Region
Źródło: ARCHIWUM
Źródło: ARCHIWUM

Tylko niezbędne inwestycje

Siedleccy radni zgodzili się na emisję obligacji komunalnych. Nie będzie to jednak kwota 38 mln zł, jak wnioskował prezydent Andrzej Sitnik, ale 28 mln zł.

Emisja obligacji ma wynikać z konieczności łatania dziury w budżecie spowodowanej spadkiem dochodów związanej z koronawirusem. Do głosowania nad projektem uchwały doszło dopiero za trzecim podejściem. Po raz pierwszy nad tematem obligacji pochylono się na czerwcowej sesji rady miasta. Podczas niej wskazywano na brak współpracy pomiędzy prezydentem a radą miasta, nieprawidłową drogę komunikacji - radni dowiedzieli się o pomyśle z konferencji prasowej, oraz brak informacji o stanie finansów miasta. Radnych nie przekonał skarbnik miasta, który stwierdził, że bez decyzji o emisji obligacji zagrożone będą pensje dla pracowników oświaty i administracji. Przeważały argumenty, iż decyzja o tak dużych skutkach finansowych wymaga dłuższej dyskusji i więcej informacji. Ostatecznie postanowiono zdjąć punkt dotyczący obligacji z porządku obrad.

Do tematu powrócono na specjalnie zwołanej sesji rady miasta, która odbyła się 10 lipca. Podczas obrad przeważał pogląd, że proponowana kwota 38 mln zł jest stanowczo za duża. Maciej Nowak przypomniał, że Andrzej Sitnik, kiedy był radnym, sprzeciwiał się pożyczkom zaciąganym przez miasto. – Z doniesień w prasie dowiedzieliśmy się, że mamy prezydenta na trudne czasy. Teraz okazuje się, że jedynym rozwiązaniem prezydenta na trudne czasy jest wyemitowanie obligacji. Panie prezydencie, kiedy mówi pan prawdę? Czy wtedy, gdy szantażował pan radnych, twierdząc, że jeśli nie podejmą decyzji o wyemitowaniu obligacji, to nauczyciele i urzędnicy nie dostaną pensji? Czy teraz – bo w obligacjach nie ma mowy o nauczycielach i urzędnikach? Doskonale pan wie, że obligacje nie mogą być przeznaczone na takie cele – stwierdził wiceprzewodniczący. Dodał, że gdyby faktycznie zabrakło pieniędzy na pensje dla nauczycieli, to tylko z powodu nieudolności zarządzania miastem przez prezydenta. Przyznał, iż zdaje sobie sprawę, że doszło do zmniejszenia dochodów w budżecie w związku z COVID-19, ale „na pewno nie w takiej wysokości, jaka została przedstawiona”. Radny wyliczył, że kwota zmniejszenia dochodu miasta z powodu koronawirusa to maksymalnie ok. 10-12 mln zł. – Wymienia pan listę wątpliwych inwestycji na kwotę ok. 10,5 mln zł i chce wmówić mieszkańcom, że nie wiedział o potrzebie ich realizacji, tworząc budżet na 2020 r. Wszystkie pana zaskoczyły? Do tego ich finansowanie ma być pokryte z kredytu czy obligacji. Przecież pan miał realizować takie kwestie bez długów dla miasta. Czy to jest uczciwe? – pytał retorycznie M. Nowak. – Zawsze byłem i jestem za rozwojem i powstawaniem inwestycji, ale dziś trzeba się zastanowić nad realizacją niektórych z nich, mając na uwadze możliwość nasilenia się koronawirusa w okresie jesiennym. Nie neguję konieczności wyemitowania obligacji, ale nie na kwotę 38 mln zł, a znacznie mniejszą i w tych trudnych czasach ograniczyć się do niezbędnych inwestycji – podsumował wiceprzewodniczący.

W odpowiedzi skarbnik Kazimierz Paryła stwierdził, że najpilniejsze inwestycje, które muszą być wykonane w ciągu wakacji, dotyczą obiektów oświatowych i opiewają na kwotę ok. 5,6 mln zł.

 

Koronawirus jako zasłona dymna?

Mariusz Dobijański wytykał, że pomimo zapowiedzi, nie doszło do rozmów radnych z prezydentem po sesji, na której zdjęto punkt z porządku obrad. – COVID-19 to zasłona dymna, którą wszyscy wykorzystują do tego, żeby tłumaczyć, mówiąc brutalnie, własną nieudolność bądź błędy, jakie zostały popełnione przy planowaniu dokumentu, jakim był budżet na 2020 r. To nie jest sytuacja nowa, każdego roku inwestujemy w budynki i każdego roku potrzeby oświaty stosunkowo łatwo oszacować. Mówienie, że potrzeba 5,6 mln zł na te remonty, bo nie zostały zaplanowane w budżecie, to brak rzetelności przy planowania budżetu. Te pieniądze trzeba było po prostu przewidzieć – stwierdził radny.

Po blisko trzech godzinach dyskusji radni zaapelowali do skarbnika, aby wykreślił z projektu wszystkie inwestycje, które nie są absolutnie niezbędne, i zostawił jedynie zrównoważenie spadku dochodów spowodowanej koronawirusem oraz najpilniejsze inwestycje w obiektach oświatowych, które muszą być wykonane w ciągu wakacji. Tym samym kwotę 38 mln zł udało się zmniejszyć do 28 mln zł. Ostatecznie sesję odroczono.

 

Przedsięwzięcia, które muszą zaczekać

Projekt uchwały zawierający poprawki zaproponowane przez radnych, czyli zmniejszenie kwoty obligacji oraz modyfikację listy planowanych inwestycji, trafił pod obrady nadzwyczajnej sesji rady miasta, która odbyła się 14 lipca. Tym razem obyło się bez dyskusji. Podczas głosowania dziesięciu radnych było „za” (PO, Bezpartyjne Siedlce, Lewica), sześciu wstrzymało się od głosu (PiS i Siedleckie Towarzystwo Samorządowe), nikt nie zagłosował przeciw.

Prezydent nie krył zadowolenia z podjęcia uchwały w sprawie emisji obligacji. Żałował, że radni nie zgodzili się na planowane na początku 38 mln zł i trzeba było zrezygnować z niektórych inwestycji. – Mowa głównie o remoncie budynku urzędu miasta. Widać, jak wygląda dach i myślę, że to jest ostatni moment, żebyśmy go ratowali. Dodatkowo zdjęty został remont budynku dawnej komendy policji przy ul. Prusa, gdzie planujemy przenieść cały Miejski Ośrodek Pomocy Rodzinie, a to z kolei jest powiązane z koniecznością połączenia wszystkich Środowiskowych Domów Samopomocy, które są w różnych częściach miasta – wyjaśniał A. Sitnik i dodał, że połączenie filii ŚDS to odpowiedź na aktualne przepisy i zgodnie z wymogami musi zostać dokonane w przyszłym roku. Prezydent wyraził nadzieję, że być może we wrześniu uda się przekonać radę do podjęcia tych prac.


MOIM ZDANIEM

Robert Gryczka – radny PiS

 

Punkt widzenia a miejsce siedzenia… Kiedy w poprzedniej kadencji siedleckiego samorządu ówczesny prezydent miasta Wojciech Kudelski proponował współfinansowanie inwestycji poprzez zaciągnięcie kredytu lub emisję obligacji, Andrzej Sitnik, pełniąc wtedy mandat radnego miasta, niemal zawsze krytykował takie rozwiązania. I oto kilka dni przed czerwcową sesją rady miasta obecny prezydent A. Sitnik występuje z… propozycją emisji obligacji na kwotę 38mln zł.

O pomyśle prezydenta dowiedziałem się z mediów, bo został przedstawiony podczas jednej z konferencji prasowych, a nie podczas spotkania z radnymi. Idea ta była dla mnie tym większym zaskoczeniem, ponieważ prezydent A. Sitnik deklarował się w kampanii wyborczej jako przeciwnik brania kredytów. Ostatecznie kwestię obligacji rozważaliśmy podczas nadzwyczajnej sesji rady miasta w lipcu – a nawet ta została przerwana i kontynuowana po kilku dniach. Był to czas dla prezydenta na wniesienie poprawek i finalnie zmniejszył on proponowaną kwotę obligacji do 28 mln zł. W głosowaniu wstrzymałem się od głosu. Prezydent tłumaczył, że jeśli radni nie zgodzą się na obligacje, to nauczyciele i urzędnicy nie otrzymają wynagrodzeń. Prawda jest taka, że w obligacjach nie ma mowy o wynagrodzeniach dla nauczycieli i urzędników, zaś sam prezydent nie mógłby przeznaczyć pieniędzy z obligacji na ten cel. Wiele inwestycji proponowanych przez prezydenta nie zostało pierwotnie ujętych w budżecie na 2020 r. – budżecie, który został przyjęty głosami radnych Bezpartyjnych Siedlce i radnego SLD. Dodam, że argumentem prezydenta przemawiającym za obligacjami była sytuacja miasta związana z COVID-19. Tylko że w momencie głosowania nie były znane wyniki finansowe miasta za pierwsze półrocze.

Nie neguję tego, że COVID-19 wpłynął na pewne elementy budżetu miasta, ale, moim zdaniem, kwota zaciągniętego zobowiązania jest stanowczo za wysoka.

HAH