W okresie sierpniowych rządów gen. Suchozaneta
Kontynuował podjazdową wojnę z patriotycznymi kazaniami, śpiewami, z noszeniem konfederatek, czamar, orzełków itp. emblematów, co tylko ośmieszało władzę. Miejscowi dowódcy, spełniając jego polecenia, dopuszczali się gorszących wybryków.
Do takiego incydentu doszło 11 sierpnia 1861 r. w Białej Podlaskiej w kościele reformackim. Podczas zwyczajnego nabożeństwa odprawianego przez bazylianina o. Pawła Pelagiusza Rzewuskiego w świątyni zjawił się, zapewne podchmielony, oficer sotni kozackiej Gardiejew. Przechadzał się ostentacyjnie po kościele, pohukiwał, świstał, wzdychał do modlących się kobiet, używając ordynarnych i nieparlamentarnych słów. Gdy rozpoczęła się konsekracja, podszedł do księdza, wziął go za ramiona wołając „batiuszka”. Nabożeństwo przerwano i wezwano na pomoc miejscowych żandarmów, którzy go wyprowadzili. 12 sierpnia rozeszła się po Białej Podlaskiej wiadomość, że o 24.00 aresztowano odważnego kaznodzieję ks. Józefa Mleczkę z kościoła parafialnego św. Anny. W planach było też aresztowanie innego znanego kaznodziei o. Suleja Gorgoniego, ale ten, ostrzeżony wcześniej, uszedł z klasztoru. Szukano na podejrzanych twardych dowodów, o czym świadczyła rewizja w mieszkaniach obu duchownych. Na rozkaz gen. Suchozaneta ks. Mleczkę pod strażą dwóch bialskich żandarmów szybko wywieziono do Kostromy w głębi Rosji.
Tymczasem w kościołach podlaskich czczono 292 rocznicę zawarcia unii polsko-litewskiej w Lublinie. 13 sierpnia naczelnik powiatu radzyńskiego raportował do gubernatora lubelskiego, że w miejscowym kościele Świętej Trójcy odbyło się nabożeństwo związane z tą rocznicą, ale bez żadnych niespokojności. 15 sierpnia pewien gimnazjalista z Warszawy, bawiąc na wakacjach w Radzyniu, tak pisał do swojego kolegi: „Odprawiamy wszelkie nabożeństwa z ogromną energią, stawiamy nawet krzyże, które ubieramy wieńcami i oświetlamy, ryczymy w kościele na kazaniach…” – chodziło oczywiście o śpiewy patriotyczne po kazaniach. Donosił o tym 16 sierpnia naczelnik pow. radzyńskiego, że w kościele odprawiały się Msze św., podczas których prowadzono podburzające modlitwy, śpiewy i rozpowszechniano pośród wiernych drukowane modlitwy i pieśni. 18 sierpnia naczelnik pow. łukowskiego raportował do gubernatora lubelskiego, że o 10.00 odprawiono w Łukowie, w kościele u pijarów, nabożeństwo, ale kazania nie było, zaś wieczorem dwa okna kościoła były iluminowane i pośrodku umieszczono herby Orła i Pogoni. Także wieczorem wyszła procesja do krzyża postawionego ku czci poległych w Warszawie.
Latem 1861 r. narodziła się idea pisania przez duchownych protestów do swego biskupa, w nadziei, że zostaną one przekazane carowi. W sierpniu napłynęły do Janowa Podlaskiego petycje od duchowieństwa z dziewięciu dekanatów: bialskiego, janowskiego, łaskarzewskiego, łukowskiego, międzyrzeckiego, parczewskiego, siedleckiego, stężyckiego i węgrowskiego. Podpisało je 154 duchownych świeckich i zakonnych. W petycjach tych żądano przywrócenia traconej na rzecz prawosławia wolności wyznania, praw do nauczania, swobody nabożeństw. Powoływano się na konstytucję z 1815 r., Statut Organiczny z 1832 r., domagano się sprawiedliwości i politycznej tolerancji. 21 sierpnia dziekan janowski ks. Jan Lipka wraz z 27 księżmi pisał: „po 30-letnim milczeniu kraj nasz podniósł nareszcie głos tłumiony długo i w adresie do tronu zażądał sprawiedliwości”.
33 księży i zakonników bialskich z ks. Franciszkiem Garbaczewskim stawiało w imieniu społeczeństwa żądania wolności religijnej, pisząc: „straciwszy naprzód samoistność polityczną, wreszcie i wolności religijnej pozbawieni jesteśmy”. Z dekanatu łukowskiego petycje podpisali m.in. następujący księża: Stanisław Brzózka, Józef Kożuchowski, karmelita o. Fortunat Jajko, Adam Byszewski i pijar o. Jan Brzozowski; z dekanatu łaskarzewskiego: Józef Burzyński, Wawrzyniec Lewandowski, Leon Korolec, Seweryn Paszkowski, Alfons Rempalski, Leonard Szymański, Józef Szummer; z dekanatu bialskiego: Zygmunt Grzybowski, Jan Ignacy Radziszewski, Kandyd Racinowski, Tytus Zegart; z dekanatu stężyckiego: ks. Antoni Ołaj.
Mimo że od czerwca 1861 r. wznoszenie krzyży w miejscach publicznych zostało zabronione, podlasiacy tego zakazu gen. Suchozaneta nie przestrzegali. Świadczą o tym uroczystości w Międzyrzecu Podlaskim i Sosnowicy. Właścicielka Międzyrzeca hr. Aleksandra Augustowa Potocka pisała 25 sierpnia do swej ciotki: „Niniwa [społeczeństwo – JG] pokutuje, że nikt się nie bawi, nie chodzi na spektakle, że szampan jest wyklęty, że ubieramy się czarno, a schodzimy się tylko, aby się modlić wokół krzyży uwieńczonych cierniem, zdobnych girlandami kwiatów, krzyży bez napisów, wspomnień żałoby i nadziei. Zwyczaj to tak powszechny, że aż tolerowany… Co wieczór, gdy mój młyn ostrym gwizdkiem ogłasza koniec pracy, ludzie ze wszystkich stron zbiegają się do krzyża, zapalają gwiaździste lampiony i na kolanach w pyle, śpiewa się blisko godzinę kantyczki stare i nowe. Chłopi, mieszczanie, urzędnicy, przechodnie, wszyscy przemieszani modlą się szczerze o zapadającej nocy. Chłopi nazywają to polskim pacierzem”.
W Sosnowicy postawił krzyż właściciel Lejna Józef Seweryn Liniewski przy współpracy dzierżawcy Orzechowa Józefa Zaborowskiego i właściciela Pieszowoli Franciszka Krassowskiego. Zdołali oni przekonać wahającego się proboszcza sosnowickiego Franciszka Niemierę, który ten krzyż poświęcił przed świątynią i wygłosił patriotyczne kazanie.
Józef Geresz