Komentarze
Ufo i drinki z palemką

Ufo i drinki z palemką

Swego czasu furorę robiły książki szwajcarskiego pisarza i publicysty, autora koncepcji wpływu istot pozaziemskich na życie ludzi w czasach przedhistorycznych Ericha von Dänikena.

Pośród wielu teorii pojawiła się i ta, że wiele opisów biblijnych to relacje spotkań… z UFO. Pisarz twierdzi, że np. historia zburzenia Sodomy i Gomory (Rdz 19) to w istocie wybuch bomby atomowej, zaś objawienie Ezechiela to ni mniej, ni więcej tylko relacja z… lądowania statku kosmicznego! Czyż fragment: „Patrzyłem, a oto wiatr gwałtowny nadszedł od północy, wielki obłok i ogień płonący (oraz blask dokoła niego), a z jego środka [promieniowało coś] jakby połysk stopu złota ze srebrem, «ze środka ognia». Pośrodku było coś, co było podobne do czterech istot żyjących.

Oto ich wygląd: miały one postać człowieka” (Ez 1,4-5) nie pasuje do rzeczonej wizji? – pytał retorycznie pisarz. Idealnie!

Przyznam, że kiedy zaczytywałem się książkami Dänikena we wczesnej jurnej – durnej młodości, sporo namieszały mi w głowie. Wszystko do siebie pasowało! Każdy biblijny opis, każde widzenie prorockie, dotąd trudno zrozumiałe fragmenty Pisma Świętego, ba, nawet wydarzenia z życia Jezusa można było zinterpretować przez podsunięty przez niego klucz. Efekt był piorunujący! Wiarygodność wydawała się być stuprocentowa. Oto jesteśmy dziećmi kosmitów! Pomogli nam zbudować cywilizację! Chrystus był kosmitą! Bo piramidy, rysunki z Nazca, artefakty odnalezione w ruinach starożytnych cywilizacji etc…

Na szczęście szybko przeszła mi fascynacja rewelacjami pisarza. Nauka zresztą dość łatwo obaliła jego tezy. Ale okazuje się, że danikenowska metodologia oddziaływania (ściślej rzecz ujmując: prania mózgu) ma się dziś znakomicie.

Uwielbiamy uproszczenia! Ułatwiają życie, zwalniają z poszukiwania prawdy – ot, wystarczy podstawić tylko odpowiedni klucz interpretacyjny i wszystko zaczyna (samo!) układać się w spójną całość. Szufladki zapełniają się błyskawicznie. A kiedy jeszcze „podleje” się wszystko pseudonaukowym bełkotem, nakręci parę filmów, postawi celebrytów, którzy autorytatywnie potwierdzą prawidłowość myślenia, wszystko gotowe. Fakty przestają się liczyć! Podobnie jak argumenty rozumu. Pozamiatane!

Drogi na skróty zawsze kusiły swoją atrakcyjnością i prostotą. Rzadko jednak podejmujący je zdają sobie sprawę, że wybranie ich wiąże się z uwięzieniem myślenia w stereotypach, zgodą na naiwność i wydaną w ręce manipulatorów prawdą – to „haracz” za ów, wspomniany wyżej, dyskusyjny intelektualny komfort zwolnienia z konieczności dociekania prawdy. Świat jest łopatologicznie prosty, więc nie trzeba podejmować wysiłku, by go „roztłumaczyć” – czyż to nie atrakcyjne? Inni zrobią to za nas. Podsuną przed oczy przetrawioną informacyjną papkę. Nie trzeba nawet gryźć – wystarczy połknąć. Jeśli ktoś ma wątpliwości, wystarczy wejść w sieć i odpalić Onet, Wirtualną Polskę albo Pudelka. A zatem można odprężyć się, wygodnie rozsiąść w fotelu, włączyć „Taniec z gwiazdami” albo film, w którym wszystko z góry wiadomo: kto wygra, kto jest dobrym i złym policjantem, jak się skończy, sącząc przy tym piwsko albo drink z palemką.

Ks. Paweł Siedlanowski