Komentarze
... u Chrystusa my na ordynansach...

… u Chrystusa my na ordynansach…

Mało kto wie, że 29 lutego ma swoje znaczenie w dziejach naszej Ojczyzny. 240 lat temu w Barze na Podolu polscy patrioci powołali do życia konfederację barską, która za cel stawiała sobie „ratunek Ojczyzny, wiary i wolności, praw i swobód narodowych do upadku nachylonych”.
Wokół samej konfederacji narosło tak wiele mitów, uprzedzeń i legend, że dzisiaj niewiele o niej wiemy. A warto pamiętać. W dziejach zrywu niepodległościowego z 29 lutego 1768 r. można odnaleźć wiele wskazówek dla dzisiejszego życia Ojczyzny i nas samych, zwłaszcza gdy chodzi o wychowanie patriotyczne.

 

Czas, gdy rzecz się stała
Znamienne były okoliczności powstania samej konfederacji. Polska, pod rządami Stanisława Augusta Poniatowskiego, coraz bardziej zaczynała się chylić ku upadkowi, a wpływy państw ościennych, szczególnie Prus i Rosji, ciągle narastały. W 1767 r. wojska carskie wkroczyły na teren Rzeczpospolitej, dokonując swoistej demonstracji swojej siły i możliwości. Pod kuratelą moskiewską działały stronnictwa, jawnie reprezentujące interesy państw ościennych. Konfederacje słucka i toruńska, w powstaniu których władcy państw ościennych nie wahali się wykorzystać czynnika religijnego (pierwszą zawiązali prawosławni, druga była złożona z protestantów), miały na celu rozbijanie prób odnowy państwa. Poprzez żądanie wprowadzenia swoich przedstawicieli do parlamentu polskiego, caryca chciał zapewnić sobie „stałe przedstawicielstwo” w ustawodawstwie, mające pilnować jej interesów. Ciekawe jest, że gdy Stanisław August chciał się na to zgodzić, pod warunkiem jednak możliwości zniesienia liberum veto, Rosja stanowczo zaprotestowała, ponieważ wytrącono by jej z rąk możliwość blokowania ustaw, które mogły być jej nie na rękę. Nie chodziło więc o ochronę praw mniejszości religijnych, ale o bezwolne narzędzia realizacji własnych poczynań politycznych w coraz bardziej zwasalizowanym kraju. Gdy nie powiodły się te próby, Rosja chciała wykorzystać krytycznie nastawioną do króla szlachtę, która pod koniec 1767 r. zawiązała konfederację w Radomiu i zwołała sejm konfederacyjny. Jednak gdy sprawy na nim zaczęły nabierać innego biegu niż chciała caryca, nie wahała się ona aresztować (na terenie wolnego nadal i suwerennego państwa polskiego!) 2 najważniejszych biskupów: krakowskiego Kajetana Sołtyka i kijowskiego Józefa Załuskiego oraz hetmana Wacława Rzewuskiego. Dodatkowo aresztowanych wywieziono w głąb Rosji, a sejm delegacyjny uznał, że Rosja ma być gwarantem swobód szlacheckich i zapewniać ich przestrzeganie w Rzeczpospolitej. Innymi czynnikami zapalnymi były podsycane przez Moskwę bunty chłopskie oraz poczynania stacjonujących na terenach naszego kraju wojsk rosyjskich. Mimo deklarowanej suwerenności Polska stawała się coraz bardziej państwem wasalnym, a właściwie jedną z prowincji obcego mocarstwa. To okazało się punktem zapalnym, wywołującym powstanie ruchu na rzecz wolnej Ojczyzny.

 

Mogła zwyciężyć, ale…
Polska szlachta, podejmując poczynania w obronie Ojczyzny, miała szanse powodzenia. Potrafiła prowadzić własną politykę zagraniczną, starając się o wsparcie najpierw Turcji, a potem Francji. Podejmowała liczne inicjatywy obronne, zdobywając m.in. Karków i Poznań, dokonując coraz lepszej organizacji własnych szeregów, szkoląc polską młodzież nie tylko pod kątem walki zbrojnej, ale również w patriotycznym nastawieniu. Z jej szeregów wyrastali np. Kazimierz Pułaski i Tadeusz Kościuszko. Stoczono też wiele bitew i potyczek, które dawały nadzieję na powodzenie (Berdyczów, Bar, Okopy Świętej Trójcy, Kraków, Częstochowa, Nieśwież, Dobra, Szreńsk, Tyniec, Lanckorona, Bezdzież, Stołowicze, walka pod Rzeszowem).
Ale konfederacja musiała walczyć nie tylko z wrogiem zewnętrznym. Znamiennym jest, że bojąc się o swoje stanowisko i pozycję, wystąpił przeciwko niej król Stanisław August Poniatowski. To właśnie z jego dworu popłynął na całą Europę paszkwil, uznający Pułaskiego za królobójcę. W czasach panowania wielu koronowanych głów było to jedno z najcięższych oskarżeń. W pisaniu „donosów” na wstecznych w swoich poglądach konfederatów przodowali również (będący na usługach carycy) ówcześni modni myśliciele europejscy, bywalcy salonów. Wolter popełnił nawet po francusku małą epopeję – paszkwil „La guerre des confédérés”. Koryfeusze Oświecenia pałali ku konfederacji nienawiścią – za jej katolickość, republikanizm i tradycjonalizm, a może po prostu za pieniądze i synekury.
Nie mając poparcia międzynarodowego oraz wsparcia ze strony instytucji polskich (a może już nie polskich, skoro nawet król otrzymywał pensję z Rosji), konfederacja była swoistym łabędzim śpiewem wolnej Polski. Ale upadła dopiero po akcie pierwszego rozbioru Polski, który nastąpił 5 sierpnia 1772 r. 18 sierpnia poddał się ostatni bastion konfederacji – Jasna Góra. Na Sybir zesłano 5-6 tys. konfederatów, podobną ilość wcielono do armii rosyjskiej i pruskiej, wielu musiało udać się na emigrację.

 

Przegrali?
Oczywiście w wymiarze doraźnych korzyści politycznych ponieśli klęskę. Ale w dziejach świata nie tylko jedna bitwa przynosi pożytek. Działalność konfederacji barskiej zaowocowała przede wszystkim wzbudzeniem w Polakach nadziei na możliwość obrony własnej Ojczyzny. Posiewem tego zrywu stała się reforma państwa oraz powstanie kościuszkowskie. Konfederacja wychowała patriotów, a na jej ideałach uczyły się przywiązania do Polski kolejne pokolenia, karmione opowiadaniami o rycerzach, którzy nie chcieli być w aliansach z królami, którzy przed mocą nie ugięli szyi, którzy nie ulegną trwodze, „choć się spęka świat i zadrży słońce, chociaż się chmury i morza nasrożą, choćby na smokach wojska latające”. Ciekawa rzecz, to właśnie w rocie przysięgi konfederatów po raz pierwszy pada słowo „niepodległość”, jako wartość, której bronić należy nawet ceną z własnego życia. I jeszcze jeden przypadek: kiedy w Bykowni na Ukrainie ekshumowano ofiary NKWD, jeden z ukraińskich świadków zawołał, widząc wykopaną rogatywkę: ,,To konfederatka, to Polacy!”. Ponad 200 lat po konfederacji barskiej. Prawda o patriotyzmie sama się broni.

 

Ostatnie słowo
Zakończmy słowami duchowego przywódcy konfederacji, ks. Marka Jandołowicza: „Ale przynajmniej teraz, zaklinam Was na święte Imię Jezusa, nie opuszczajcie Waszego przedsięwzięcia. Może Bóg wynagrodzi Wasze szlachetne wysilenia, zsyłając Wam zwycięstwo, a w przeciwnym razie, wierzajcie, Wasze wszystkie poświęcenia nie będą dla ojczyzny stracone. Kochajcie i służcie Waszej ojczyźnie w Bogu, ale działajcie tak, jakoby Bóg ją Wam tylko samym powierzył, jakobyście Wy sami jedynymi jej byli obrońcami.”
Ks. Jacek Świątek