Kultura
Źródło: A
Źródło: A

Uchwycić moment

Za pomocą fotografii pokazuje piękno Podlasia. Jednak nie przywiązuje wagi do aparatu, jakim robi zdjęcia. Bo aby uwiecznić w kadrze ten jeden, jedyny moment, liczy się coś innego niż sprzęt. - Trzeba potrafić się zatrzymać w tym zapędzonym życiu, dostrzec to coś i dopiero nacisnąć spust migawki - mówi fotograf Artur Bieńkowski.

Na co dzień mieszka w Janowie Podlaskim. Instruktor jeździectwa i wieloletni pracownik tamtejszej stadniny. Wiceprezes stowarzyszenia „Nadbużańskie dwory i pensjonaty”, członek zarządu Fundacji im. Ludwika Maciąga Eos, pasjonat fotografii. Swoje zamiłowanie do sztuki - jak podkreśla - zawdzięcza prof. L. Maciągowi, prof. Stanisławowi Bajowi i Maciejowi Falkiewiczowi. Inspiracji fotograficznych szuka w otoczeniu janowskich koni i krajobrazu nadbużańskich łąk i pól. Efekty jego pracy możemy oglądać na wirtualnej wystawie pt. „Podlasie Artura Bieńkowskiego”, której wernisaż odbył się online 8 lutego. Zdjęcia są dostępne portalach internetowych oraz facebookowych profilach Bialskiego Centrum Kultury, Galerii Podlaskiej oraz samego autora.

Na ekspozycję składa się 71 fotografii, które ukazują piękno podlaskiej przyrody, konie, a także ludzi. I choć są one prezentowane tylko w sieci, A. Bieńkowski potrafi dostrzec pozytywy wystawy online. – Wprawdzie to inna forma, ale równie ciekawa. Oczywiście fajnie jest, kiedy na wernisaż przychodzą ludzie, gdy można nawiązać bezpośredni kontakt z odbiorcami. Poza tym to także wydarzenie towarzyskie. Jednak czasy mamy takie, jakie mamy. Ale dostrzegam w tym także dobre strony. Dzięki sieci kultura ma większy zasięg – mówi fotograf, dodając, że zaledwie kilka minut po umieszczeniu na swoim profilu zdjęcia z Podlasia, pojawiają się komentarze i lajki, których autorzy pochodzą z Azji, Stanów Zjednoczonych czy Australii. – Pod kadrem przedstawiającym podlaską zimę mieszkanka Kuby napisała, że chciałaby choć raz w życiu dotknąć śniegu. Nie zdawałem sobie sprawy z tego, że można mieć takie tęsknoty. Bez wątpienia pandemia zmienia wymiar naszego przekazu. Trzeba się do tego przyzwyczaić i uczyć się tego – twierdzi autor zdjęć.

 

Ścigając chwile i światło

A. Bieńkowski podkreśla, że jego pasja narodziła się z potrzeby dzielenia się emocjami, a także tym, co go otacza. – Fotografia dała mi narzędzie, by móc pokazać piękno Podlasia, które jest dla mnie wyjątkowe. Może z racji tego, że tutaj się urodziłem, wychowałem, spędziłem lata młodości. To miejsce jest pełne kolorów – podkreśla, przyznając, że dlatego tak lubi fotografować pejzaże związane z kwiatami. Jednak wśród jego zdjęć nie brakuje też takich, które przedstawiają ludzi. – Ich fotografowanie jest dosyć trudne, ponieważ w takiej sytuacji człowiek często się usztywnia, robi nienaturalne rzeczy. A dla mnie liczą się moment i emocje. Wtedy zdjęcie posiada swój wymiar, wartość – opowiada, dodając, iż nie ma drugiej takiej samej chwili, blasku, światła. – W fotografii jest ono dla mnie najważniejsze. Dlatego czasami wręcz je ścigam – mówi A. Bieńkowski. A zapytany o receptę na dobre zdjęcie, odpowiada: – Żeby uchwycić ten właściwy moment, trzeba potrafić się zatrzymać w tym zapędzonym życiu, dostrzec to coś i dopiero nacisnąć spust migawki.

 

Pamiętajcie o ogrodach

Wśród prezentowanych na wystawie fotografii są także kadry przedstawiających stare, piękne chaty z kwiatami u płotu. Takich widoków na wsiach już prawie się nie spotyka. Dlatego A. Bieńkowski przyznaje, że jego misją jest ocalenie takich miejsc od zapomnienia, co robi poprzez swoje zdjęcia. – Krajobraz się zmienia. Przykładem są ogrody. Nie zachowujemy tego, co jest naturalne. Idziemy za modą, sadząc iglaki i trawę. Tymczasem każdy region powinien mieć swój charakterystyczny pejzaż. Przydomowe, pełne kwiatów ogródki są urokliwe i bardzo żałuję, że znikają z naszych wsi. Na szczęście na Podlasiu można je jeszcze spotkać – zaznacza.

 

Wyczulone oko

Prace autorstwa A. Bieńkowskiego pokazują wrażliwość autora i jego wyczulone na otaczający świat oko. Wśród prezentowanych zdjęć uwagę przykuwa kadr przedstawiający idącego krętą drogą starszego człowieka, któremu towarzyszy pies. – Pokazuje on to, co myślę o życiu: że nasza ścieżka nigdy nie jest prosta, a czasami bywa mocno kręta – tłumaczy autor. – Podczas jednej z moich warszawskich wystaw to zdjęcie zwróciło uwagę syna prof. Zbigniewa Religi – Grzegorza. Spodobało się tak bardzo, że postanowiłem mu je podarować – dodaje A. Bieńkowski.

Fotograf przyznaje, że nie przywiązuje wagi do aparatu, jakim robi zdjęcia. – Być może narażę się tym innym fotografom, ale zgadzam się ze słowami mojego znajomego fotografika Zenona Żyburtowicza, który mówił: „Dużo sprzętu, mało talentu”. Uważam, że najlepszy aparat to taki, który akurat mamy przy sobie. Ja posiadam zwykły analogowy. Poza tym wiele zdjęć robię telefonem komórkowym. Oczywiście chciałbym mieć lepszy sprzęt, ale nie to jest najistotniejsze. Najważniejsze to uchwycić moment – podkreśla A. Bieńkowski.

MD