Historia
Uczniowskie życie 1825/26

Uczniowskie życie 1825/26

Byli i tacy Polacy, którzy nie angażowali się w bieżącą walkę polityczną, ale starali się służyć krajowi w inny sposób. Młody, 30-kilkuletni płk Ludwik Kicki, który nie mógł się pogodzić z wybrykami W.Ks. Konstantego, w 1821 r. wziął dymisję i osiadając na roli zasłynął w swych dobrach na Podlasiu jako autor śmiałych przedsięwzięć.

Dziedzicząc dobra Krześlin w 1825 r. zapisał dla 152 włościan we wsiach Krześlin, Kownaciska, Borki, Przygody, Brzozowiec i Rzeszotkowice sumę 15280 zł (2280 rs) z której 5% miało być przeznaczone na zapomogi w sprzężaju dla potrzebujących chłopów. Trochę mniejszą sumę, bo 12200 zł, zapisał dla włościan gospodarzy w dziedzicznych dobrach Suchowola w pow. radzyńskim i znacznie mniejszą sumę w dobrach Łyniew w pow. bialskim. To ostatnie nadanie dlatego było skromniejsze, bo włościanie tych dóbr otrzymali już zapis Zofii z Matuszewiczów Kickiej w wysokości 7800 zł, Ludwik dodał tylko 7 tys., z czego 8%, tj. 560 zł, miano wypłacać co roku „decursive”. Wieśniacy nie mogli wiedzieć, że ich młody darczyńca ma przed sobą jeszcze tylko pięć lat życia i zginie w glorii chwały w bitwie pod Ostrołęką.

Trudną i mozolną pracę wykonywali ówcześni podlascy nauczyciele, kształcąc przyszłą elitę narodową. W tym czasie w szkole wydziałowej w Białej Podl. uczyli się: przyszły tytan pisarzy polskich Józef Ignacy Kraszewski i ojciec znanego encyklopedysty Jan Gloger, zaś w szkole wojewódzkiej w Łukowie syn ks. Antoniego Woronieckiego z Huszlewa – Ewaryst, zmarły później na Kaukazie. Przyjrzyjmy się jak wyglądało szkolne życie 13-letniego J.I. Kraszewskiego, opisany przez jego kolegę, późniejszego powstańca, inżyniera, rolnika, malarza, kolekcjonera i miłośnika historii ojczystej Jana Glogera. Dzień rozpoczynał się pobudką o 6.00. Po oporządzeniu się następowało o 7.00 śniadanie składające się z mleka grzanego lub kawy z dużą groszową bułką. Po śniadaniu biegli wszyscy na Mszę św. do fary, z wyjątkiem dni bardzo mroźnych. O 8.00 rozpoczynały się lekcje poranne, które trwały do 12.00, z jedną 10-minutową przerwą o 10.00. Po lekcjach porannych uczniowie szli do jadalni na obiad składający się na ogół z rosołu, sztuki mięsa i tzw. pieczystego lub jarzyn. Lekcje popołudniowe odbywały się zimą od 14.00 do 16.00, latem od 15.00 do 17.00. Po lekcjach był podwieczorek, o 19.30 wieczerza bez herbaty, którą wówczas uważano za lekarstwo, a o 21.00 szykowano się już na spoczynek. Jan Gloger wspominał: „We wtorki i czwartki miewaliśmy po południu rekreacje. Był to czas przeznaczony na pracę w domu i przechadzki za miasto, w maju na uroczyste majówki. Piłka zastępowała gimnastykę. Grać w piłkę chodziliśmy pod dozorem Adama Bartoszewicza w stronę przedmieścia Woli, za wielki zarosły trzciną staw zamkowy, lub na drogę bitą do Pohulanki. Piłki nie kupowały się, ale robiły w domu. Był to na zwitku pilśni kłębek nici wełnianych, obszyty w skórę”.

Do prywatnego repertuaru chłopięcych zabaw należały wyprawy na otoczony wysokim murem cmentarz farny, lub do ruin poradziwiłłowskiego zamku. „Tuśmy – pisze J.I. Kraszewski – biegali pod cień starych drzew, grali w piłkę… przypatrywali się przelatującym szosą podróżnym. Miał wówczas znaczenie każdy kurier, który w galopie przesuwał się tą drogą, pokaźniejszy każdy powóz”.

Nad pogłębianiem wiedzy 200 uczniów czuwało grono pedagogiczne na czele którego stał rektor Józef Preyss, wychowanek Akademii Wileńskiej, uczący algebry, geometrii i łaciny, poważny, spokojny, małomówny, systematyczny „z pozoru surowy dyrektor, w głębi duszy łagodny, słodki, przywiązany do młodzieży”. Profesorem języka francuskiego, niemieckiego i historii był Narcyz Klembowski, były wiarus napoleoński, który potrafił utrzymywać rygor niemal wojskowy. Najbardziej lubianym nauczycielem był Adam Bartoszewicz, wykładający język polski i matematykę, który rozbudził w uczniach gorące zamiłowanie do literatury ojczystej i zachęcał do gromadzenia „wypisów” lepszych pisarzy polskich. „Każdy z nas pomimo drogości papieru miał grube foliały wypisów” – wspominał Jan Gloger. J.I. Kraszewski potwierdzał „Z wypisów prof. Bartoszewicza poznałem się z poezjami Krasickiego, Naruszewicza, Niemcewicza i Brodzińskiego. Pieśni jego śpiewaliśmy na przechadzkach”. Starsi uczniowie chodzili z Bartoszewiczem od maja do lipca w rekreacje na praktykę geometryczną zdejmować pomiary i plany. „Pochód nasz z chorągiewkami przypominał wojsko. Bośmy mieli i mundurki granatowe na 6 guzików w 1 rząd zapinane, z kołnierzem stojącym białą tasiemką obszytym”- mówili z dumą uczniowie. 13-letni Józio Kraszewski już wówczas rwał się do pióra. Pisał wierszyki i powiastki ulotne, a nawet wydawał gazetkę z własnymi rysunkami (brakowało mu tylko papieru).

3 stycznia 1826 r. gazety ówczesne doniosły o śmierci cara Aleksandra I, ale nic nie zapowiadało zmiany polityki rosyjskiej. Późnym wieczorem 23 lutego 1826 r. gen. ros. Gendre, zausznik W.Ks. Konstantego, i kpt. żandarmerii Różański z konwojem żołnierzy przybyli do Mińska Maz., a stąd do posiadłości posła węgrowskiego Prota Lelewela. Nie zastano go w domu, ale z szaf, szuflad, kufrów zabrano wszystkie papiery gospodarskie i szpargały. Po północy aresztowano go w Warszawie i odstawiono go do więzienia na Lesznie. Odtąd przez dwa miesiące, do śledztwa, siedział sam w celi pozbawiony światła słonecznego. 15 marca 1826 r. oskarżony poseł jak zbrodniarz został postawiony przed Komisją Śledczą. Badali go prezes senatu Stanisław Zamoyski (wł. dóbr Jadów i Kołodziąż), wszechwładny Nowosilcow, gen. Kuruta i Kriwcow, admirał Kołzakow oraz trzech ministrów polskich, a za parawanem ukryty przysłuchiwał się W.Ks. Konstanty. W śledztwie niczego przestępczego mu nie udowodniono (ciągle pytano, czy zna płk Krzyżanowskiego), ale tylko dzięki protekcji wpływowych osób 22 kwietnia został zwolniony.

1 sierpnia 1826 r. ukończył szkołę wydziałową w Białej Podl. i przeniósł się do gimnazjum w Lublinie J.I. Kraszewski.

Józef Geresz