Utopić utopie
Skupienie się tylko na umiejętnościach kaznodziejskich byłoby zakłamywaniem rzeczywistości. Większość bowiem z księży ma dobre intencje, gdy kieruje z ambony słowo do wiernych. A że w strukturze owo słowo jest takie, a nie inne, wynika z pewnych zasadniczych elementów kulturowych i w gruncie rzeczy jest wynikiem pewnego systemu, formalnie czy nieformalnie przyjętego w Kościele. Dość dobrze ów system pokazuje ostatnia wypowiedź medialna papieża Franciszka. Trudno dziwić się burzy, jaka nastąpiła po (niestety skrótowym) przedstawieniu jej w mediach. Oskarżanie Paktu Północnoatlantyckiego o doprowadzenie swoimi działaniami do wojny na Ukrainie dla lekko tylko używających rozumu stanowi bezsens totalny.
Nikt oczywiście nie zauważa, że jest to w gruncie rzeczy oskarżanie naszego kraju, ponieważ to z inicjatywy Polski nastąpiło wzmocnienie wschodniej flanki NATO oraz konsolidacja państw Europy Środkowowschodniej. Nie to jest jednak najważniejsze. Istotą bowiem tej wypowiedzi jest całkowite niezrozumienie tego, co obecnie dzieje się na Ukrainie. Jeśli więc widzialna głowa Kościoła pozwala sobie na takie wypowiedzi, to powinny być one poprzedzone przynajmniej mglistym pojęciem o toczących się wydarzeniach. Nie może mieć miejsca sytuacja, w której autorytet doktrynalny jest używany do stwierdzeń przynajmniej wątpliwych. Niestety, ponieważ taka wypowiedź nastąpiła, należy zastanowić się nad jej korzeniami. A te mogą być tylko dwa: albo papież jest przekonany o możliwości wypowiadania się na wszystkie tematy bez przyjmowania za takowe wypowiedzi konsekwencji i bez przemyślenia ewentualnych następstw dla Kościoła, albo też został wprowadzony w błąd przez prowadzących w jego imieniu działania dyplomatyczne (mam tu na myśli Sekretariat Stanu Państwa Watykańskiego). Oba te powody wskazują na utrwalone zmiany w działaniu Kościoła, które w gruncie rzeczy stanowią o jego problemach w dzisiejszym świecie. To już nie harcowanie quasi-teologów na niwie portali społecznościowych, ale wypowiedź najważniejszej osoby Kościoła rzymskokatolickiego, nawet jeśli tylko doraźna i na potrzeby medialne. Mamy więc do czynienia z całkowitą dowolnością w sprawach tego świata ze strony hierarchy lub też z działaniami zakulisowymi, których celem jest wykorzystanie papieża do skompromitowania całego Kościoła lub w imię jakichś własnych interesów niższych rangą urzędników kościelnych. I to jest właśnie ów „grzech strukturalny” w ramach wspólnoty wierzących.
Wpiekłowstąpienie
Czy można jednak postawić taką tezę? Wydaje się, że tak. Obserwując to, co dzieje się dzisiaj w łonie duchowieństwa i laikatu, nie sposób nie odnieść wrażenia, że mamy właśnie z takim scenariuszem do czynienia. Każdy z biskupów posiada na terenie własnej diecezji władzę bezpośrednią i zwyczajną, co oznacza posiadanie przezeń uprawnień do wydawania poleceń i ich egzekwowania bez konieczności (poza nielicznymi wyjątkami) konsultowania się z innymi biskupami, z biskupem Rzymu włącznie. W tym ostatnim przypadku konieczna jest jedność doktrynalna, co w dzisiejszym świecie jest pojęciem dość płynnym i doraźnie ustalanym zgodnie z duchem tego czy innego konsylium. Daje to niesłychane pole do popisu w dziedzinie zarówno doktrynalnej, jak i w ramach zarządzania administracyjnego. Nietrudno więc o przypisanie w tej kwestii całkowitej „nieomylności”. Ale sprawa nie dotyczy tylko purpuratów. Podobny mechanizm znajduje swoje pole na terenie parafii, gdzie podobne uprawnienia może przypisać sobie proboszcz lub inna osoba nią zarządzająca. Dość dobitnie widać było to czasie pandemii, gdy z ambon padały perory za maseczkami lub przeciwko nim. Czegokolwiek by nie dotyczyły owe wystąpienia, mechanizm pozostawał jednaki. Krótko mówiąc, mieliśmy do czynienia z całkowitą wolnością od prawdy, którą zastępowała administracyjna moc urzędu. Skąd jednak to mogło się wziąć? Otóż nie sposób nie zauważyć, iż motorem napędowym tego działania jest marzenie o karierze. Niezależnie, czy miejscem docelowym tego marzenia jest umiejscowienie się na tej czy innej parafii, czy też objęcie jakiegoś stanowiska kurialnego lub sięgnięcie po piuskę, struktura pozostaje ta sama. Laikat też nie jest od tego wolny, gdy w swoich dążeniach chce zastąpić hierarchiczną strukturę Kościoła „demokratycznie” wybieralnymi gremiami. Generalnie mamy tu do czynienia z odejściem od słów Zbawiciela „Idźcie i czyńcie uczniami” na rzecz własnego hasła: „Idźcie i róbta, co chceta”.
Mój Ptysiu Miętowy
Z podobną sytuacją mamy do czynienia, gdy rozważymy drugie zakorzenienie się tejże sytuacji. Niestety, przypadek biskupa jednej z diecezji na południu Polski, którego w oskarżenia o krycie księdza pedofila wrobił były już kanclerz jego kurii, któremu zaufał on bezgranicznie, nie otrzeźwił w Polsce nikogo. Tymczasem w zamkniętych gremiach niższych urzędników, niezależnie czy mamy na myśli Watykan, czy diecezję, czy parafię, a w tej ostatniej może dokonywać się to przez bazowanie na plotkach przynoszonych przez tych czy innych pracowników, krótkowzroczność osoby zajmującej stanowisko centralne ma swoje daleko idące konsekwencje. Jeżeli doda się do tego możliwość działania przez te osoby w interesach tego czy innego lobby, sytuacja staje się dramatyczna. Dochodzimy bowiem do takich stwierdzeń, jak chociażby wyznanie Sekretarza Stanu Stolicy Apostolskiej, który uznał, iż w dzisiejszym świecie najpełniej założenia katolickiej nauki społecznej realizują… komunistyczne Chiny. Te same Chiny, w których nadal prześladowani są wierni Rzymowi katolicy. Być może więc wypowiedź papieża Franciszka bazowała na danych przekazanych przez tegoż urzędnika, tym razem w sprawach związanych z Rosją i Ukrainą. Infiltracja watykańskich urzędów (i nie tylko) przez lawendową mafię jest znaczna, a celem w tym przypadku jest tak dalekie ośmieszenie urzędu papieskiego, że pozwoli to w dość bliskiej przyszłości na zmiany w doktrynie moralnej i nie tylko. Problem jednak w tym, że wraz z upadkiem tegoż autorytetu padnie również tożsamość Kościoła. A co będzie dalej? Któż to wie… Choć jest jeszcze czas na oprzytomnienie.
Ks. Jacek Świątek