Historia
W okresie sierpniowych rządów gen. Suchozaneta

W okresie sierpniowych rządów gen. Suchozaneta

Po śmierci feldmarszałka Michała Gorczakowa car tymczasowo powierzył funkcję namiestnika Królestwa Polskiego ministrowi wojny gen. Mikołajowi Suchozanetowi. Według opinii znanego historyka prof. S. Kieniewicza był to stary, tępy służbista, nieznający stosunków miejscowych, dbały tylko o literalne wykonywanie monarszych rozkazów.

Kontynuował podjazdową wojnę z patriotycznymi kazaniami, śpiewami, z noszeniem konfederatek, czamar, orzełków itp. emblematów, co tylko ośmieszało władzę. Miejscowi dowódcy, spełniając jego polecenia, dopuszczali się gorszących wybryków.

Do takiego incydentu doszło 11 sierpnia 1861 r. w Białej Podlaskiej w kościele reformackim. Podczas zwyczajnego nabożeństwa odprawianego przez bazylianina o. Pawła Pelagiusza Rzewuskiego w świątyni zjawił się, zapewne podchmielony, oficer sotni kozackiej Gardiejew. Przechadzał się ostentacyjnie po kościele, pohukiwał, świstał, wzdychał do modlących się kobiet, używając ordynarnych i nieparlamentarnych słów. Gdy rozpoczęła się konsekracja, podszedł do księdza, wziął go za ramiona wołając „batiuszka”. Nabożeństwo przerwano i wezwano na pomoc miejscowych żandarmów, którzy go wyprowadzili. 12 sierpnia rozeszła się po Białej Podlaskiej wiadomość, że o 24.00 aresztowano odważnego kaznodzieję ks. Józefa Mleczkę z kościoła parafialnego św. Anny. W planach było też aresztowanie innego znanego kaznodziei o. Suleja Gorgoniego, ale ten, ostrzeżony wcześniej, uszedł z klasztoru. Szukano na podejrzanych twardych dowodów, o czym świadczyła rewizja w mieszkaniach obu duchownych. Na rozkaz gen. Suchozaneta ks. Mleczkę pod strażą dwóch bialskich żandarmów szybko wywieziono do Kostromy w głębi Rosji.

Tymczasem w kościołach podlaskich czczono 292 rocznicę zawarcia unii polsko-litewskiej w Lublinie. 13 sierpnia naczelnik powiatu radzyńskiego raportował do gubernatora lubelskiego, że w miejscowym kościele Świętej Trójcy odbyło się nabożeństwo związane z tą rocznicą, ale bez żadnych niespokojności. 15 sierpnia pewien gimnazjalista z Warszawy, bawiąc na wakacjach w Radzyniu, tak pisał do swojego kolegi: „Odprawiamy wszelkie nabożeństwa z ogromną energią, stawiamy nawet krzyże, które ubieramy wieńcami i oświetlamy, ryczymy w kościele na kazaniach…” – chodziło oczywiście o śpiewy patriotyczne po kazaniach. Donosił o tym 16 sierpnia naczelnik pow. radzyńskiego, że w kościele odprawiały się Msze św., podczas których prowadzono podburzające modlitwy, śpiewy i rozpowszechniano pośród wiernych drukowane modlitwy i pieśni. 18 sierpnia naczelnik pow. łukowskiego raportował do gubernatora lubelskiego, że o 10.00 odprawiono w Łukowie, w kościele u pijarów, nabożeństwo, ale kazania nie było, zaś wieczorem dwa okna kościoła były iluminowane i pośrodku umieszczono herby Orła i Pogoni. Także wieczorem wyszła procesja do krzyża postawionego ku czci poległych w Warszawie.

Latem 1861 r. narodziła się idea pisania przez duchownych protestów do swego biskupa, w nadziei, że zostaną one przekazane carowi. W sierpniu napłynęły do Janowa Podlaskiego petycje od duchowieństwa z dziewięciu dekanatów: bialskiego, janowskiego, łaskarzewskiego, łukowskiego, międzyrzeckiego, parczewskiego, siedleckiego, stężyckiego i węgrowskiego. Podpisało je 154 duchownych świeckich i zakonnych. W petycjach tych żądano przywrócenia traconej na rzecz prawosławia wolności wyznania, praw do nauczania, swobody nabożeństw. Powoływano się na konstytucję z 1815 r., Statut Organiczny z 1832 r., domagano się sprawiedliwości i politycznej tolerancji. 21 sierpnia dziekan janowski ks. Jan Lipka wraz z 27 księżmi pisał: „po 30-letnim milczeniu kraj nasz podniósł nareszcie głos tłumiony długo i w adresie do tronu zażądał sprawiedliwości”.

33 księży i zakonników bialskich z ks. Franciszkiem Garbaczewskim stawiało w imieniu społeczeństwa żądania wolności religijnej, pisząc: „straciwszy naprzód samoistność polityczną, wreszcie i wolności religijnej pozbawieni jesteśmy”. Z dekanatu łukowskiego petycje podpisali m.in. następujący księża: Stanisław Brzózka, Józef Kożuchowski, karmelita o. Fortunat Jajko, Adam Byszewski i pijar o. Jan Brzozowski; z dekanatu łaskarzewskiego: Józef Burzyński, Wawrzyniec Lewandowski, Leon Korolec, Seweryn Paszkowski, Alfons Rempalski, Leonard Szymański, Józef Szummer; z dekanatu bialskiego: Zygmunt Grzybowski, Jan Ignacy Radziszewski, Kandyd Racinowski, Tytus Zegart; z dekanatu stężyckiego: ks. Antoni Ołaj.

Mimo że od czerwca 1861 r. wznoszenie krzyży w miejscach publicznych zostało zabronione, podlasiacy tego zakazu gen. Suchozaneta nie przestrzegali. Świadczą o tym uroczystości w Międzyrzecu Podlaskim i Sosnowicy. Właścicielka Międzyrzeca hr. Aleksandra Augustowa Potocka pisała 25 sierpnia do swej ciotki: „Niniwa [społeczeństwo – JG] pokutuje, że nikt się nie bawi, nie chodzi na spektakle, że szampan jest wyklęty, że ubieramy się czarno, a schodzimy się tylko, aby się modlić wokół krzyży uwieńczonych cierniem, zdobnych girlandami kwiatów, krzyży bez napisów, wspomnień żałoby i nadziei. Zwyczaj to tak powszechny, że aż tolerowany… Co wieczór, gdy mój młyn ostrym gwizdkiem ogłasza koniec pracy, ludzie ze wszystkich stron zbiegają się do krzyża, zapalają gwiaździste lampiony i na kolanach w pyle, śpiewa się blisko godzinę kantyczki stare i nowe. Chłopi, mieszczanie, urzędnicy, przechodnie, wszyscy przemieszani modlą się szczerze o zapadającej nocy. Chłopi nazywają to polskim pacierzem”.

W Sosnowicy postawił krzyż właściciel Lejna Józef Seweryn Liniewski przy współpracy dzierżawcy Orzechowa Józefa Zaborowskiego i właściciela Pieszowoli Franciszka Krassowskiego. Zdołali oni przekonać wahającego się proboszcza sosnowickiego Franciszka Niemierę, który ten krzyż poświęcił przed świątynią i wygłosił patriotyczne kazanie.

Józef Geresz