Komentarze
Unieważnione poczucie przyzwoitości?

Unieważnione poczucie przyzwoitości?

W chwili, gdy piszę te słowa, trwają poszukiwania księdza Sławomira. Być może Państwo, czytający ten felieton, macie większą wiedzę, niż ja obecnie. Rzecz będzie nie o poszukiwaniach, a o komentarzach, jakie pojawiły się przy okazji tego smutnego wydarzenia, a szerzej: o odpowiedzialności za słowo i granicach wolności.

Cóż możemy zatem przeczytać na portalu siedleckiego lokalnego tygodnika tuż po podaniu informacji o zaginięciu? Oto ktoś sugeruje …wniebowzięcie, ktoś  składa wyrazy współczucia rodzinie oraz żonie i dzieciom,  ktoś inny konstatuje, że „na 100% Talibowie Go porwali.” I przewiduje, że „niedługo kościół ogłosi zbiórkę na okup za księcia… Szykujmy kasę wierni” – wzywa. „Do czasu, kiedy kościół nie ogłosi zbiórki, pieniądze możecie wpłacać na moje konto, ja później wszystko przekażę odpowiednim władzom kościelnym”. Oczywiście cała sytuacja stała się pretekstem dla wyrażenia nienawiści wobec Kościoła i kapłanów, rzuceniu oskarżeń, pomówień – często zupełnie niezwiązanych z głównym tematem informacji. Oszczędzę Państwu przykładów – no może jeszcze tylko ten: sygnujący wypowiedź nickiem „on” pisze: „Haha, człowiek całe życie oddał się jakiejś śmiesznej religii i teraz skończył, jak skończył. I po co to się było modlić przez te wszystkie lata, po co łykać te opłatki (…) i inne celebracje? […]”.

Nie wiem, czy administrator portalu akurat przysnął, czy wspomniane komentarze przepuścił świadomie, dodając w ten sposób smaczku newsowi. Obie wersje są prawdopodobne, mimo że – jak zapisano stopce forum – „wypowiedzi naruszające zasady współżycia społecznego albo będące w sprzeczności z obowiązującym prawem zostaną wyeliminowane. Autorzy komentarzy naruszających dobra osobiste innych mogą być pociągnięci do odpowiedzialności cywilnej lub karnej”. Zapis jest, bo też i być musi. Ale, jak się okazuje, niewiele z niego wynika. Nie tylko tu. Najsmutniejsze, że jest to powszechna praktyka wielu portali społecznościowych, które czują się zupełnie bezkarne w tej materii, przy czym owa zasada nie dotyczy tematów dyskusji, które dotykają spraw pozostających w ścisłym kanonie poprawności. Tutaj akurat pieczołowitość admina, przekładająca się na tropienie wszelkich nieprawomyślnych głosów uczestników forum, jest zadziwiająca. Sam się o tym wielokrotnie przekonałem. Jak wiadomo sytuacja, gdy zamieszczając jakąkolwiek informację (nawet tak tragiczną jak wspomniana wyżej) można dołożyć „czarnym”,  nie podlega ochronie. Wszystko zatem jest dozwolone.

Wolność, którą daje Internet (zwłaszcza, gdy nie trzeba ujawniać swoich personaliów, a więc w praktyce odpada odpowiedzialność za wszelkie brednie, jakie się wypisuje) stwarza wirtualną  przestrzeń, gdzie wypowiedzieć może się każdy, na dowolny temat, w dowolnym czasie. Pozostaje jednak inna ważna kwestia, bez rozstrzygnięcia której trudno mówić o rozwoju: troskę o prawdę, odpowiedzialność za słowo, wypowiedziany osąd, rzuconą obelgę. Jest to nie tylko pytanie o odpowiedzialność moralną administratora forum, portalu – on jest zaledwie jednym z ogniw procesu informacyjnego – ale też o ludzkie odruchy, wewnętrzne predyspozycje piszących, ich wiarygodność. Mam tu na myśli np. zdolność do empatii, minimalnego przynajmniej obiektywizmu w ocenie sytuacji, przewidywania reakcji bliskich zaginionego księdza, którzy doświadczają i tak wystarczająco dużo bólu itp.

Czy ukrycie swojej twarzy za nickiem jest wystarczającym powodem unieważnienia poczucia przyzwoitości? Czy wolność to ocean, który nie ma granic – czy może jednak jej kresem jest godność i wolność drugiego człowieka? I wreszcie: czy odebranie komuś pałki i wręczenie laptopa z dostępem do szerokopasmowego internetu (aby w gruncie rzeczy robił to samo, co dotąd, tylko w sposób subtelniejszy, bardziej „cywilizowany”, bez wychodzenia z domu) jest już wystarczającym dowodem na to, że dokonał się postęp cywilizacyjny? Odpowiedzcie sobie Państwo sami na te pytania.

Ks. Paweł Siedlanowski