Tym gorzej dla faktów…
Zastanawiającym w ostatnich tygodniach są błagalne wręcz stwierdzenia polityków w różnych krajach, już nie świętujące zwartości społecznej wobec zagrożenia czy też przekonanych o zwycięskim marszu współczesnej nauki w walce z wirusem, ale po prostu błagające społeczności poszczególnych państw o kilka miesięcy jeszcze wytrwałości i znoszenia ograniczeń. Wskazują one na dominujące wśród elektorów wrzenie, które może zaowocować wybuchami społecznymi. W tym względzie nasze społeczeństwo nie odbiega w niczym od innych, zarówno na kontynencie europejskim, jak i na innych. Lecz ta sytuacja ma jeszcze jeden aspekt. Pod wpływem ograniczeń pandemicznych i ich przeżywania przez poszczególnych ludzi rodzi się nowy typ społeczeństwa, a właściwie jego hybryda. Człowiek z natury swojej nie może istnieć bez socjalnych odniesień. Fakt, iż żyjemy w społecznościach, a nie w stadach, wynika z naszej istoty. Z tego, że jesteśmy ludźmi.
Problem w tym, że podatni na błędy poznawcze, często zamiast rzeczywistości za realne przyjmujemy to, co ma jej zewnętrzny sztafaż, a w gruncie rzeczy jest zwykłym kłamstwem.
Oddolność poczynań
Najprostszym przykładem jest to, co działo się w Stanach Zjednoczonych po śmierci nabuzowanego narkotykami kryminalisty G. Floyda. Iluż z nas za dobrą monetę przyjmowało deklaracje o konieczności zakończenia supremacji białych, klękanie policjantów i sportowców w akcie ekspiacji za winy systemu rasistowskiego, wybuchy społeczne tłumaczone jako erupcja długo tłamszonej wściekłości etc. Nikt jakoś nie zwracał uwagi na to, że za system rasistowski i oparty na supremacji „białej rasy” uznano państwo, w którym przez osiem lat prezydentem był człowiek, który w autobiografii o własnym ojcu napisał, że „był czarny jak smoła”. Już tylko to wskazuje, iż o czymś takim jak „społeczeństwo oparte na supremacji białych” jakoś trudno mówić. A jednak to właśnie tam rozegrały się dantejskie sceny uliczne, ponoć dające upust wściekłości czarnych obywateli na uciemiężenie przez system. Jakim cudem? Warto w tym momencie sięgnąć do wynurzeń niejakiego Alexa Sorosa, wiceprzewodniczącego Open Sociaty Foundations, a prywatnie syna niejakiego George Sorosa, który bez żadnych ogródek wyznaje: „Nadszedł czas na pilne i odważne działania w celu rozwiązania problemu niesprawiedliwości rasowej w Ameryce. Inwestycje te umożliwią sprawdzonym przywódcom czarnej społeczności ponowne wyobrażenie sobie działań policyjnych, zakończenie masowych więzień i wyeliminowanie barier dla szans, które zbyt długo były źródłem nierówności”. Inwestycje o łącznej wartości 70 mln dolarów mają pójść na: bezpieczeństwo publiczne, wychodząc poza kulturę kryminalizacji i więzień oraz dążąc do stworzenia bezpiecznych, zdrowych i sprawiedliwych rasowo społeczności, a także na pielęgnowanie obywatelskiego zaangażowania młodych ludzi, z których wielu po raz pierwszy zaangażowało się w aktywizm w odpowiedzi na ten niezwykły polityczny moment w historii. Dodatkowo fundacja stworzy możliwości zapisania się na staże i stypendia, które koncentrować się będą na sprawiedliwości rasowej, demokracji, organizacji i mentoringu. Ponadto wsparcie finansowe fundacji ma zostać przeznaczone na poparcie dla bieżących wysiłków na rzecz walki z tłumieniem wyborców i dezinformacją oraz zapewnienia bezpiecznych wyborów w środku pandemii. Niestety na medialnych obrazkach z ulic amerykańskich tego nie widzieliśmy.
Kropla już wydrążyła skałę
Działania fundacji Sorosa w tym względzie to nie strategia ostatnich kilku minut. To działanie rozłożone na lata. Pierwsze zainteresowania podburzeniem czarnej ludności USA i podejmowane w związku z tym działania finansowe to kampania na rzecz legalizacji narkotyków z w latach 90 ubiegłego wieku. Restrykcyjne, zdaniem fundacji, prawo w tym względzie miało uderzać w „integralność i poczucie godności” czarnej populacji Stanów Zjednoczonych. Już na początku XXI w. fundacja podjęła Inicjatywę Sprawiedliwości Rasowej, finansując poparcie dla osób zajmujących się systemową nierównością doświadczaną przez historycznie marginalizowane społeczności kolorowe. W kolejnych latach fundacja pomogła w uruchomieniu Kampanii na rzecz Osiągnięć Czarnych Mężczyzn, inwestując prawie 20 mln dolarów w ciągu kilku lat i przekazując 50 mln dolarów na pomoc ACLU w kampanii mającej na celu zmniejszenie masowych więzień dla ludności kolorowej za jawne przestępstwa. W zeszłym roku Open Society-U.S. zainwestował 25 mln dolarów w wieloletnie dotacje dla organizacji państwowych kierowanych przez kolorowych i odpowiedzialnych przed nimi, a także 15 mln dolarów na fundusz Obrony Prawnej i Edukacji NAACP.
A my, myszki szare…
Czemu o tym właściwie piszę, skoro zainteresowani jesteśmy tylko i wyłącznie pandemią? Ano dlatego, że uczestniczymy w procesie tworzenia „nowego społeczeństwa”. I nie jest to oskarżanie, iż za wirusem stoją niecne siły. Ale nie sposób nie zauważyć, że na wytworzonej sytuacji coraz bardziej korzystają ci, którym taka przebudowa marzyła się od dawna. To społeczność zamkniętych na siebie jednostek, które są doskonale sterowane przez centralę. Na przykładzie Sorosa doskonale widać, jak zamiast prawdy można ludzi utwierdzić w fałszu, wykorzystując tylko sterowalność przez media. Twetter banujący Trumpa, facebook idący na wojnę z Australią i Kanadą czy też Amazon zakazujący dystrybucji książki naukowej obnażającej idiotyzmy genderowskie przy równoczesnym przyzwoleniu na sprzedaż „dzieł” Hitlera, Stalina, Saddama Husajna itd. to najlepszy przykład, jak sterowani jesteśmy i jak tworzy się w nas fikcję realności. Warto zadać sobie pytanie, czy to, co myślę, to moja własna myśl? Wisienką na torcie jest zgłoszenie organizacji odpowiedzialnej za zamieszki w USA do Pokojowej Nagrody Nobla. Cóż, coraz gorzej jest dla faktów…
Ks. Jacek Świątek