Region
Źródło: JAG
Źródło: JAG

Uciążliwe sąsiedztwo

Mieszkańcy ul. Kilińskiego w Siedlcach narzekają na uciążliwe sąsiedztwo jednego ze sklepów spożywczych. Wszystkiemu winni są dostawcy, którzy notorycznie łamią prawo.

Ciężarówki przyjeżdżające do siedleckich delikatesów przy ul. Kilińskiego to zmora mieszkających tam ludzi. Od bladego świtu pod ich oknami przejeżdżają samochody dostawcze, fundując lokatorom regularną pobudkę. W dodatku niszczą chodnik i blokują wjazd oraz wyjazd z podwórka. – Nie mamy nic przeciwko temu, że ten sklep funkcjonuje. Mamy natomiast dość hałasu. Poza tym dostawcy przejeżdżają obok placu zabaw, co jest niebezpieczne dla dzieci. Kilkakrotnie zdarzyło się, że ciężarówki uszkodziły stojące na parkingu auta. Zniszczyły też chodnik. Ciekawe, kto za to zapłaci? – mówią oburzeni lokatorzy. – Ponadto już od wczesnych godzin porannych samochody dostawcze parkują w sąsiedztwie naszego domu, blokując nam wyjazd z podwórka, przez co spóźniamy się do pracy – skarżą się mieszkańcy.

Interwencja w ratuszu

Teren jest własnością miasta, dlatego lokatorzy postanowili interweniować w tej sprawie u władz Siedlec. Zresztą nie pierwszy raz. Kilka lat temu prezydent Mirosław Symanowicz wydał nakaz, by dostawy do sklepu odbywały się między 7.00 a 11.00. Kierowcy ciężarówek lekceważą jednak to zarządzenie i wjeżdżają na podwórko przez cały dzień. – Napisaliśmy prośbę o zamknięcie wjazdu od ul. Formińskiego. W petycji, pod którą podpisało się ponad 60 rodzin, wnioskowaliśmy także o to, by dostawy odbywały się od ul. Kilińskiego, gdzie jest bardzo wygodny podjazd z zatoczką, a także duża brama. Wniesienie przez nią towarów nie powinno stanowić problemu. Poza tym od strony ul. Formińskiego ustawiono znak zakazujący wjazdu, ale zniknął z dnia na dzień. Najwidoczniej utwierdziło to właścicieli sklepu, że wraz z lokalem kupili również drogę dojazdową do niego, co oczywiście jest bzdurą – tłumaczą mieszkańcy. Twierdzą, że od lat próbują dogadać się z właścicielem sklepu. Niestety, bezskutecznie.

Co na to prawo?

Art. 144 kodeksu cywilnego wyraźnie mówi, że „właściciel nieruchomości powinien przy wykonywaniu swego prawa powstrzymywać się od działań, które by zakłócały korzystanie z nieruchomości sąsiednich ponad przeciętną miarę, wynikającą ze społeczno-gospodarczego przeznaczenia nieruchomości i stosunków miejscowych”. Niestety, polskie prawo w konfliktach międzysąsiedzkich sprawdza się bardzo słabo. Nie dlatego, że jest złe, bo możliwości walki o swoje nam daje. Jak często bywa, największe kłopoty są z egzekucją prawa.


KOMENTARZ

Tomasz Marciniuk – rzecznik Urzędu Miasta

Sprawa delikatesów jest pogmatwana. Sklep chce, aby towar do niego był dostarczany od tyłu budynku, bo tak jest prościej i szybciej. Mieszkańcy natomiast uważają, że dostawy powinny odbywać się od ul. Kilińskiego, ponieważ samochody blokują im dojazdy do garaży, zabierają miejsce zabaw dzieciom. Tymczasem brama od ul. Kilińskiego jest za niska, aby przejeżdżały nią auta dostawcze.

Przed kilkoma laty ustawiono tam zakaz wjazdu informujący, że od ul. Formińskiego towar powinien być dostarczany tylko w określonych godzinach, a na placu może przebywać jednocześnie tylko jeden samochód. Takie rozwiązanie zaakceptowali również mieszkańcy. Niestety dostawcy łamią te postanowienia. Na podwórko wjeżdżają po dwie, trzy ciężarówki. W związku z tym zdarzało się, że po wezwaniu przez mieszkańców policjanci karali dostawców mandatami.

Jeśli chodzi o stronę miasta, to dojazd ten znajduje się jako planowana inwestycja wspólna z mieszkańcami. Niedawno odbyły się spotkania zarówno z mieszkańcami, jak i przedstawicielami delikatesów, na kanwie których postanowiliśmy zlecić koncepcje zagospodarowania tego placu. Po jej wykonaniu zaprosimy i mieszkańców, i delikatesy, żeby zaopiniowali naszą propozycję.

MD