Unicka podróż do Petersburga i jej skutki. Świadectwo kronikarza
Spostrzegłszy duchownego, zgromadzone przed świątynią kobiety zaczęły wołać: „Dajcie nam pasterza, a nie wilka, bo my wilka wypędzimy”. Wtedy kozacy wdarli się na przykościelny cmentarz i zaczęli je katować nahajkami. Nie chcąc na to patrzeć, dziekan wsiadł na bryczkę i odjechał, zaś proboszcz - Galicjanin zaryglował się na plebanii.
Z uwagi na fakt, iż skatowane ofiary nie mogły się ruszać, wójt był zmuszony porozwozić je do domu furmankami. Kiedy naczelnik powiatu wszczął śledztwo, chcąc dowiedzieć się, kto jest najbardziej winien parafialnego oporu, wszyscy, bez wyjątku, oświadczyli, iż są gotowi ponieść konsekwencje. Skazano więc mężczyzn na zapłacenie 10 rubli kary, a kobiety – po 5 rubli. Prócz tego trzy roty piechoty i 200 kozaków stacjonowało przez miesiąc w miejscowości, żywiąc się na koszt parafii.
Pod datą 24 czerwca 1872 r. K. Kraszewski zapisał: „Przez ten czas najgłówniejszym u nas wypadkiem są niespokojności między włościanami z powodu silnej opozycji, jaką stawią w nakazanych odmianach obrządkowych kościoła unickiego… Nakładają na wsie kontrybucje, ale chłopi płacą i stoją przy swoim albo i płacić nie chcą wcale. Rząd ma z nimi kłopot niemały i przekonywa się teraz, że ich nie kupił sobie, choć prawdę rzekłszy naszą kieszenią sowicie ich płacił. W Łomazach, Kodniu, Piszczacu itd. kozacy stoją i niepiękne się tam sceny nawet dzieją…”. Pamiętnikarz nie rozwinął ostatniego zdania…
Można tylko dodać, że parafianie z Łomaz wielką sympatią darzyli ks. Aleksandra Starkiewicza, którego – z podpuszczenia administratora Popiela – władze rządowe usunęły jako systematycznego nieprzyjaciela rusycyzmu i prawosławia. Jako że wierni stanęli w jego obronie, nie żałowano im nahajów i udręczeń.
Trwający w oporze Piszczac stanowił przykład dla innych parafii. Parafianie piszczaccy zamknęli cerkiew i plebanię, a klucze ukryli. Blisko połowa mieszkańców została obatożona i zabrana do więzień. Przez dwa miesiące parafia musiała żywić kilka sotni kozaków i płacić kontrybucje. W Kodniu również kwaterowało 200 kozaków będących na utrzymaniu mieszkańców. Celem zapłacenia kar ostro licytowano gospodarskie rzeczy. Część ludności aresztowano i zabrano do więzień w twierdzy brzeskiej. Pod datą 24 czerwca K. Kraszewski zanotował dodatkowo: „Chłopi pono do Petersburga deputację posłali, a władzom miejscowym stawią się bardzo hardo i śmiało”.
Przy okazji omawiania biografii Symeona Pawluka wspomniałem, że stanął on na czele delegacji do cara nad Newę. Z zapisu K. Kraszewskiego wynika, że stało się to w pierwszej połowie 1872 r. Oczywiście pamiętnikarz nie wiedział, jaki był efekt podróży i że cesarz obiecał dać odpowiedź na przedstawioną petycję w sprawie prześladowań i swobodnego wyznawania religii, ale odesłał delegatów do D. Tołstoja, ministra oświaty i spraw wewnętrznych. Z kolei Tołstoj oświadczył im wprost, że rząd nie będzie tolerował wyznania unickiego i odesłał ich do gen. Trepowa – „Gradonaczalnika” Petersburga. Ten poddał ich sześciodniowemu śledztwu, usiłując dowiedzieć się, kto organizował bunt. Mimo iż delegaci nikogo nie wskazali, podejrzenie padło na Pawluka. Po powrocie na Podlasie został on wezwany na dochodzenie – pod zarzutem zuchwalstwa i samowolnego przekroczenia granicy. Kilka dni spędził w areszcie, do niczego się nie przyznając. Wyprawa nad Newę nie pozostała jednak bez skutku. W czerwcu 1872 r. – z polecenia cara Aleksandra II – D. Tołstoj, podwójny minister i oberprokurator Świętego Synodu, zwołał do Petersburga naradę, na której powołano komitet nadzwyczajny ds. diecezji chełmskiej. Miał on ocenić sytuację na Podlasiu i Chełmszczyźnie, uzgodnić posunięcia władz duchownych i świeckich, jak również wskazać środki zmierzające do przywrócenia porządku. Posiedzenie komitetu odbyło się 5/17 czerwca 1872 r. Przewodniczył mu namiestnik Królestwa Polskiego gen. T. Berg, a uczestniczyli: szef żandarmerii Piotr Szuwałow, gubernatorzy z Lublina i Siedlec oraz administrator Popiel. Opracowano wówczas instrukcję, według której administrator diecezji chełmskiej miał wyjaśnić duchowieństwu i wiernym [w celu ich uspokojenia – J.G.], że rząd nie zamierza zmuszać unitów do przyjęcia prawosławia, a jedynie usunąć z cerkwi naleciałości łacińskie [nie odpowiadało to prawdzie – J.G.]. W następnych punktach instrukcji przewidywano, że w przypadku wzburzeń należy aresztować przywódców, a jeśli to nie wystarczy, karać całą wieś lub parafię. Duchowni poszkodowani przy zmianie obrządku winni byli otrzymać odszkodowanie, zaś środki miały pochodzić z kar nałożonych na opornych parafian. Postanowienia komitetu zaaprobował 10/22.06.1872 r. car Aleksander II. W zasadzie było to usankcjonowanie dotychczasowego postępowania gubernatora Gromeki. Instrukcję, jako tajną, przekazano naczelnikom powiatów w guberni siedleckiej i lubelskiej. Unici nie zamierzali bynajmniej tchórzyć wobec wytycznych… Pod datą 8 lipca 1872 r. K. Kraszewski zanotował: „Włościanie ciągle się burzą przeciw księżom unickim, którzy jakichkolwiek w obrzędach dopuszczają się odmian i nawet ryzykownie i śmiało poczynają. Rząd ma z nimi trudność niemałą, ale zapewne zrobi, jak zechce. Mówią, że wielu księży unickich dawnego kroju na żadne ustępstwa nieprzystających wywożą… chłopi unici tymczasem ciągną dużymi gromadami na odpusty do kościołów katolickich i spore składają tam ofiary, a jak gdyby umyślnie manifestować się chcieli, idą śpiewając pobożne pieśni polskie, tom słyszał i widział sam”.
Józef Geresz