Region
Źródło: ARCHIWUM
Źródło: ARCHIWUM

W akcie desperacji

To jest wojna o polską wieś, o polską żywność, o przetrwanie polskiego rolnictwa - przekonywali rolnicy, którzy blokowali drogi w okolicach Radzynia Podlaskiego i Łukowa. - Jesteśmy na tyle zdesperowani, że nie będziemy umierać w ciszy - dodaje Jarosław Wojtaszak, producent trzody chlewnej.

Rolnicy wyszli na ulice we wtorkowy ranek 24 sierpnia. Zablokowali drogi w 14 miejscach w siedmiu województwach, w tym w dwóch - w lubelskim. W Wólce Zastawskiej kilkanaście ciągników pojawiło się na drodze krajowej nr 76 w kierunku Łukowa. Na miejscu zgromadzili się rolnicy z powiatów łukowskiego, siedleckiego i ryckiego. Z kolei pod Radzyniem Podlaskim zablokowano krajową „19” na wysokości skrzyżowania z drogą w kierunku Sławatycz. W tym miejscu pojawiło się ok. 30 ciągników. Większość blokad zakończono w środę 25 sierpnia.

– To akt desperacji – tłumaczy zachowanie rolników Jarosław Wojtaszak, koordynator protestu i lider ugrupowania Agrounia w województwie lubelskim. – Trudna sytuacja zaczyna dotykać coraz większą grupę rolników. Nie mamy wyjścia. Te blokady są po to, by pokazać, w jakiej sytuacji się znajdujemy. Obecnie trwa zagłada polskich gospodarstw. Rolnicy nie mają z czego spłacać kredytów, bo i swoich płodów nie mają gdzie sprzedawać – argumentuje J. Wojtaszak, na co dzień producent trzody chlewnej, wskazując na wzrost kosztów produkcji o 50-60%. – Przykładem są nawozy. W ubiegłym roku kosztowały 1,5 tys. zł, a teraz 2,5 tys. zł, nie mówiąc o kosztach paszy i wyżywienia dla zwierząt – wylicza. Kolejna kwestia to brak odpowiednich działań ze strony rządu, które zapobiegłyby rozprzestrzenianiu się afrykańskiego pomoru świń i ptasiej grypy. – Od trzech lat jestem w różnych strefach. Od kilku miesięcy nie mam odbiorców, bo – jak nie finansowo, to przepisami, które są coraz ostrzejsze – wykończono wszystkich, którzy brali ode mnie trzodę. Prawo zniechęca do produkcji, a dodatkowo ceny żywca są poniżej kosztów. Obecnie są takie jak 20 lat temu. Niektórzy już żartują, że bycie producentem to dziś hobby, w dodatku bardzo kosztowne – zaznacza hodowca. Poza tym dominacja sieci handlowych, zdaniem J. Wojtaszaka, powoduje, że rolnicy mają problem ze zbytem swoich towarów. – Upadek małych i drobnych przedsiębiorców powoduje, że sieci handlowe przejmują cały rynek. W powiecie łukowskim jest kilka sieci handlowych, które zdominowały sprzedaż. Stanowią one 80-90% całej sprzedaży, a rolnicy nie mają bezpośredniego dostępu do tych miejsc – zaznacza działacz Agrounii.

 

Więcej polskich produktów w sklepach

Protestujący domagali się spotkania z premierem Mateuszem Morawieckim w sprawie trudnej sytuacji w rolnictwie. – Nie mamy żadnego odzewu. Nie jesteśmy zaskoczeni, bo z rzeczywistością trudno dyskutować, ale liczyliśmy na to, że przedstawimy nasze rozwiązania. Nie jesteśmy zwykłymi chłopkami-roztropkami, ale przedsiębiorcami. Zainwestowaliśmy w nasze gospodarstwa naprawdę duże pieniądze i obawiam się, że je stracimy – podkreśla J. Wojtaszak. Żądania, które wystosowała Agrounia, sprowadzają się do wspólnego mianownika – wyższe dopłaty dla rolników. Organizacja chce także zwiększenia wsparcia dla producentów żywności, szczególnie dla producentów trzody chlewnej, a także zwiększenia ilości produktów polskiego pochodzenia w polskich sklepach.

J. Wojtaszak odnosi się także do zapowiedzi szefa rządu, że we wrześniu ma być przedstawiony Polski Ład dla rolnictwa. – Wspomina się w nim o ubezpieczeniach od klęsk żywiołowych, które de facto funkcjonowały, ale zostały odebrane rolnikom. W tym roku pula na wsparcie ubezpieczeń dla rolników została zmniejszona w ostatniej chwili i wyczerpała się w 20 minut od momentu ogłoszenia. Też chciałem się ubezpieczyć. Tydzień przed zbiorem rzepaku przeszedł grad, który prawie w 100% zniszczył moją uprawę. A w tym roku akurat cena rzepaku była zadowalająca i można było zarobić. Niestety, po przejściu takiego gradobicia zostały tylko straty, czyli koszty poniesione na produkcję. Nie odzyskam już tych pieniędzy – stwierdza lider Agrounii na Lubelszczyźnie.

 

Pochylić się nad problemami

Na rolniczym proteście nie pojawił się żaden z pochodzących z regionu parlamentarzystów, o co ma żal J. Wojtaszak. – Zdają sobie sprawę, że sytuacja jest bardzo trudna. To politycy wyprowadzili nas na ulicę, nie robiąc nic, nie pomagając nam, a tylko rzucając kłody pod nogi. Wszyscy – rządzący i partie opozycyjne – tylko nam obiecują, a nic nie oferują, musimy sami o siebie zawalczyć. Jesteśmy na tyle zdesperowani, że nie będziemy umierać w ciszy – komentuje.

Z lokalnych samorządowców na rolniczej blokadzie pojawił się jedynie Jarosław Koczkodaj, wójt gminy Ulan-Majorat w powiecie radzyńskim, który przyniósł rolnikom ciepłą herbatę i posiłek. – To był zwykły ludzki odruch. Tam byli mieszkańcy mojej gminy – tłumaczy. – Na pewno ci ludzie widzą zagrożenie dla swoich interesów, skoro posunęli się do tak radykalnej formy protestu. Władza – samorządowa czy rządowa – musi się pochylić nad problemami rolników. Wsparciem byłoby nawet wysłuchanie ich argumentów – podkreśla włodarz. I przyznaje, że gmina Ulan-Majorat jest typowo rolnicza. – Mamy gospodarstwa prowadzące hodowlę świń, bydła mlecznego, owiec. Co ważne, są bardzo nowoczesne, przy tym nieuciążliwe dla środowiska. Większość rolników prowadzi uprawę zbóż, rzepaku, kukurydzy, a od pewnego czasu powstają plantacje borówki amerykańskiej. Ludzie szukają swojego kierunku rozwoju, żeby móc się utrzymać – zaznacza J. Koczkodaj. Jednocześnie wraca pamięcią do 2018 r., kiedy powiat radzyński znalazł się w restrykcyjnej strefie w związku z afrykańskim pomorem świń. – W kilku gospodarstwach doszło do uboju i utylizacji stada – wspomina wójt. I dodaje: – Jestem za tym, żeby moi mieszkańcy żyli w dobrobycie, robili to, co potrafią, i zarabiali na tym godnie.

Ministerstwo rolnictwa w odpowiedzi na apele protestujących rolników tłumaczy, że podejmowane są różne działania, które mają na calu wsparcie polskiego rolnictwa. „Realizowany jest program wsparcia gospodarstw utrzymujących świnie. Na realizację tego programu rząd przeznaczył 200 mln zł. Jest to pierwszy zintegrowany program wsparcia dla rolników i hodowców świń w związku z ASF” – tłumaczy resort.

– My się nie poddajemy. Planowane są kolejne protesty – podsumowuje lider Agrounii na Lubelszczyźnie.

HAH