Diecezja
Źródło: AWAW
Źródło: AWAW

W duchu świętych znad Buga

Chcą żyć przesłaniem bł. Męczenników Podlaskich i szerzyć ich kult. Zależy im także na służeniu wspólnocie parafialnej. Cele ze statutu przekładają na konkrety.

Wisznickie Bractwo „Strażnicy Kościoła” powstało jako jedno z pierwszych w diecezji. Dziś należy do niego 12 mężczyzn. Złożyli już ślubowanie. - Zaapelowałem do parafian o utworzenie bractwa. Nikogo nie wyznaczałem ani nie sugerowałem, kto powinien do niego należeć. Panowie zebrali się sami. Widać, że zależy im na osobistej formacji religijnej i na byciu we wspólnocie. Postrzegam ich bardzo pozytywnie. Są widoczni w parafii i w kościele. Gromadzimy się regularnie na comiesięcznych spotkaniach - opowiada ks. dziekan Jan Pieńkosz, proboszcz parafii pw. Przemieniania Pańskiego w Wisznicach.

Liderem tutejszego bractwa jest Waldemar Wołosiuk.

– Ks. proboszcz powierzył mi zadanie zbudowania naszej wspólnoty. W ten sposób, wspólnymi siłami odpowiedzieliśmy na apel bp. Kazimierza Gurdy, który zachęcał do tworzenia bractw w parafiach. Nigdy nie byłem w żadnej kościelnej wspólnocie. Dla mnie było to debiut – uśmiecha się pan Waldemar.

 

Bractwo dla każdego

W. Wołosiuk przyznaje, że początkowo niewiele wiedział o Bractwie „Strażnicy Kościoła”.

– Nie znałem jego statutu ani celów. Po lekturze tego dokumentu dowiedziałem się, że idea bractwa nawiązuje do bohaterskiej postawy bł. Męczenników z Pratulina, którzy w czasie prześladowania Kościoła unickiego stanęli murem w obronie swojej świątyni, dając przy tym wyraz pragnienia trwania przy Kościele rzymskokatolickim. Bardzo spodobały mi się założenia bractwa, bo sam jestem potomkiem unitów z parafii w Motwicy. Ich losy są mi bliskie. W naszej rodzinie przekazywano sobie wspomnienia o tajnych chrztach i ślubach udzielanych pod osłoną nocy w lasach. Punktem wyjścia było dla mnie spotkanie liderów bractwa z ks. kan. Jackiem Guzem, który jest asystentem kościelnym naszej wspólnoty. Ksiądz kustosz zachęcał, by do bractwa zapraszać panów, którzy do tej pory nie byli zaangażowani w żadne grupy parafialne czy w życie parafii. Bardzo mi się to spodobało. Poszedłem za tą radą i zacząłem proponować przynależność do bractwa mężczyznom, których zawsze widywałem na Mszach św. Jeśli ktoś odmawiał, to tylko z naprawdę uzasadnionych przyczyn. Udało się zebrać 12 wierzących panów, którzy nie należeli do żadnych kościelnych grup. Chciałbym, aby było nas minimum 13, czyli tylu, ilu było błogosławionych z Pratulina – zaznacza W. Wołosiuk.

 

Stałe formowanie

Bractwo przy parafii zawiązało się w styczniu ubiegłego roku. Panowie przez dziewięć miesięcy przygotowywali się do złożenia ślubowania. – Spotykaliśmy się 23 dnia każdego miesiąca. Najpierw uczestniczyliśmy w Mszy św. i nowennie. Potem pochylaliśmy się nad konferencjami przygotowanymi przez ks. kan. Zbigniewa Sobolewskiego. Nad naszą formacją czuwał ksiądz proboszcz. W czasie spotkań mieliśmy okazję do ciekawych rozmów na temat rodziny, wychowania i tego, co dzieje się wokół nas. To były naprawdę budujące spotkania! – podkreśla pan Waldemar. – W listopadzie złożyliśmy ślubowanie. Teraz także spotkamy się regularnie, 23 dnia każdego miesiąca. Materiały formacyjne przygotowuje nam ks. J. Guz. Formujemy się dalej i jednocześnie myślimy o przyszłości. Planujemy kolejne działania na rzecz parafii – dodaje.

 

Strażnicy w akcji

Panowie z wisznickiego bractwa mają na swoim koncie dwa cenne przedsięwzięcia.

– W pierwszej kolejności odnowiliśmy metalowy krzyż misyjny z 1977 r., stojący przy kościele. Część prac wykonaliśmy sami, resztę zleciliśmy fachowcom. Wzięliśmy też na siebie wszystkie koszty związane z odnowieniem tego pamiątkowego znaku. Drugą inicjatywą był aktywny udział w Orszaku Trzech Króli organizowanym przez Stowarzyszenie „Jedna Dubica”. Zależy nam na szerzeniu kultu bł. Męczenników Podlaskich, więc przygotowaliśmy scenę obrony świątyni przed wojskiem kozackim. Po orszaku wiele osób pytało nas o bractwo – wspomina mój rozmówca.

Pan Waldemar został też powołany do członkostwa w Diecezjalnej Kustodii Bractwa Strażnicy Kościoła.

– To zmobilizowało mnie do jeszcze większego wysiłku na rzecz promowania kultu naszych męczenników. Nie są jeszcze dość znani i kojarzeni nawet w naszej diecezji. Zależy mi, by temat prześladowania Kościoła unickiego na Podlasiu był obecny w tutejszych szkołach na lekcjach historii. Trzeba coś robić, aby młode pokolenie dowiedziało się o rodzimych bohaterach i męczennikach za wiarę – mówi lider wisznickiego bractwa.

 

Myślą o rocznicy

Pan Waldemar podkreśla, że podczas prześladowania Kościoła unickiego cierpiały setki jego wiernych. – Nie wszyscy płacili śmiercią, zdecydowanie więcej osób ponosiło konkretne trudy i przeciwności np. w postaci utraty majątku. Niedługo będziemy obchodzić 150-lecie męczeństwa w Pratulinie. Może z tej okazji warto byłoby stworzyć muzeum męczeństwa Podlaskich unitów? Warto byłoby uczcić tą rocznicę jakimś materialnym znakiem. Pamięć o nich, szczególnie w naszym regionie, powinna trwać z pokolenia na pokolenie. Oni dali wspaniały przykład wiary, religijności i patriotyzmu. Nie wszyscy wiedzą, że pierwsze protesty wśród unitów pojawiły się wtedy, gdy po powstaniu styczniowym zabroniono im prowadzenia nauki w języku polskim w przyparafialnych szkołach. My pamiętamy o strajkach we Wrześni, o wozie Drzymały, a zapominamy o historii naszych przodków, których postawa zarówno religijna, jak i patriotyczna była wspaniała i godna naśladowania – tłumaczy nasz rozmówca.

 

Trzeba o nich mówić!

W. Wołosiuk podkreśla, że członków bractwa jednoczy chęć szerzenia kultu bł. Męczenników Podlaskich oraz działania na rzecz parafii. – Zachęcamy do tworzenia takich bractw w swoich parafiach. Szkoda, że tak mało powstało ich w tzw. pasie nadbużańskim, gdzie żyli i mieszkali bohaterscy unici. Warto pamiętać o naszych przodkach i iść w ich ślady. Dziś trudno szukać lepszych przykładów dotyczących przywiązania do wiary, Boga i Kościoła katolickiego. Czcimy świętych z innych krajów, np. z Francji czy Włoch, a zapominamy o swoich, którzy żyli nad Bugiem i dali największe świadectwo wiary, oddając za nią życie. Zapłacili najwyższą cenę. Trzeba o nich mówić i pamiętać, ale też patrzeć na nich i uczyć się na ich przykładzie wierności Bogu i Kościołowi. Więcej nic nie musimy. To wystarczy – podsumowuje.

AWAW