Historia
Źródło: ARCHIWUM
Źródło: ARCHIWUM

Upamiętnić bohatera

Zależy mi na tym, by mieszkańcy Mostowa pamiętali o swoim rodaku, który w 1940 r. został zamordowany w Katyniu - mówi Tadeusz Jaszczuk, opowiadając o planach uhonorowania por. Franciszka Derkacza (Imirskiego) tablicą oraz dębem pamięci.

Mostów to dzisiaj licząca niespełna 200 mieszkańców wioska w gminie Huszlew. Przebiega przez nią droga krajowa nr 19 Lublin - Białystok. Jest siedzibą parafii Matki Bożej Anielskiej. Stąd także wywodzi się człowiek, której nazwisko figuruje na liście katyńskiej. Tadeusz Jaszczuk z Mostowa, wieloletni organista w parafii św. Antoniego Padewskiego w Huszlewie obecnie pracujący w parafii Paprotnia, losami Franciszka zainteresował się po rozmowie ze znajomym, nieżyjącym już Hieronimem Bolestą z Wyczółek. - Kolega zbierał materiały do książki o katyniakach ziemi łosickiej. Ponieważ mieszkam po sąsiedzku ze Zbigniewem Derkaczem, synem jedynego brata Franciszka - Stanisława, poprosił mnie o pomoc w zdobyciu zdjęcia do biogramu F. Derkacza. Okazało się, że zdjęcia Franciszka, które się zachowały, są w rękach cioci Zbigniewa mieszkającej wtedy w domu nauczyciela w Ptaszkach.

Udało nam się je wypożyczyć i skopiować. Dzięki temu notatka biograficzna o wywodzącym się z Mostowa aspirancie Policji Państwowej Franciszku Derkaczu, w publikacji „Katyniacy Ziemi Łosickiej” została wzbogacona o fotografię – tłumaczy T. Jaszczuk. I dodaje, że społeczności wielu miejscowości upamiętniły „swoich” katyniaków, nawet jeśli tylko pracowali w danym miejscu. Tymczasem mieszkańcy Mostowa nie wiedzą o urodzonym tutaj F. Derkaczu. – Ze śp. H. Bolestą rozmawialiśmy, że warto byłoby pamięć o nim ocalić dla pokoleń poprzez tablicę informacyjną przy kościele oraz dąb pamięci przy szkole – dodaje T. Jaszczuk.

 

Zdolny i sumienny

Biogram por. Franciszka Derkacza (Imirskiego) znalazł się w książce „Katyniacy Ziemi Łosickiej. W 80. rocznicę mordu katyńskiego i 100. rocznicę zwycięstwa nad bolszewikami – Niezłomnym Obrońcom niepodległości i Męczennikom bestialsko zamordowanym w sowieckich łagrach” (Łosice 2020). F. Derkacz urodził się 17 grudnia 1904 r. jako syn Leona i Pauliny Derkaczów w Prosnowie – dzisiaj to część Mostowa. W 1928 r. ukończył Państwowe Seminarium Nauczycielskie w Leśnej Podlaskiej. Bezpośrednio po uzyskaniu dyplomu maturalnego odbył szkolenie podchorążych rezerwy piechoty, które ukończył z wynikiem bardzo dobrym, a po nim otrzymał nominację na stopień plutonowego podchorążego. Awansowany został w 1934 r. na sierżanta podchorążego. W tym samym roku objął obowiązki dowódcy plutonu strzeleckiego w 22 Pułku Piechoty w Siedlcach. W 1935 r. otrzymał awans na stopień podporucznika rezerwy. We wniosku nominacyjnym tak charakteryzowano jego postawę i umiejętności: „Energiczny i z inicjatywą. Poczucie honoru i godności osobistej b. wysokie. Obowiązkowy, pilny, ambitny, koleżeński, w stosunku do służby wojskowej bez zarzutu, lojalny. (…) W pracy sumienny, dokładny, planowy, dobry wykonawca. Wywiera dobry wpływ na otoczenie, do rygoru przyzwyczajony. W stosunku do podwładnych bez zarzutu, dbały. Nadaje się na dowódcę plutonu strzeleckiego”.

W 1930 r. F. Derkacz wystąpił z wnioskiem o zmianę nazwiska. Zgodę uzyskał i przyjął nazwisko Imirski. W tym samym roku podjął służbę w Policji Państwowej. Cztery lata później, pracując w Komendzie Miejskiej Policji Państwowej w Łodzi, uzyskał awans na stopień aspiranta. W sierpniu 1939 r. ożenił się z Heleną Staroń. Po 17 września 1939 r. w nieznanych okolicznościach dostał się do sowieckiej niewoli i został osadzony w Kozielsku. Zginął w Katyniu w 1940 r., mając 36 lat.


Zrozumiałam ich tęsknotę

PYTAMY Agatę Wasilewską, prezes Towarzystwa Miłośników Ziemi Sarnackiej, współautorkę książki „Katyniacy Ziemi Łosickiej”.

 

Co w Pani przypadku było impulsem do zbierania informacji o ofiarach zbrodni katyńskiej związanych z Sarnakami?

 

W 2009 r. ówczesny prezes Towarzystwa Przyjaciół Ziemi Łosickiej Tomasz Dobrowolski zaproponował współpracę Towarzystwu Miłośników Ziemi Sarnackiej, stawiającemu pierwsze kroki, i zachęcił do włączenia się w ogólnopolską akcję „Katyń – ocalić od zapomnienia”. W Łosicach już we wrześniu 2009 r. odsłonięto płytę pamięci ofiar Katynia, a certyfikaty dębów pamięci pozyskane przez TPZŁ zostały wręczone przedstawicielom poszczególnych gmin powiatu łosickiego. W 2010 r. zorganizowałam uroczystość posadzenia na starym cmentarzu w Sarnakach dziewięciu dębów. Wcześniej, by uzasadnić to wydarzenie, szukałam informacji o osobach, które postanowiliśmy upamiętnić. Po tej uroczystości T. Dobrowolski poprosił o przygotowanie biogramów z myślą o zbiorczej publikacji. Powstały szybko i zawierały podstawowe informacje, do których na tym etapie pracy dotarłam, ale kwestia druku odłożona została na później.

 

Temat powrócił w 2020 r.

 

Zależało nam na tym, by w ten sposób uczcić 80 rocznicę mordu katyńskiego. Te dziesięć lat, które minęły od chwili, gdy zmierzyliśmy się z tematem, wyszły mu na dobre. Przede wszystkim okazało się, że bohaterów zamordowanych w Charkowie, lesie katyńskim i Kalininie jest więcej, niż sądziliśmy na początku. Zdobyliśmy także wiele nowych informacji o naszych bohaterach, pozyskaliśmy cenne materiały i dokumenty, archiwalne fotografie. Nawiązaliśmy sporo kontaktów z krewnymi tych osób.

 

Według jakiego klucza byli oni klasyfikowani?

 

Postanowiliśmy upamiętnić osoby, które związane były z ziemią łosicką miejscem urodzenia czy zamieszkania, poprzez pracę albo zawiązek małżeński. Np. żona ppor. Stefana Ercharda – Helena z d. Kazimierczak, pochodziła z Lipna. Kpt. Jan Michniewicz ożenił się w Klimczycach-Kolonii. Podobnie lwowianin mjr Romuald Majewski, którego żona wywodziła się z rodziny Przesmyckich, właścicieli dawnego majątku Sarnaki. Plut. żandarmerii Antoni Domański urodził się w Łysowie, a wychował we Franopolu. Kpt. Donat Ignatowicz w 1922 r. został absolwentem 7-klasowej Szkoły Powszechnej w Sarnakach. Policjanci Michał Adamczyk, Feliks Kuć i Wiktor Śnieżek stanowili ostatnią załogę posterunku PP w Sarnakach do września 1939 r.

 

Jakimi drogami – po tylu latach od odejścia tych ludzi – zdobywali Państwo informacje?

 

Ścieżki, jakie nas prowadziły do historii tych ludzi, były różne, czasami przedziwne. Np. zaledwie kilkanaście dni przed uroczystością sadzenia dębów udało mi się nawiązać kontakt z wnuczką posterunkowego PP Wiktora Śnieżka, Justyną Śnieżek-Sokół. Nie tylko posadziła dąb dedykowany jej dziadkowi, ale skontaktowała mnie ze swoją krewną z Poznania, dzięki której pozyskaliśmy piękne fotografie W. Śnieżka – mieliśmy wcześniej tylko jedną, zbiorową, przedstawiającą czterech funkcjonariuszy Policji Państwowej w Sarnakach. Jeśli chodzi o policjantów II RP, problem polega na tym, że nie ma archiwum, które przechowywałoby ich dane osobowe. NKWD, zajmując te tereny, zgarnęło też akta policyjne. Opracowałam dziesięć biogramów osób związanych z gminą Sarnaki, w tym biogram ppor. Jerzego Pakulskiego, dla którego dąb pamięci posadzono w miejscowości Ressaix w Belgii. Informacje o J. Pakulskim pracującym jako nauczyciel szkoły jednoklasowej w Litewnikach Starych zdobyłam, pisząc książkę o szkołach gminy Sarnaki. Natomiast o tym, że był ofiarą Katynia, dowiedziałam się dzięki swojej uczennicy. Opisując wspomnienia dziadka, odnotowała, że znał pana Pakulskiego, który zginął w Katyniu. Tym sposobem nauczyciel z Litewnik również trafił do książki. Pomagali nam więc krewni, pracownicy np. urzędów gmin, bibliotek czy proboszczowie parafii.

Książka ma czterech autorów. Tekst, zanim trafił do druku, krążył między nami. Dopisywaliśmy do poszczególnych biogramów nowe informacje, które udało się nam zdobyć.

 

Z jakim odzewem spotkała się Państwa praca?

 

Już kiedy ukazała się książka, okazało się, że mamy jeszcze jednego katyniaka – to przod. PP Roman Starczyński. Napisałam o nim artykuł do „Gazety Łosickiej”. Potem zaczęli zgłaszać się ludzie z nowymi informacjami. Gdyby książka była drukowana dzisiaj, byłyby w niej co najmniej cztery biogramy więcej. Ale liczyliśmy się z tym.

 

Co Pani osobiście dała praca nad tą publikacją?

 

Poszukiwania szczegółów biografii rozbudziły ciekawość i dążenie do poznania kolejnych faktów, dotarcia do nowych kontaktów. O naszych bohaterach mogę opowiadać bez końca. Są mi bliscy jak rodzina. Bardzo się z nimi zżyłam. Dzięki wieloletnim kontaktom z Krystyną Krzyszkowiak, córką przod. PP Michała Adamczyka, czy z nieżyjącym już małżeństwem Ireną i Gustawem Erchardami, z którymi się zaprzyjaźniłam, zrozumiałam też ich tęsknotę za ojcami, pragnienie dotarcia do prawdy o ich śmierci, dążenie do sprowadzenia zwłok do Polski i upowszechniania wiedzy o zbrodni. Widziałam ich ból, który mimo upływu lat wcale nie malał.

 

Dziękuję za rozmowę.

LI