W nim ojciec przesłaniał pasterza
Dzień ingresu nowego ordynariusza podlaskiego - drugiego w historii biskupa rezydencjalnego - przypadł na 4 lipca 1946 r. Wspomnieniową opowieść o historycznym wydarzeniu z życia diecezji ks. prałat Witold Kobyliński, wówczas maturzysta noszący się z zamiarem wstąpienia do seminarium duchownego, okrasza wzmianką, iż księża już z wyprzedzeniem dzielili się z wiernymi informacjami na temat powołanego przez Stolicę Apostolską nowego biskupa: że Żmudzin, z książęcego rodu, profesor Uniwersytetu Stefana Batorego w Wilnie piastujący w ostatnim czasie funkcję rektora białostockiego seminarium…
W oczekiwaniu na przyjazd głowy Kościoła podlaskiego tysiące wiernych trwały na placu przed katedrą, zaś wzdłuż ul. Sokołowskiej ustawili się w powitalnym orszaku przedstawiciele duchowieństwa. Po przekroczeniu granic diecezji bp I. Świrski ucałował zroszoną unicką krwią ziemię. Po drodze mijał wznoszone na jego cześć bramy triumfalne i wiwatujących diecezjan. – Po uroczystym wprowadzeniu biskupa do siedleckiej katedry wszyscy czekali na jego przemówienie. Nową owczarnię powitał mocnym, zdecydowanym głosem. Padły proste, a jakże mądre słowa o wielkości zadania, jakie Bóg włożył na jego barki – wspomina ksiądz prałat, nie ukrywając, iż księża oczekiwali tego momentu z wielką nadzieją w sercu. Po wojennej zawierusze wiele spraw wymagało uporządkowania. Nowych zadań biskup podjął się z pokorą i poddaniem woli Bożej.
Zawsze po stronie kapłanów
– Nam, księżom pracującym w kurii, nigdy nie narzucał swojego zdania. Nie wzywał do siebie i nie nakazywał, ale zawsze prosił, chcąc dać odczuć kapłanom, że nie są jego sługami, tylko współpracownikami – precyzuje ks. W. Kobyliński, którego ścisła współpraca z bp. I. Świrskim trwała 11 lat – ordynariusz mianował go diecezjalnym referentem ds. zakonnych.
W pamięci księdza prałata przetrwał obraz biskupa powracającego z konferencji episkopatu ze stosem wskazań duszpasterskich dla księży. – „Widzisz dziecko, ile tego jest. To wszystko trzeba przeczytać, streścić, rozesłać księżom, bo oni nie mają czasu zapoznać się z taką ilością materiału. Jeśli i ty nie możesz, ja sam to zrobię” – mawiał. Zdaniem biskupa każdy był zapracowany, tylko nie on. Czy można było odmówić prośbie wyrażonej w postawie tak wielkiego szacunku i zaufania?
Innym przykładem świadczącym o wielkiej pokorze bp. I. Świrskiego wyrażającej się w umiejętności słuchania i przyznawania do błędów jest sprawa interdyktu nałożonego na parafię w Korytnicy. – Powodem nałożenia przez biskupa kary naprawczej stał się szereg nieporozumień na linii wierni – proboszcz. Zamknięcie świątyni miało skutkować docenieniem przez parafian obecności kapłana, który się dla nich poświęca – opowiada ks. W. Kobyliński. – Akurat rozmawialiśmy o tej sprawie z ks. Aleksandrem Gruzą (kapłanem odpowiedzialnym za finanse diecezji, uczonym matematykiem i astronomem), gdy do pokoju wszedł bp I. Świrski. Świadomy tematu dyskusji spytał, czy dobrze uczynił, karząc parafię, na co ks. A. Gruza, który zawsze mówił to, co myśli, odpowiedział, że źle, po czym uzasadnił swoje racje. Biskup wysłuchał, a po wyjściu – o czym wiemy z opowieści jednej z sióstr – długo modlił się w kaplicy. Następnie podyktował dekret zdejmujący interdykt.
Mój rozmówca podkreśla, iż bp I. Świrski bardzo szanował stan kapłański. – Dla niego każdy ksiądz był sługą Bożym. Po ojcowsku i ze zrozumieniem podchodził do ich ludzkich słabości. ...
Agnieszka Warecka