W gościnie u Kraszewskich
Imprezę zorganizowano w ramach Europejskich Dni Dziedzictwa. Temat przewodni tegorocznej edycji brzmiał „Smaki dziedzictwa”, przez który organizatorzy, czyli Narodowy Instytut Dziedzictwa, chcieli podkreślić podwójny aspekt hasła: smaki dziedzictwa to nie tylko kuchnia historyczna, regionalna czy lokalna, to także odziedziczone po przodkach przepisy i receptury, ale również obiekty zabytkowe, gdzie produkowano żywość i artykuły spożywcze, np. mleczarnie czy piekarnie. - My skupiliśmy się na dziedzictwie kulinarnym, dlatego w naszym programie znalazły się prelekcja na temat tego, co i kiedy jadano w XIX-wiecznych dworach ziemiańskich oraz wystawa „Tradycje stołu romanowskiego dworu” - mówi Krzysztof Bruczuk, dyrektor Muzeum Józefa Ignacego Kraszewskiego.
I choć Romanów z oczywistych względów kojarzy się z autorem „Starej baśni”, to jednak gospodarzem był najmłodszy z braci Kraszewskich – Kajetan. – To on po rodzicach odziedziczył dwór. Józef, owszem, też był związany z tym miejscem, ale raczej w dzieciństwie. W 1858 r. właścicielem dóbr został właśnie Kajetan – opowiada K. Bruczuk.
K. Kraszewski, zrezygnowawszy ostatecznie ze studiów, osiadł przy rodzicach w Romanowie. Z ogromnym zapałem poświęcał się grze na fortepianie i komponowaniu drobnych utworów muzycznych. I choć jego talent dostrzeżono nawet w Warszawie, sławy nie osiągnął. Jego pasją były także: matematyka, fizyka, astronomia i meteorologia. Sporo czasu poświęcał też malarstwu, rzeźbie i historii. Kolekcjonował też antyki. Był przy tym bardzo dobrym gospodarzem. Chociaż nie miał wykształcenia rolniczego, doprowadził Romanów do świetności. Zakupił maszyny, założył ogrody, oranżerię, a nawet z powodzeniem hodował ananasy. – K. Kraszewski gospodarował w dworze do śmierci. Stąd nazwa naszej imprezy – tłumaczy dyrektor romanowskiego muzeum.
Stół nie tylko żywił, ale i łączył
Spotkanie rozpoczęło się muzycznym akcentem, bo jak podkreśla K. Bruczuk – Kajetan kochał muzykę. – W poprzednich edycjach stawialiśmy na klasykę, ale tym razem wybraliśmy jazz w wykonaniu bialskiego Jazz Trio, którego występ został bardzo ciepło przyjęty – dodaje.
W programie znalazła się także prelekcja pt. „Tradycje kulinarne XIX-wiecznych dworów szlacheckich”, którą wygłosiła Mariola Jeruzalska z romanowskiego muzeum. – Przekazywane z pokolenia na pokolenie umiejętności, różne techniki produkowania żywności oraz sposoby przyrządzania potraw, a przede wszystkim zwyczaje i kultura stołu są dziedzictwem, tak samo jak zabytki czy język. Kultura stołu, ciągłość tradycji kulinarnej to znak naszej narodowej odrębności – podkreśla M. Jeruzalska, przypominając, że stół od najdawniejszych czasów nie tylko żywił, ale też łączył ludzi wspólnie spożywających posiłki szczególną więzią.
Zebrani mogli dowiedzieć się, że dziczyzna zajmowała w polskiej kuchni specjalne miejsce, a najczęściej spożywanymi warzywami były kapusta i buraki, ziemniaki natomiast stanowiły rarytas. Do produktów luksusowych zaliczano w tamtych czasach: cukier, kawę, cykorię, migdały, cynamon, wanilię.
Dlaczego koniec jest szary?
Porządek obiadu, głównego posiłku dnia, był niezmienny. Najpierw podawano zupę, potem sztukę mięsa, pieczyste, jarzyny lub mączną potrawę. – Prawdziwie polskie zupy to barszcz, krupnik i rosół. Podczas gotowania powszechnie używano octu, cebuli, chrzanu, czosnku, pieprzu, musztardy, łącząc smaki, np. ostry z kwaśnym – wylicza M. Jeruzalska, zaznaczając, iż dbano też o wygląd potraw, ozdabiając je m.in. plasterkami warzyw, jajkami. Równie ważny był wystrój stołu. Nie żałowano najlepszej porcelany, szkła czy srebrnych sztućców.
Oprócz stołu, wokół którego zasiadali gospodarze i goście, w każdym dworze funkcjonował drugi, a niekiedy i trzeci stół. Tak nazywano pożywienie dla służących i innych pracowników dworskich. – Z hierarchią przy jedzeniu wiąże się też powiedzenie „na szarym końcu”. Zgodnie z tym, co w połowie XIX w. napisała Karolina z Potockich Nakwaska, której biografię sporządził J. I. Kraszewski, w poradniku zatytułowanym „Dwór wiejski”, w mniej zamożnych dworach, gdzie siadano do jednego stołu ze służbą domową, koniec, przy którym siedzieli służący, przykrywano gorszym obrusem z niewybielanego, szarego płótna – tłumaczy M. Jeruzalska.
Przestrzegano określonych pór posiłków, o czym świadczy m.in. fragment „Silva rerum”, czyli kroniki domowej K. Kraszewskiego.
Talerz Józefa
Podczas obchodów EDD otwarto także wystawę „Tradycje stołu romanowskiego dworu”. – Eksponaty pochodzą z działającej przy naszym muzeum od 2017 r. izby pamięci dworu antopolskiego. Inicjatorką jej powstania była zmarła w 2016 r. Alicja Rudniewska, której wolą było przekazanie rodzinnych pamiątek właśnie nam. Na wystawie można obejrzeć m.in. zastawę stołową z dworu w Antopolu – mówi K. Bruczuk.
Pokazano także pochodzący z 1878 r talerz malowany przez J.I. Kraszewskiego. Trafił on do Romanowa w 2017 r. Wcześniej znajdował się w rękach prywatnego kolekcjonera. Muzeum odkupiło go dzięki wsparciu finansowemu Fundacji PKO BP. – Malarstwo na porcelanie było jedną z form twórczości pisarza. W sumie namalował ok. 40 takich talerzy, trzy z nich znajdują się w Muzeum Narodowym w Krakowie. Kraszewski ofiarowywał je w prezencie swoim przyjaciołom i rodzinie – opowiada K. Bruczuk, zachęcając do zwiedzania wystawy, która pokazuje, jak wyglądały dworska jadalnia i apteczka. Całość dopełniają „Przysłowia i zwyczaje gospodarskie zebrane przez K. Kraszewskiego ułożone przez J. I. Kraszewskiego”, wydane drukiem i nakładem J. I. Kraszewskiego w „Kalendarzu Gospodarskim na rok Pański 1870” oraz wiersze tematycznie nawiązujące do wystawy m.in. Władysława Syrokomli i Henryka Rzewuskiego.
Ci, którzy 19 września odwiedzili Romanów, mogli też spróbować wiejskiego chleba, swojskich wędlin, nalewek, przetworów, chrzanu z ćwikła i, oczywiście ananasów.
MD