Historia
Źródło: Karol Niczyporuk
Źródło: Karol Niczyporuk

W kazamatach tętni życie

Jeszcze kilka lat temu w budynku terespolskiej prochowni z 1913 r. rosły grzyby. Od miasta będącego właścicielem obiektu dzierżawił ją prywatny przedsiębiorca zajmujący się hodowlą boczniaków. Dzisiaj - kwitnie tutaj życie kulturalne. A obiektem opiekują się pasjonaci historii.

Prostokątna, przysadzista budowla o grubych betonowych murach, przysypana ziemną czapą porosłą trawą. Jak większość tego typu obiektów architektura prochowni w Terespolu u przeciętnego zjadacza chleba nie pozostawia miejsca na estetyczne doznania. Wiadomo - militarne przeznaczenie decydowało o cechach budowli: musiała być solidna, dobrze zabezpieczona i niespecjalnie wyróżniać się z otoczenia. Jednak dla wielbicieli historii wojskowości to prawdziwa perełka.

 
O tym, że w terespolskiej prochowni dzieje się dużo, świadczy biało-czerwona flaga raźnie powiewająca na szczycie masztu. Nieopodal wejścia ustawiono wartowniczą budkę. To tylko rekwizyt… W gościnnych progach każdy witany jest serdecznie.

Trochę historii

Prochownie budowane były ze względów bezpieczeństwa na przedpolach twierdzy i służyły – jak podpowiada nazwa – do przechowywania materiałów wojennych. Rolę magazynu pełniła również prochownia terespolska. Jest ona drugim po zachodniej stronie Bugu tego typu obiektem powstałym w pobliżu twierdzy brzeskiej, budowanej przez Rosjan w latach 1830-1842. Pierwsza zlokalizowana była w miejscu sąsiadującym dzisiaj z drogowym przejściem granicznym z Białorusią; w 1944 r. zniszczyły ją wycofujące się wojska niemieckie.

Budynek prochowni, który w całej okazałości możemy dzisiaj oglądać w Terespolu, wzniesiono w 1913 r. Taką konieczność pociągnęła za sobą budowa 12 nowoczesnych żelazobetonowych fortów stałych wokół twierdzy brzeskiej na przełomie XIX i XX w. Wyposażone one zostały w działa przeciwszturmowe i broń artyleryjską. Niezbędne stało się zapewnienie dostatecznej ilości miejsc składowania prochu, pocisków, amunicji itp. Już w sierpniu 1915 r. prochownia przeszła w ręce wojsk niemieckich i austro-węgierskich. W okresie międzywojennym była użytkowana przez Wojsko Polskie, a po klęsce wrześniowej 1939 r. została zajęta przez Wehrmacht. Przed uderzeniem na ZSRR w prochowni został umieszczony sztab 45 dywizji Wehrmachtu, która atakowała twierdzę brzeską. Budowla pełniła też rolę schronu przeciwlotniczego dla ludności cywilnej.

Jest co oglądać

Siedem z ośmiu kazamatów – dawniej pełniących funkcję magazynów amunicji – zajmują obecnie wystawy. Ciągle rozbudowywana jest ekspozycja będąca oczkiem w głowie autorów, a dotycząca kolei warszawsko-terespolskich. Poza imponującą makietą znalazły się tutaj m.in. fragmenty torów kolejki wąskotorowej kursującej pomiędzy prochownią Terespol a fortem nr VI. Tematycznie związana jest z tą ekspozycją sala militarna, nawiązująca do dawnego przeznaczenia prochowni. Zwiedzający mogą również przyjrzeć się starym przedmiotom codziennego użytku, jak też akcesoriom dużo mówiącym o dawnych zawodach. W jednej z sal króluje… ogórek, co nie dziwi tych, którzy wiedzą, że od wieków te tereny ze względu na lokalny mikroklimat słynęły z uprawy tych warzyw. W grudniu 2013 r. otwarta została ekspozycja pt. „Ruś i Rosja”, a 6 kwietnia zainaugurowana wystawa papieska. Najmłodsza ekspozycja dotyczy Konstytucji 3 Maja.

Szczegółowe informacje o działaniach Koła Miłośników Fortyfikacji i Historii i wydarzeniach w terespolskiej prochowni można znaleźć na stronie: www.prochowniaterespol1.blogspot.com.

 Warci nobla

– W końcu mamy muzeum z prawdziwego zdarzenia – mówi o randze swoistej instytucji wyrosłej – co ważne – z pasji burmistrz Terespola Jacek Danieluk, zauważając, że niemal każde obchody święta państwowego czy ważnej lokalnej rocznicy kończą się właśnie w prochowni. – Zabrzmi to patetycznie, ale chylę czoła przed ludźmi, którzy zajęli się zabytkową budowlą, podjęli się renowacji i wprowadzili życie. Naprawdę zasługują na uznanie i już wpisali się na karty dziejów naszego miasta. Docenić należy także mieszkańców Terespola i okolicznych miejscowości, którzy przekazują rodzinne pamiątki ze świadomością, że w prochowni staną się prawdziwymi eksponatami – mówi J. Danieluk. Burmistrz zresztą również dołączył do ofiarodawców, oddając drewnianą kołyskę z pierwszej połowy XX w.

 

W prochowni łączymy siły

PYTAMY Jerzego Czerniaka z Koła Miłośników Fortyfikacji i Historii Prochownia Terespol

 

Już czwarty rok w 100-letniej prochowni tętni życie. Co było impulsem do odrestaurowania jednej z najstarszych budowli w Terespolu?

Pomysł przywrócenia do życia prochowni i wykorzystania w celach kulturalnych zrodził się wśród członków KMFiH na zebraniu założycielskim w październiku 2010 r. Pierwsze kroki skierowaliśmy do Krzysztofa Badalskiego, prezesa Stowarzyszenia Rozwoju Gminy Miejskiej Terespol, i zaproponowaliśmy koncepcje odzyskania i zagospodarowania tego obiektu. Nasze plany zostały zaakceptowane, tym bardziej że od 1991 r. prochownia ma status obiektu zabytkowego. Później sprawy potoczyły się szybko: zaczęliśmy od zaprowadzenia porządku wewnątrz i drobnych napraw, oczywiście po uzgodnieniach z konserwatorem zabytków. Otwarcie prochowni nastąpiło 11 listopada 2011 r. Towarzyszyła mu skromna wystawa. Dzisiaj na zwiedzających czeka kilka ekspozycji, a na zewnątrz – dużo zieleni, ławki i stoły, miejsce na ognisko.

Prochownia przyciąga ludzi?

Działam wraz z Andrzejem Lipowieckim i Karolem Niczyporukiem, którzy podobnie jak ja są na emeryturze, kochają społecznikostwo i należą do KMFiH. Każdy z nas potrafi coś innego – ja np. jestem z wykształcenia elektronikiem. Łączymy siły, a efekty można ocenić naocznie. Wspierają nas koledzy: Wiesław Jurek, Krzysztof Tarasiuk, Kazimierz Michalak, Karol Zawistowski, Paweł Oleszczuk oraz Dominik Sobol. W tym gronie są też panie: Krystyna Romaniuk i Teresa Michalak, w której ślady poszedł mąż Kazimierz. Kiedy do pracy trzeba więcej rąk, a czas nas ponagla, możemy liczyć na klub seniora „Srebrny Włos”, niezwykle zdyscyplinowaną grupę ludzi. Dobrze układa się nam współpraca z burmistrzem. Nie wymagamy dużo, ponieważ Terespol nie należy do najbogatszych miast, ale to, co burmistrz może, załatwia od ręki. Życzliwością i podpowiedzią zawsze służy nam Janusz Maraśkiewicz, lubelski konserwator zabytków, który czasami nawet uprzedza nasze działania. Wspierają nas, również finansowo, organizacje i instytucje: SRGMT, Miejski Ośrodek Kultury. Tegorocznej wiosny grupa penitencjariuszy bialskiego zakładu karnego bardzo rzetelnie pracowała, porządkując teren. Wszystkim z serca dziękuję.

Jaką opinię z ust zwiedzających wystawy, które czynne są w odrestaurowanych salach prochowni, słyszy Pan najczęściej?

Jest to pytanie połączone ze zdziwieniem: „A skąd wy to wszystko wzięliście?!”. Poza tym – gratulacje. Zabrzmi to nieskromnie, ale nie przypominam sobie żadnej krytycznej uwagi.

A więc… skąd wy to wszystko wzięliście?

Z naszych osobistych zbiorów oraz z lamusów, strychów, zapomnianych szuflad mieszkańców Terespola i okolic. Chętnie je wypożyczają, niektórzy nawet przekazują. Wiedzą, że w domu stary przedmiot czy dokument pokryje kurz, a jeśli trafi do prochowni, będzie świadczył o historii. Może nawet kogoś czegoś nauczy.

Natomiast przy organizowaniu wystawy papieskiej nie obyło się bez pomocy muzeów w Wadowicach, Siedlcach, Kodniu, które wypożyczyły nam eksponaty.

Kogo interesują zbiory w prochowni?

Ku naszemu zaskoczeniu wystawę poświęconą Janowi Pawłowi II, a otwartą tuż przed jego kanonizacją, odwiedziło w ciągu dwóch miesięcy ponad 1 tys. osób. Jak na miasto liczące 6 tys. mieszkańców – to dużo. Sezon turystyczny zaczął się więc wspaniale. W zorganizowaniu wystawy papieskiej, zainicjowanej przez nasze koło, siły zjednoczyli: Klub Patriotyczny, ks. Karol Nasiłowski, wikariusz parafii pw. Świętej Trójcy, SRGMT, MOK oraz władze miasta.

Dodam, że w księdze gości mamy wpisy osób m.in. z Chin, Kanady, Niemiec, Belgii, Portugalii, Hiszpanii, Wielkiej Brytanii, Białorusi, Ukrainy itd. Bardzo nas to cieszy, a zarazem potwierdza, że wieści z Terespola idą w świat. Zwiedzający dowiadują się o prochowni głównie z internetu, z bloga prochowniaterespol1.blogspot.com, ale też od pasjonatów historii, kolekcjonerów itd. W sezonie letnim, od maja do października, dyżurujemy codziennie od 9.00 do 14.00, a w niedziele od 15.00 do 17.00. Zimą – bywamy tutaj, kiedy nas o to zainteresowani poproszą.

Gromadzenie historycznych pamiątek to nie jedyna forma śledzenia dawnych dziejów.

Ostatni pomysł zrodziła chęć odkrycia losów trzech Rosjan, których do ucieczki z transportu eskortowanego przez Niemców namówił mieszkaniec Terespola, a następnie przez trzy miesiące ukrywał i żywił, potem pomógł przejść przez granicę. Ocaleli i przekazali temu człowiekowi napisaną po rosyjsku wiadomość z podziękowaniem. Tę kartkę, przez tyle lat pieczołowicie przechowywaną, przyniósł nam wnuk tego terespolanina i zainspirował do przeprowadzenia swego rodzaju śledztwa. Przekazał nam także dużo dokumentów, zdjęć, nawet z XIX w.

W taki sposób rodzą się różne projekty. Terespol to małe miasteczko, wszyscy się tutaj znamy, więc kiedy ktoś zagląda do prochowni, przynosi np. starą legitymację czy zdjęcie, zawsze jest czas na rozmowę. Kolejna z wystaw, jakie planujemy, to m.in. historie terespolan w fotografii.

Wasze koło też ma sporo planów…

Starorzecze Bugu kryje sporo pamiątek po wysadzonym w czasie II wojny światowej moście i dwóch składach pociągu. Z praktycznego punktu widzenia to tylko żelastwo, ale jaką ma ono wartość historyczną, nie muszę nikogo przekonywać. W 2012 r. udało nam się wydobyć oś szprychową pociągu, co tylko rozbudziło nasze apetyty. Obecnie most przechodzi generalny remont. Uzgodniliśmy, że jeśli przy okazji tych prac coś zostanie z wody wydobyte, trafi do prochowni.

KL