Tyłem do przodu
Zdania tego - jakby się mogło na pierwszy rzut oka wydawać - nie wymyślił ani magister paskowy z TVP Info, ani nie wypowiedział żaden z przodowników obozu dobrej zmiany. Słowa te przypisuje się towarzyszowi Wiesławowi Gomułce, który miał w zwyczaju w trakcie dorocznych zabaw sylwestrowo-noworocznych głosić przydługie i nudne orędzia, chwaląc się m.in. tym, czego to władza nie dokonała w mijającym roku. Organizowane w czasach PRL - początkowo w auli Politechniki Warszawskiej, później w gmachu Komitetu Centralnego, a za towarzysza Gierka już w Pałacu Kultury i Nauki - bale cieszyły się ogromnym zainteresowaniem ówczesnych elit politycznych. Bywanie na nich było rzecz jasna ogromną nobilitacją i wyróżnieniem.
Przodownicy pracy, klasa robotnicza oraz stojący niżej w hierarchii partyjni towarzysze, którym nie dane było bawić się w otoczeniu notabli, bigos, zimne nóżki, śledzie w śmietanie, czystą i radzieckiego szampan konsumowali na zabawach urządzanych w zakładach pracy, międzyzakładowych domach kultury, hotelach, restauracjach albo podczas wszechobecnych prywatek. Wszystko relacjonowała później (po odpowiednim ocenzurowaniu) rządowa telewizja. A że telewizja była jedna, stąd narodowi dość łatwo było wmówić, że zaplanowana na najbliższych 12 miesięcy wizja dostatku i ogólnego dobrobyt jest tylko i wyłącznie zasługą matki partii oraz oddanych jej bez reszty najlepszych córek i synów narodu. No bo gdyby nie oni, to kto wie, czy tak naprawdę byłoby co kontynuować.
Sprawujący obecnie władzę, podobnie jak ich poprzednicy, też nie chcą być gorsi i co oczywiste przypisują sobie same zasługi w szczęśliwym sprowadzeniu na świat kolejnego roku. Wprawdzie ich zadanie jest mocno utrudnione, bo o ile w telewizjach prorządowych gospodarka mieni się w samych kolorach i z dnia na dzień brnie po kolejny sukces, o tyle telewizje nierządowe zauważają same porażki i niepowodzenia. Ale kto by się w sylwestrową noc przejmował tym, że rozwijamy się tak nierównomiernie. Ludzie się cieszą, wznoszą toasty, milionami oglądają „Sylwestra marzeń z Dwójką”, gdzieniegdzie jeszcze nawet strzelają na wiwat z fajerwerków. Choć, jak się okazuje, wystrzałów jest i będzie coraz mniej, bowiem tych od pewnego czasu potwornie nie lubią zwierzęta, a zwłaszcza małe pieski. Stąd też władze niektórych miejscowości już nakazały poświęcić się ludziom dla dobra czworonogów i zakazały używania sztucznych ogni. I to jest bardzo postępowy krok. Krok wiodący ku zapewnieniu trwałego spokoju i dobrobytu nie tylko ludzkości. Oby tylko ów postęp nie stał się – jak mawiał Edek w „Tangu” Sławomira Mrożka – zbyt postępowy.
– Postęp, proszę pana.
– Ale jaki postęp?
– Postępowy. Do przodu.(…)
– A tył?
– Tył też do przodu.
– Ale wtedy przód będzie z tyłu?
– Zależy, jak patrzeć. Jak od tyłu do przodu, to wtedy przód będzie z przodu, choć do tyłu.
– To jakieś mętne.
– Ale postępowe, proszę pana.
O kolejnych postępowych posunięciach władz dowiemy się zapewne już niebawem.
Leszek Sawicki