Historia

Tu wszystko się zaczęło

Ta książka jest o przemijaniu. Życie przemija, dawne zwyczaje odchodzą w zapomnienie. Więc żal. A drugiej strony: nie żal, bo przecież przychodzimy na ten świat ze świadomością odejścia. Wierzę, że dzięki tej książce przynajmniej część wspomnień ocaleje…

W niedzielę 22 stycznia w Krzeskim Domu Kultury odbyła się promocja książki Jana Aleksandrowicza „Dzieje Krzeska-Królowa Niwa i okolic”. W wydarzeniu licznie udział wzięli - obok rodziny i przyjaciół autora - ludzie „stąd” - miejscowi, których rodzice i dziadkowie zostali upamiętnieni na kartach tej obszernej i pięknie ilustrowanej archiwalnymi fotografiami publikacji. Zapytany o inspirację pan Jan przywołuje słowa Papieża Polaka o Wadowicach: „Tu wszystko się zaczęło”. - To samo mogę powiedzieć o Krzesku: tu przyszedłem na świat w drewnianym domu, który stoi do dzisiaj, tu przyjąłem chrzest i chodziłem do szkoły - wspomina.

J. Aleksandrowicz pochodzi z Krzeska-Królowej Niwy. Jest jeszcze Krzesk-Majątek i Stary Krzesk. Przypomniane na łamach książki dzieje wsi z udokumentowaną historią sięgającą czasów wczesnego średniowiecza stają się niejako tłem dla kronikarskiego odtworzenia dawnego życia i zwyczajów, a przede wszystkim ludzi, których określa mianem „największego fenomenu” tej miejscowości. Artyści, pedagodzy, działacze społeczni – to główni bohaterowie tej snutej na niemal 300 stronicach opowieści. Autor oddaje im głos i cytuje wspomnienia. Ocalając od zapomnienia losy małej ojczyzny, motywuje czytelnika do pójścia jego śladami i odkrywania historii swojej rodziny i miejscowości.

 

Zawsze byłem bardziej techniczny

– Krzesk słynął od zawsze z aktywnego życia kulturalnego oraz ludzi, którzy opisywali dzieje wsi i inicjowane w niej działania – mówi. Przywołane w książce fragmenty zachowanych kronik Aleksandra Pasiaka i jego syna Kazimierza oraz Czesława Zbuckiego to – jak zaznacza – wciąż nieocenione źródło wiedzy m.in. o dawnych obyczajach i życiu towarzyskim miejscowości na przestrzeni minionych dziesięcioleci.

– Ja zawsze byłem bardziej techniczny – pan Jan uprzedza pytanie o swój wkład w kulturalno-społeczny rozwój wsi. – Nie tańczyłem ani nie zakładałem stroju dożynkowego, ale za to upamiętniałem ważne wydarzenia, robiąc zdjęcia. Zaczynałem od Druha – wskazuje na markę aparatu fotograficznego, który nabył w wieku 14 lat. – Potem były kolejne modele Smieny. Pierwszą cyfrówkę kupiłem w 2004 r. W swojej kolekcji – jako że zbieractwo to moja druga pasja – posiadam około 60 aparatów – uściśla.

Miłość do fotografii J. Aleksandrowicz wyniósł z domu rodzinnego. Opowiada o przechowywanym do dziś, a liczącym 100 lat albumie swojego dziadka oraz archiwalnych zdjęciach autorstwa wujka Jana Pasiaka. – Mamy fotografie z okresu wojennego, uroczystości rodzinnych i wesel. Zachowały się także zdjęcia studyjne – wyjaśnia. Swój pierwszy album założył w 1966 r., na tysiąclecie chrztu Polski. Archiwalne i autorskie fotografie posłużyły mu również do przygotowania pierwszego drzewa genealogicznego. – Zdjęcia były czarno-białe. Wywoływałem je samodzielnie w pomieszczeniach krzeskiego klubu rolnika. Fotografowałem dożynki i drużyny strażackie. W swoich archiwach mam też zdjęcia upamiętniające ważne wydarzenia religijne, jak np. peregrynacja kopii obrazu Matki Bożej Częstochowskiej.

 

Gdzie nie zajdę, to mówię: „kuzynie”

Fotografie przedstawiające świat sprzed dziesięcioleci to wielka wartość publikacji o dziejach Krzeska. Jednak zdjęcia w pełni „czyta się” wówczas, gdy zawierają opis – komentarz do portretowanych twarzy i upamiętnionych wydarzeń.

– Najpierw była fotografia. W swoich archiwach mam 30 tys. zdjęć w wersji elektronicznej. Opisywanie historii przyszło po 60 roku życia – wyznaje pan Jan. – A zaczęło się od książki kolegi – śp. Mieczysława Kalickiego. W 2007 r. wydał on opracowanie pt. „Zarys historii parafii Krzesk”. W jego drugiej publikacji były już artykuły mojego autorstwa – tłumaczy. Wtedy też – jak wyznaje – zrodziła się myśl, że „może i mnie kiedyś uda się opublikować coś pod własnym nazwiskiem?”.

Pierwszym krokiem do realizacji celu miała okazać się strona internetowa na serwerze aleksandrowicz.ubf.pl pod nazwą opowiadającą tytułowi książki: „Dzieje Krzeska-Królowa Niwa i okolic”. – Założyłem ją w 2010 r. i prowadziłem przez 11 lat. Opisywałem dzieje parafii, Ochotniczej Straży Pożarnej, szkolnictwo, dawne zwyczaje i obrzędy, prace gospodarskie oraz życie kulturalno-społeczne wsi. Zainteresowanie stroną było ogromne – podkreśla, wskazując na zachowany dokument potwierdzający liczbę odwiedzin: prawie milion wejść! – Oprócz publikowanych treści: opisów, wspomnień i archiwaliów, miałem specjalną zakładkę „albumy” z fotografiami rodzin z Krzeska. Chodziłem po domach, pytając, czy mogę zrobić kopie zdjęć, i prosząc o zgodę na ich zamieszczenie w internecie. A ponieważ na podstawie drzewa genealogicznego ustaliłem, że pół wsi to moja rodzina, gdzie nie zajdę, to mówię: „kuzynie” – śmieje się.

Kręcone kamerą filmy z dawnych lat wraz z opisem J. Aleksandrowicz umieszczał na kanale YouTube. Dużym zainteresowaniem cieszy się również prowadzony przez niego profil na facebooku pod nazwą: „DAWNY Krzesk”. Ostatnie wpisy na stronie dotyczą promocji książki: są zdjęcia ze spotkania i nagranie, w którym autor dzieli się swoimi wspomnieniami i opowiada o okolicznościach powstania publikacji wydanej dzięki staraniu Stowarzyszenia Ośrodek Kultury i Aktywności Lokalnej w Krzesku.

 

I nie żal nic, i żal tak wiele

– Uważam, że każdy z nas, odchodząc z tego świata, powinien coś po sobie zostawić. Ta książka – wskazuje na zbiór historii uratowanych od zapomnienia – jest wyrazem szacunku wobec przeszłości i ku pamięci przyszłych pokoleń.

Zgodnie ze spisem treści opowieść o dawnym Krzesku autor zaczyna od zarysu miejscowości. Kolejny rozdział stanowi ukłon w stronę miejscowych kronikarzy. Dzięki wizycie w Muzeum Historii Polskiego Ruchu Ludowego w Warszawie posiada m.in. kserokopię kroniki „Krzesk – Królowa Niwa wieś w powiecie siedleckim na Podlasiu” A. Pasiaka z 1961 r. Życie społeczne wsi w XX w. odtwarzają opisy dożynek, szkolnictwa oraz licznie działających na przestrzeni lat organizacji. Spojrzenie na kulturalną spuściznę miejscowości nie byłoby pełne bez przywołania sylwetek ludzi o artystycznych pasjach, jak Roman Główniak czy Stanisław Danielak. Są wspomnienia z wojen. Jest też Krzesk widziany oczami związanych z nim ludzi, w tym Stelli Zylbersztajn – Polki żydowskiego pochodzenia, autorki książki „A gdyby to było Wasze dziecko”. Ukrywający ją w czasie wojny Józefa i Józef Zbuccy z Krzeska uhonorowani zostali medalem „Sprawiedliwy wśród Narodów Świata”.

– Celem publikacji było zebranie materiałów z różnych źródeł – zaznacza J. Aleksandrowicz – ale przede wszystkim ocalenie od zapomnienia tego, co minione: opowieści i uchwyconych w kadrach twarzy, dawnych strojów, sprzętów gospodarskich oraz rytmu życia: pracy i świętowania. Tak bardzo żal, że to piękno zaniknie wraz z odejściem najstarszego pokolenia… – rzuca refleksyjnie.

„I nie żal nic i żal tak wiele” – taki podtytuł nosi publikacja. Przypadek? – To tytuł z piosenki Czesława Niemena i słowa umieszczone na nagrobku artysty – odpowiada. – Ta książka jest o przemijaniu. Życie przemija, dawne zwyczaje odchodzą w zapomnienie. Więc żal. A drugiej strony: nie żal, bo przecież przychodzimy na ten świat ze świadomością odejścia. Wierzę, że dzięki tej książce przynajmniej część wspomnień ocaleje…

 

***

„Czas zatrzymany” to tytuł mojego artykułu opublikowanego w „Echu” w 2014 r. J. Aleksandrowicz dzielił się w nim swoją pasją fotograficzną i archiwalną. Na zakończenie rozmowy spytałam o jej źródło. „Mnie po prostu interesuje świat sprzed 100 lat” – tłumaczył, dodając, iż ludzie często nie doceniają wagi „dziedzictwa ukrywanego w domowych szufladach”. Przy okazji zdradził wówczas swoje wielkie pragnienie: wydanie obszernego albumu fotografii oraz książki o dziejach Krzeska i okolic.

Minęło dziewięć lat i marzenie się spełniło… Panie Janie, gratuluję książki!

 

Jan Aleksandrowicz, Dzieje Krzeska-Królowa Niwa i okolic, Stowarzyszenie Ośrodek Kultury i Aktywności Lokalnej, Krzesk 2022.

Agnieszka Warecka