Ukazać bogactwo regionu
W ramach przedsięwzięcia rozpoczęła się rewitalizacja szat liturgicznych i złotnictwa ze zbiorów placówki. - Unikatowe obiekty ujrzą teraz światło dzienne, a w dalszej perspektywie zostanie umożliwione dla wszystkich wirtualne zwiedzanie wystawy obejmującej materialne dziedzictwo regionu - mówi Dorota Pikula, kustosz Muzeum Diecezjalnego. Placówka otrzymała na realizację projektu grant z ministerstwa kultury. W pracach badawczych pomagają przebywający gościnnie w Siedlcach pracownicy Instytutu Sztuki Polskiej Akademii Nauk w Warszawie. - Chcemy pokazać przedmioty znajdujące się w zasobie muzeum. Pierwsza wystawa poświęcona będzie tkaninom liturgicznym, a druga wyrobom złotniczym, które funkcjonowały w świątyniach diecezji siedleckiej - mówi Piotr Jamski, historyk sztuki z IS PAN.
– Mam nadzieję, że po zakończeniu tego projektu w prosty sposób – poprzez stronę internetową – będzie można zobaczyć, jakie piękno towarzyszyło kiedyś liturgii kościelnej Kościoła rzymskokatolickiego, unickiego i prawosławnego – dodaje.
Tkaniny zgromadzone w muzeum pochodzą głównie z XVIII w. i XIX w. – Są też przykłady dużo wcześniejsze, z końca XVI w., i niemal współczesne, czyli z końca XX w. – zauważa P. Jamski, który ma za zadanie m.in. profesjonalnie sfotografować eksponaty. Wśród nich są szaty liturgiczne: dalmatyki, ornaty, kapy, stuły i manipularze z różnych kościołów diecezji. Stanowią interesujący zbiór strojów w pięknych kolorach, z bogatą aplikacją, wykonane są ręcznie, haftowane złotą, srebrną i jedwabną nicią. – Zostały zebrane przez kustoszy muzeum przez wiele lat funkcjonowania placówki. Trafiały z parafii jako darowizny księży, biskupów, również jako zakupy, po to, żeby zebrać zbiór, który ukazuje bogactwo, różnorodność i historię tego rejonu właśnie poprzez tkaniny – zaznacza historyk sztuki.
Zwraca uwagę, że hafty, które zdobią historyczne szaty liturgiczne, powstawały przez kilka miesięcy i potrzeba było do tego kilku osób. – Materiały przybywały z fabryk w Lyonie na południu Francji, weneckich, mediolańskich czy rzymskich. Szaty były wykonywane z tkanin świeckich: równie dobrze mógł z nich powstać ornat dla biskupa, jak i wspaniała suknia dla księżnej. Często też się zdarzało, że gdy księżna zmieniła figurę i nie mogła włożyć na siebie sukni, darowała ją Kościołowi. Z tych kawałków były szyte ornaty – opowiada P. Jamski.
Osiemnastowieczne patchworki
W dawnych czasach mało powszechny był kolor. – Zafarbowanie tkaniny na czerwono, kobaltowo czy seledynowo wiązało się z dużymi kosztami, więc na pewno Siedlce w tamtych czasach nie wyglądały tak kolorowo jak dziś. Kiedyś tego koloru było mało, więc każdy skrawek pięknie wykonanego materiału był szanowany, prany, aby jak najdłużej służył. Stąd mamy ornaty złożone z kilkunastu elementów różnych tkanin, można o nich powiedzieć: osiemnastowieczne patchworki – podkreśla historyk sztuki.
Kustosz muzeum zwraca szczególną uwagę na jeden z eksponatów – mitrę (nakrycie głowy) z pierwszej połowy XVIII w., która była przeznaczona dla biskupa Franciszka Antoniego Kobielskiego. – Została wykonana z tkaniny brokatowej. Bardzo ciekawy jest haft płaski wykonany nicią jedwabną, złoconą. Z jednej strony na owej mitrze jest św. Franciszek, z drugiej św. Antoni – w nawiązaniu do patronów bp. F.A. Kobielskiego. Interesujące jest dla nas odkrycie, jak została obrzeżona owa mitra, bowiem jest to barokowe obramienie – ręczny haft bardzo pięknie wykonany jedwabną nicią. Warto też zwrócić uwagę na fanonys, czyli dwie taśmy, które opadają na plecy biskupa – również obrzeżenie barokowe. Na końcach, poza frędzlami, które są widowiskowe, jest też herb biskupa – herb Poraj. To niezmiernie interesujące choćby z tego względu, że współczesne mitry nie są już tak przygotowywane. Są dużo skromniejsze, nie nawiązują w ten sposób do postaci, patronów – opisuje D. Pikula.
Na nowo przyjrzeć się eksponatom
Przy okazji realizacji projektu weryfikowane lub uzupełniane jest pochodzenie eksponatów. – Opis merytoryczny, powiązanie z poszczególnymi osobami, które mogły stać za powstaniem danego ornatu czy mitry, jest żmudną pracą historyka. Na początku zachwycamy się formą obiektów, a potem zaczynają się mozolne poszukiwania, co z danym eksponatem się działo i jakie przyczyny sprawiły, że obecnie znajduje się w zbiorach muzeum – zaznacza P. Jamski. Dodaje, że ważnym zadaniem jest przegląd zasobów i poddanie ich weryfikacji, czy „dotychczasowe ustalenia historyków sztuki wytrzymują próbę czasu”. – Dokonujemy dokumentacji fotograficznej całości i detali, nie tylko widocznych na pierwszy rzut oka, ale też próbujemy fotografować podszewki, kanwy, elementy koronkowe. W ten sposób możemy łatwiej dookreślić pochodzenie danego elementu przedmiotu liturgicznego – tłumaczy historyk sztuki.
Kustosz muzeum dodaje, że realizacja projektu stwarza okazję, aby przyjrzeć się staranniej obiektom. – Opisujemy, weryfikujemy zrobione wcześniej notatki, żeby potem – jeśli ten obiekt nie jest wyeksponowany – móc go pokazać na wystawie internetowej. Mam wrażenie, że to będzie bardzo ciekawe. Może nawet pasjonujące dla tych, którzy odkryją uroki tkanin, haftów i tych wszystkich wartości – podsumowuje D. Pikula.
Wirtualna wystawa dostępna będzie najprawdopodobniej pod koniec października.
HAH