W parku i na polu
Można też powiedzieć, że dyskonty wręcz sprowokowały ten atak, kierując swoje zaproszenie do miłośników weselnych przebojów - „Pijmy jednym duszkiem”, „Pijesz ty, piję ja, kompanija cała”, „A kto nie wypije, tego we dwa kije”, „Pij, pij, pij, bracie, pij, na starość torba i kij”. Z wiodącą prym weselną frazą: „A teraz idziemy na jednego…”. Ale - do rzeczy… Przyczyną powyższego rozruchu okazała się promocja alkoholu - 9,99 zł albo 8,99 zł za pół litra wódki (wstyd i żal nie kupić!).
I to nie byle jakiej, tylko przyjaznej obywatelowi, ekologicznej i mocno nawiązującej do zielonego ładu (nowe normy jakości wydychanego powietrza) albo w ogóle do natury, czyli życia w symbiozie z jednym i drugim. Na dokładkę o nazewnictwie bardzo przyjaznym dla uszu. Jedna wódka nazwała się bowiem Parkowa, a druga Polna. Taki ukryty przekaz dla turystów i rolników.
Kiedy wyszło na jaw, że instytucje i stowarzyszenia od zapobiegania alkoholizacji obywateli zapowiedziały ewentualną konfrontację sieci z organami ścigania, te niezwłocznie wydały oświadczenia. „Robimy wszystko, co w naszej mocy, by oferować naszym klientom najwyższej jakości produkty w najniższych na rynku cenach” – przypomniała jedna. Druga przekonywała, że tak niska cena wódki „podyktowana była warunkami rynkowymi i obowiązywała wyłącznie krótkoterminowo”. Kolejna z pokorą przyznała, że chociaż w jej marketach doszło „do obniżenia ceny wódki na skutek błędu”, to „natychmiast po jego wykryciu przywrócono standardową cenę produktu”. Aha.
Naród – nie ma co kombinować – mamy ze spożywaniem alkoholu mocno zaznajomiony (zaprzyjaźniony?) i go po prostu zwyczajny. Nawet w największych kryzysach z dostępem do tego trunku umiał sobie poradzić. Przez lata ktoś, kto nie potrafił wyprodukować bimbru (choćby „na swoje potrzeby”) uznawany był przez współobywateli za safandułę. Czyli – społeczne przyzwolenie na przydomową produkcję było więcej niż duże. Dorabiali się więc na procederze producenci jałowcówki, a nawet babki na metach w czasach alkoholowej posuchy. W konsekwencji osiągnęliśmy w spożyciu mistrzostwo Europy – w 2021 r. wynosiło ono w Polsce 11,7 litra na osobę; średnia europejska to 11,3 litra. O ile narkotyki są przez społeczeństwo potępiane, to na alkohol (piwo za alkohol u nas uznawane nie jest) wciąż mamy przyzwolenie. I co z tego, że gołym okiem widzimy tego skutki…
Żeby nie zostać w przygnębiającym nastroju – czytałam dopiero co, że wielkimi krokami zbliżają się czasy, kiedy picie alkoholu będzie passe. Czyli – hurra! – jest światełko w tunelu. Oby go tylko wiatr historii nie wywiał. Albo piach nie zasypał.
Anna Wolańska