Uwierzyć w zmartwychwstanie
Skąd wzięło się pojęcie „zmartwychwstanie” i co ono oznacza?
Nie boi się Pani rozpoczynać od pojęcia, w dodatku – zmartwychwstania? Skąd moja wątpliwość? Bo reakcje wielu współczesnych na ten temat są podobne do reakcji starożytnych ateńczyków, którzy słysząc od apostoła Pawła o zmartwychwstaniu Chrystusa, odpowiedzieli mu grzecznym: „Posłuchamy cię innym razem”. Nie tak dawno znalazłem we francuskim piśmie „La Croix” zapis doświadczenia jednego z braci z Taizé, który zajmuje się przyjmowaniem młodych Europejczyków na rekolekcje. Ci młodzi – tłumaczy – mają trudności z otwarciem się na prawdę o zmartwychwstaniu. Pytają, czy aby chrześcijaństwo nie chce iść tutaj zbyt daleko; czy to nie jest zbyt piękne, żeby było prawdziwe. Nie chcą stać się ofiarami iluzji ani przesadnego optymizmu. No tak, ale jest Wielkanoc. Czy można zastąpić refleksję samą święconką i baziami, czy choćby sceptycyzmem podobnym do sceptycyzmu tych młodych ludzi? Pojęcie zmartwychwstania było znane i w starożytnym Egipcie, i w Grecji, i w Izraelu. Dla pierwszych chrześcijan i dla całej cywilizacji, zbudowanej na chrześcijaństwie, decydujące stało się jednak zmartwychwstanie Chrystusa. To była całkowita nowość – nigdzie nie było wiary w to, że ukrzyżowany Mesjasz trzeciego dnia zmartwychwstanie i że właśnie to wydarzenie stanie się niejako „zapłonem” zmartwychwstania powszechnego. Rzecz ciekawa, pierwsi chrześcijanie rozmaicie to wydarzenie opisywali. Mówili: „Chrystus wstał”, „podniósł się”, „został zbudzony ze śmierci”, „ukazał się w ciele”, „stał się pierworodnym spośród umarłych”, „otrzymał imię ponad wszelkie imię”. ...
Jolanta Krasnowska