uścisk błogosławionych męczenników i usłyszeć od nich: nie bój się, Bóg jest z tobą, On cię poprowadzi i napełni swoją łaską. Prośmy naszych patronów o Bożą moc, abyśmy również i my mogli przeżywać nasze zwyczajne sprawy z takim oddaniem, szczerością i naturalnością, jak oni – dodał na koniec bp Solarczyk.

Podwójny jubileusz

Podczas Mszy św. bp Gurda poświęcił odnowiony sztandar diecezjalnej Akcji Katolickiej, która świętuje w tym roku 20 – lecie reaktywowania. – Diecezjalny Instytut Akcji Katolickiej ma za patronów bł. Męczenników Podlaskich. Dlatego od 20 lat, w przypadającą po wspomnieniu liturgicznym bł. Wincentego Lewoniuka i jego 12 towarzyszy sobotę, członkowie AK pielgrzymują do Pratulina. Męczennicy są z nami od początku: AK odrodziła się w naszej diecezji 20 lat temu, w tym samym roku odbyła się też beatyfikacja błogosławionych unitów – mówił ks. kan. Wojciech Hackiewicz, diecezjalny asystent AK. – Nowy sztandar jest specyficzny. Nie umieszczono na nim 13 mężczyzn, ale rodzinę, bowiem nie tylko męczennicy złożyli tu świadectwa, ale ofiarę poniosły też żony, matki, bliscy. Poza tym to w rodzinach kształtowała się wiara i heroiczność naszych patronów – zauważył kapłan.

Następnie głos zabrał Janusz Leśniak, prezes AK diecezji siedleckiej, dziękując bp. Gurdzie za troskę, jaką otacza AK i stałą obecność w jej życiu. Wyrazy wdzięczności skierował też do bp. Marka Solarczyka, ks. W. Hackiewicza i kustosza sanktuarium ks. Jacka Guza.

Oddali największy skarb

Gospodarz miejsca podkreślił, że przybywamy do Pratulina, by przez orędownictwo męczenników krzepić swoje serce i umacniać wiarę. – Męczennicy Podlascy, którzy nas tutaj zgromadzili, mieli niewiele, bo wszystko zostało im odebrane. Mieli jednak coś, czego ani człowiek, ani system nie są w stanie wydrzeć z serca. Mieli Jezusa, któremu oddali największy skarb: swoje życie – zaznaczył ks. J. Guz. Poinformował również, że na prośbę pielgrzymów tzw. Pratulińska Szkoła Wiary, odbywająca się dotychczas każdego 23 dnia miesiąca, została przeniesiona na trzecią niedzielę miesiąca.

Na koniec bp Gurda podziękował gospodarzowi miejsca za zaangażowanie, troskę o sanktuarium i miłość do męczenników.


Przy świątyni w Pratulinie w dniu 24 stycznia 1874 r. poniosło śmierć za wiarę i jedność Kościoła 13 unitów. Byli to:

– Wincenty Lewoniuk, 25 lat, żonaty, pochodził z Woroblina. Był człowiekiem pobożnym i cieszył się uznaniem u ludzi. Jako pierwszy oddał życie w obronie świątyni.

– Daniel Karmasz, 48 lat, żonaty, pochodził ze wsi Łęgi. Jego syn mówił, że ojciec był człowiekiem religijnym. Jako przewodniczący bractwa podczas obrony kościoła stanął na czele z krzyżem, który do dzisiaj jest przechowywany w Pratulinie. Zostawił pięcioro dzieci.

– Łukasz Bojko, 22 lata, kawaler, mieszkał w Łęgach. Brat zaświadczył, że Łukasz był człowiekiem szlachetnym, religijnym i cieszył się dobrą opinią. W czasie obrony świątyni bił w dzwony.

– Konstanty Bojko, 49 lat, żonaty, pochodził z Zaczopek. Był ubogim rolnikiem i sprawiedliwym człowiekiem.

– Konstanty Łukaszuk, 45 lat, żonaty, pochodził z Zaczopek. Był sprawiedliwym i uczciwym człowiekiem, szanowanym przez ludzi. Został zabity na cmentarzu. W wyniku otrzymanych ran zmarł następnego dnia, zostawiając żonę i siedmioro dzieci.

– Bartłomiej Osypiuk, 30 lat, urodził się w Bohukałach. Był żonaty z Natalią i miał dwoje dzieci. Cieszył się szacunkiem mieszkańców. Był uczciwy, roztropny i pobożny. Śmiertelnie ranionego przewieziono go do domu, gdzie zmarł, modląc się za prześladowców.

– Anicet Hryciuk, 19 lat, kawaler, mieszkał w Zaczopkach. Idąc do Pratulina z żywnością dla obrońców, powiedział do matki: „Może i ja będę godny, że mnie zabiją za wiarę”. Zginął przy świątyni 24 stycznia w godzinach popołudniowych.

– Filip Geryluk, 44 lata, żonaty, urodził się w Zaczopkach. Wnuk zaświadczył, że miał opinię troskliwego ojca, dobrego i pobożnego człowieka. Zachęcał innych do wytrwania przy świątyni i sam oddał życie za wiarę.

– Ignacy Frańczuk, 50 lat, pochodził z Derła. Miał żonę Helenę i siedmioro dzieci. Syn mówił, że ojciec starał się wychowywać dzieci w bojaźni Bożej. Wierność Bogu przedkładał nad wszystko. Idąc do Pratulina, założył odświętne ubranie i ze wszystkimi się pożegnał, przeczuwając, że już nie wróci. Po śmierci Daniela podniósł krzyż i stanął na czele broniących świątyni.

– Jan Andrzejuk, 26 lat, pochodził z Derła. Żonaty, miał dwóch synów. Uważany był za człowieka bardzo dobrego i roztropnego. Pełnił funkcję kantora w parafii. Odchodząc do Pratulina, żegnał się ze wszystkimi, jakby wiedział, że już nie wróci. Ciężko ranny przy kościele, został przewieziony do domu, gdzie niebawem zmarł.

– Maksym Hawryluk, 34 lata, pochodził z Derła. Był żonaty z Dominiką, miał troje dzieci. Cieszył się opinią dobrego i uczciwego człowieka. Ciężko ranny przy świątyni, umarł w domu następnego dnia.

– Onufry Wasyluk, 21 lat, pochodził z Zaczopek. Żonaty. Był praktykującym katolikiem, uczciwym i szanowanym człowiekiem.

– Michał Wawryszuk, 21 lat, pochodził z Derła, gdzie pracował w majątku Pawła Pikuły. Żonaty. Cieszył się dobrą opinią. W dzień męczeństwa przyłączył się do obrońców świątyni. Zginął na miejscu.

6 października 1996 r. męczennicy z Pratulina zostali beatyfikowani przez papieża Jana Pawła II.

MD