Historia
Ukończenie magistrali i manewry pod Brześciem (1823 r.)

Ukończenie magistrali i manewry pod Brześciem (1823 r.)

W 1823 r. ukończono na Podlasiu inwestycję na wskroś nowoczesną, odpowiadającą ówczesnemu postępowi cywilizacyjnemu. Był to ostatni odcinek szosy Warszawa - Brześć.

Budowniczowie tej mistrzowsko przeprowadzonej z punktu widzenia inżynieryjnego magistrali musieli pokonać liczne trudności – bagna, trzęsawiska i błota, m.in. na terenie obecnej gminy Terespol bagna rzeki Czapelki i rozlewiska Bugu. Usypano ogromne groble, jak np. pod Terespolem, gdzie miejscami na jeden sążeń drogi (1,7 m) tonęło w namule po 55 sześciennych sążni ziemi i żwiru, układając na nich nawierzchnię z tzw. szabrowanego kamienia. Cała droga miała długość 25 mil staropolskich (1 mila – 7,6 km), 178 staj nowopolskich (1 staja – 1,067 km), 185,5 wiorsty , zaś licząc w kilometrach – 189 km i 926 m.

Wybudowano także stalowy most wiszący nad Bugiem, łączący Terespol z Brześciem, o rozpiętości 135 m, zaprojektowany i wykonany przez holenderskiego inż. H. Singelsa, most na Czapelce i liczne przepusty. Droga do Brześcia miała koronę szerokości ponad 10 m, nawierzchnię o szerokości 5,40 m i grubości 27 cm (podkład z kamienia łamanego, a na nim warstwa tłucznia). Wzdłuż traktu wzniesiono tzw. dróżniczówki I i II klasy oraz domy dla konduktorów i strażników. Na poboczach ustawiono słupki stajowe i setkowe oraz słupy pocztowe. Wysokie nasypy zabezpieczono barierami. Cały trakt podzielony był na stacje długości 2-3 mil, zamknięte rogatkami, które otwierano po uiszczeniu przez podróżnego opłaty. Przy rogatkach były budki dla pobierających opłaty. Wszystkie poręcze, rogatki, słupy i budki pomalowano barwami narodowymi. Stacje pocztowe były w Miłosnej, Mińsku, Kałuszynie, Mingosach, Siedlcach, Zbuczynie, Międzyrzecu, Sycynie, Białej, Zalesiu, Terespolu i Brześciu.
Latem 1823 r. odbyły się wielkie manewry armii polskiej i rosyjskiej pod Brześciem. Wzięło w nich udział 29 tys. żołnierzy polskich i 34 tys. żołnierzy rosyjskich. Wojsko polskie przemaszerowało nowo wybudowaną szosą brzeską. „Słodyczy podobnego marszu doznałem w całej pełni, gdy obładowany ciężkim ekwipunkiem, bronią i amunicją, skrępowany niezliczonymi ledewerkami, ściśnięty opiętym ubraniem dążyłem w zapale z pułkiem 1 strzelców pod Brześć” – wspominał Józef Patelski. Można dodać, że żołnierze polscy maszerowali w długich płaszczach, wzorem rosyjskim sięgajacych kostek, a mundury mieli zwinięte nad ładownicą.

Na manewry przybył car Aleksander I z młodszymi braćmi Mikołajem i Michałem, 26-letni książę Wilhelm (późniejszy cesarz niemiecki) z oficerami pruskimi, wyżsi oficerowi austriaccy, hanowerscy i holenderscy. Wojskiem polskim dowodził Wielki Książę Konstanty. Terespol i Brześć zaludniły się jak nigdy. W Brześciu przeszło 60 tys. ludzi i ok. 17 tys. koni defilowało ponad siedem godzin przed carem i jego olbrzymią świtą. Podczas defilady koń jednego z oficerów Korpusu Litewskiego kopnął cesarza Aleksandra w nogę. Monarcha wytrzymał to dzielnie i nie pozwolił Wielkiemu Księciu Konstantemu ukarać jeźdźca.
Manewry zakończyły się na początku września. Założeniem ich był ruch grupy A, maszerującej dwoma traktami od strony Białegostoku ku Brześciowi, przeciw grupie B, która miała bronić przeprawy przez rzekę Leśną. Grupa ta została odparta i cofnęła się 3,5 km od Brześcia. Podczas odwrotu z grupy B, a więc ze strony polskiej, padło kilkadziesiąt pocisków rakietowych. Oddziały artylerii wojska polskiego wyposażone w łoża rakietnicze, służące do miotania tzw. rac kongrewskich, były dumą ówczesnej armii polskiej. Następnego dnia pontonierzy polscy szybko i sprawnie postawili na Bugu dwa mosty pontonowe, po których przeszło całe nasze wojsko. Ćwiczenia te kosztowały naszą armię 200 tys. 377 zł.
Po manewrach wojsko polskie kierowało się w stronę Warszawy. Jak zapisał uczestnik manewrów: „Piękna pogoda, prawdziwa złota polska jesień towarzyszyła powracającym spod Terespola pułkom. Wszędzie witano serdecznie żołnierzy wojska narodowego, zwłaszcza na pograniczu, gdzie od dawna nie widziano polskiego munduru. Wioski i zaścianki drobnej szlachty podlaskiej prześcigały się w gościnności, fetowano naszych wojaków, częstowano czym kto mógł. Na postojach bawiono się i tańczono”.
W drodze powrotnej nie wszystkie oddziały polskie maszerowały szosą brzeską. Część wojska skierowano drogą gruntową przez Neple, Zaczopki, Janów, Konstantynów, Kornicę, Łosice. Dom Ignacego Wężyka w Wólce Nosowskiej, zwanej wtedy Wolą, został nawiedzony niemal przez wszystkich jego dawnych kolegów z armii lub znajomych z czasów sejmu w stolicy. Coraz to nowi oficerowie z dniem każdym na śniadanie, obiad lub nocleg przybywający z ciekawością byli oglądani przez jego siedmioletniego synka Władysia, przyszłego sławnego podróżnika i pamiętnikarza. Z wizytą przybyli m.in. gen. Franciszek Żymierski (przyszły bohater spod Grochowa), gen. Ignacy Blumer, gen. Zygmunt Kurnatowski, gen. Izydor Krasiński (znany z Siedlec i Terespola w 1794 r.), gen. Wincenty Krasiński – ojciec przyszłego sławnego poety i wieszcza narodowego. Car Aleksander I wracając z manewrów był natomiast wraz z bratem swoim W.Ks. Konstantym na obiedzie w Konstantynowie u pięknej hr. Aleksandrowicz z d. Ledóchowskiej. Mały Władysław Wężyk zapamiętał, że powracający z rewii oficerowie rozmawiali o hr. Wacławie Rzewuskim zwanym emirem, o jego pysznych tureckich strojach i pięknych koniach, którymi się w Brześciu przed cesarzem Aleksandrem popisywał.

Młody chłopak zwrócił jednak uwagę, że niektórzy niżsi oficerowie rozmawiali coś z sobą, ale ciszej, o więzieniach, degradacjach, aresztach i mówili z jego ojcem Ignacym niemal przez całą noc o pogarszającej się doli kraju, ale przyjazd jakiegoś generała przerwał ich rozmowę.

Powracające szosą brzeską wojsko nagminnie handlowało wódką i tytoniem, co doprowadzało do rozpaczy urzędników skarbowych. Pułki rosyjskie wracające do Warszawy przodowały w tej akcji.

Józef Geresz