W interesie polskich gospodarstw
28 stycznia w kilkudziesięciu miejscach w kraju odbywały się blokady dróg zorganizowane przez rolników zrzeszonych w AGROunii. Wzięli w niej udział także rolnicy z powiatów łukowskiego, parczewskiego i radzyńskiego, którzy protestowali na skrzyżowaniu ulic Targowej i Brzostówieckiej z DK19 w Radzyniu Podlaskim. Rolnicy zrzeszeni w AGROunii domagają się zmiany organizacji handlu w Polsce oraz prowadzeniu polityki międzynarodowej tak, by uwzględniała interes polskich gospodarstw rodzinnych. Sprzeciwiają się też m.in.: bezczynnej i nieskutecznej walce z afrykańskim pomorem świń (ASF). Na dzień przed poniedziałkowym protestem na swoim profilu na facebooku AGROunia opublikowała manifest, który wyjaśnia powód zainicjowanych działań.
„Sytuacja w polskim rolnictwie z każdym dniem pogarsza się. Wbrew pozorom (oraz powierzchownej ocenie niektórych osób – zwłaszcza tych «z miasta») i propagandzie sukcesu uprawianej przez rząd, polska wieś weszła w stan stagnacji, a nawet powolnego umierania” – czytamy. Zdaniem członków zrzeszenia „agresywna polityka zagranicznych korporacji, pasywna postawa służb państwowych, nieskuteczna polityka międzynarodowa i podejmowanie decyzji niezgodnych z polską racją stanu, doprowadziły polską wieś do stanu beznadziejności, a wiele gospodarstw na skraj bankructwa”. Dlatego AGROunia, jak dalej czytamy, „świadoma sytuacji nieuchronnego upadku strategicznego sektora polskiej gospodarki podejmuje wszelkie możliwe działania służące podniesieniu tego tematu do rangi, na którą zasługuje. (…) Beznadziejność sytuacji oraz wyczerpanie się formuły bezproduktywnych rozmów z ministrem rolnictwa, który reprezentuje stanowisko rządu RP, skłania nas do podjęcia dalszych działań. Dla wielu jedynym słusznym (jedynym?) krokiem wydaje się być zaostrzenie kursu wobec sprawujących władzę. W sytuacji totalnego ignorowania problemów wsi, a nawet wręcz prób propagandowego przeinaczania rzeczywistości, nie może dziwić nikogo irytacja środowiska i rosnący niepokój społeczny. Wskazując na naszą dojrzałość i potwierdzając szczerość intencji, którą jest dobro polskiego rolnictwa, kierujemy apel do osoby sprawującej najwyższy urząd w kraju – Prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej o interwencję, póki kluczowy sektor polskiej gospodarki pozostaje jeszcze bastionem polskiego kapitału rodzinnego i ostoją wartości o które walczyli nasi przodkowie” – napisano.
W obronie krajowej produkcji
Na konferencji prasowej przed Pałacem Prezydenckim zorganizowanej 28 stycznia założyciel AGROunii Michał Kołodziejczak mówił, że rolnicy protestują, bo „handel w Polsce jest bardzo źle zorganizowany i na tym tracą rodzinne gospodarstwa, na których opiera się produkcja żywności w naszym kraju”. Podkreślił, że głównym postulatem protestujących producentów jest obrona polskiego rynku i krajowej produkcji żywności przed zagranicznymi oligopolami, którzy przejęli cały handel w Polsce. M. Kołodziejczak zaznaczył, że z „ministerstwem rolnictwa nie udało się porozumieć przez kilka miesięcy”. „Zwracamy się więc do pana prezydenta Andrzeja Dudy o wspólną pracę z nami na rzecz tego, co w polskim rolnictwie trzeba zrobić, a zrobić trzeba bardzo dużo” – dodał lider AGROunii. Zaznaczył, że „pan prezydent ma narzędzia i możliwości, żeby zacząć działać, a nie tylko mówić”.
Jak zapowiedział M. Kołodziejczak, poniedziałkowe manifestacje były tylko preludium do właściwej akcji protestacyjnej, która ma odbyć się 6 lutego w Warszawie. „Będziemy pokazywać naszą siłę w różny sposób. Już teraz mogę przyznać, że jeżeli trzeba będzie, jesteśmy w stanie posunąć się bardzo daleko, by obronić branżę rolniczą” – dodał. Przypomniał, że „AGROunia jest największą organizacją rolniczą w Polsce skupiającą rolników, a także przedsiębiorców i konsumentów, walczącą o polską wieś i polskie rolnictwo”. Manifestacje, które odbyły się 28 stycznia, lider AGROunii nazwał „agropowstaniem”.
Nie chodzi o rolników, tylko projekt polityczny
Zdaniem ministra rolnictwa organizatorzy blokad nie walczą o żadne sprawy rolnicze, ale wykorzystują trudną sytuację rolników i budują nową organizację o charakterze politycznym. „Nie mam żadnych złudzeń po ostatnich rozmowach. Tu nie chodzi o żadne sprawy rolnicze, chodzi – jak zresztą kierownictwo tej organizacji podkreśliło – o projekt polityczny zbudowania organizacji, która będzie mocniejsza niż wszystkie partie polityczne w Polsce” – powiedział 28 stycznia w Brukseli dziennikarce RMF FM Jan Krzysztof Ardanowski. „Jak ktoś mówi, że ma w nosie rozmowy z ministerstwem, ekspertami, pracownikami ministerstwa, bo on uważa, że nie musi, bo tworzy jakąś nową siłę polityczną, to ma do tego prawo, ale ja mogę wyrazić tylko zażenowanie. I wątpliwość, że rolnicy – mówiąc wprost – tak łatwo dają się wkręcać człowiekowi, który wydaje się o sprawach rolnictwa wie bardzo, bardzo mało” – dodał minister rolnictwa, mówiąc o prezesie AGROunii.
J.K. Ardanowski powtórzył swoje zaproszenie do okrągłego stołu na temat przyszłości polskiego rolnictwa z udziałem producentów, przetwórców, konsumentów i dystrybutorów. Jego zdaniem, do tych ostatnich, czyli dystrybutorów, należy skierować pytania o zalew rynku produkcją zagraniczną.
Problemem import zboża i drobiu
Na negatywny odbiór społeczny ulicznych manifestacji wskazał szef Federacji Branżowych Związków Producentów Rolnych. „Protest na ulicy jest niebezpieczny dla rolników, bo konsumenci, kierowcy są na nas obrażeni, bo utrudnia im się np. dojazd do pracy” – ocenił Marian Sikora. Dodał, że część protestujących w poniedziałek na drogach rolników była wcześniej oszukana przez zakłady przetwórcze. Jego zdaniem w takich przypadkach, manifestacje powinny się odbywać właśnie pod takimi zakładami. „Jeśli jest to wina zakładu, idziemy pod zakład. Kierunek jest jeden, idziemy tam, gdzie dzieje się krzywda rolnikowi, a nie tylko na ulice” – zaznaczył M. Sikora. Przewodniczący FBZPR wskazał z kolei, że problemem dla polskiego rolnictwa jest również rosnący lawinowo import drobiu i zboża z Ukrainy. „Będziemy mogli mieć większy problem niż z wieprzowiną” – ocenił. Poinformował, że z informacji federacji wynika, że w Warszawie zarejestrowanych zostało 17 spółek holenderskich, które mają zamiar importować drób od naszych wschodnich sąsiadów.
Odnosząc się do importu zboża, M. Sikora uznał, że „psuje on nasz rynek”. Zdaniem szefa FBZPR powinien zostać również wzmocniony nadzór fitosanitarny nad importem zboża z Ukrainy. Z kolei sytuację na rynku trzody chlewnej, według M. Sikory, mogłoby poprawić stworzenie polskiej przetwórni mięsa z trzody chlewnej, która kupowałaby je od naszych rolników, szczególnie tych mających małe gospodarstwa. Zwrócił uwagę, że szczególnie ta ostatnia grupa ma coraz większy problem ze sprzedażą swojej produkcji.
HAH