W pięknych okolicznościach przyrody
Do ultramaratonu „Piękny Wschód”, organizowanego przez Parczewską Grupę Rowerową, w tym roku dołączyli żołnierze. To wynik porozumienia z Dowództwem Generalnym Rodzajów Sił Zbrojnych RP. Obok popularyzacji kolarstwa szosowego i turystyki rowerowej oraz sprawdzianu wytrzymałości w długodystansowej jeździe na rowerze, zawody miały na celu promocję Wojskowego Dnia Sportu, Sprawności Fizycznej i Zdrowego Trybu Życia ustanowionego przez MON. Organizatorowi ultramaratonu - Parczewskiej Grupie Rowerowej - zależało także na promocji miejscowości oraz terenów wschodniej Polski, przez które przebiega trasa zawodów.
– Tegoroczna edycja była w pełni udana – stwierdza Włodzimierz Oberda, inicjator wydarzenia, prezes PGR. – Była piękna pogoda i dobra atmosfera – zaznacza. – Zdarzyła się jedna kraksa. W nocy wyskoczyła na drogę sarna. Rowerzysta Cezary Wójcik przewrócił się, ale mimo to zakończył maraton z najlepszym wynikiem na 521 km: 15 godz. 59 min i 19 s. A współorganizator wydarzenia – gen. Szymon Koziatek uzyskał czwarty wynik na dłuższym dystansie.
Duże wyzwanie
Cykliści pokonali trasy, jadąc non stop na dwóch dystansach do wyboru. Start i meta zlokalizowane były w Parczewie. Pierwsza trasa, przez Wohyń i Ostrów Lubelski, liczyła 269 km, druga – o długości 521 km poprowadzona została m.in. przez Międzyrzec Podlaski, Janów Podlaski, Włodawę, Cyców i Lubartów.
„Piękny Wschód” to wytrzymałościowe zawody w dwóch formułach: solo oraz open w grupie sześcioosobowej. Pokonanie 500 km w określonym czasie wiąże się z możliwością udziału w prestiżowym ultramaratonie Bałtyk-Bieszczady oraz w innych zawodach w kraju i za granicą, gdzie do pokonania jest ponad tysiąc kilometrów. Wśród zawodników, którzy zgłaszają się do zawodów „Piękny Wschód” niektórzy mają za sobą takie trasy, jak Paryż – Brest – Paryż i inne zawody na 2,5 do 3,5 tys. km. Są i tacy, którzy zgłosili się po raz pierwszy, jak Łukasz Janiak z Łukowa, który startował wraz z kolegami z siedleckiej 18 Dywizji Zmechanizowanej. – Ultramaraton jest wyzwaniem – twierdzi zawodnik, który do sportu przykłada dużą wagę. Uprawia nie tylko kolarstwo i bieganie, ma za sobą szkolne zjazdy na nartorolkach czy jazdę na nartach w klubie „Rawa Siedlce”. Nieobca jest mu zaprawa poranna czy wyjazdy na biegi przełajowe. Aby przygotować się do ultramaratonu, zadbał o formę, jeżdżąc rowerem, a zimą biegał na nartach. – Moje nogi cały czas pracują – podkreśla Ł. Janiak. – W połowie kwietnia, przed startem, jeździłem w okolicach Siedlec z kolegą na rowerze. Złapałem gumę. Takiej sytuacji obawiałem się w trakcie ultramaratonu, ale najbardziej tego, że nie dam rady przejechać 250 km – zdradza zawodnik, który zakończył zawody z wynikiem 12:29:6 po 268,90 km. Ultramaraton to dla niego także okazja do tego, aby posłuchać swoich myśli czy pomodlić się w drodze. Jako członek wspólnoty „Wojownicy Maryi” mówi o wartości pokoju wewnętrznego i samodyscypliny, które można osiągnąć nawet na trasie wyścigu kolarskiego.
Kilka rad na zachętę
Od kilku lat do Parczewa z Dąbrowy Górniczej przyjeżdża Izabela Włosek, zdobywczyni złotego i brązowego medalu w mistrzostwach Europy w technikach jaskiniowych. To także miłośniczka dwóch kółek, a do udziału w ultramaratonie zachęciła ją atmosfera przyjaźni, jaką tworzył wokół tego wydarzenia sportowego W. Oberda wraz z małżonką. – W pierwszym maratonie w Parczewie nie wzięłam udziału. Nie czułam się jeszcze na siłach. Natomiast w kolejnych latach już się decydowałam – mówi I. Włosek, dając szereg rad dla osób, które podejmą wyzwanie udziału w tej imprezie w kolejnych edycjach.
Na tak dużym dystansie – pani Izabela przejechała ponad 500 km – nie należy ulegać emocjom, wyrywać na starcie do przodu, ale jechać własnym tempem – takim, na jakie pozwala organizm zawodnika. – Na punktach kontrolnych powinno się przebywać krótko, ponieważ dłuższe postoje powodują, że trudniej wsiąść na rower – zaznacza I. Włosek. – Należy wtedy posilić się i posmarować ciało, korzystając tylko ze znanych i sprawdzonych produktów i specyfików. Bardzo ważne na trasie jest nawadnianie organizmu, nawet kiedy jest chłodno, tak jak to ma miejsce na „Pięknym Wschodzie”. Wprawdzie nie odczuwamy wtedy pragnienia, jednak może być to mylące uczucie. Podobnie gdy pada deszcz, wydawać się może, że niekoniecznie trzeba wtedy gasić pragnienie, a jednak jest inaczej. Potrzebujemy dużej ilości wody. Na trasie mamy przygotowany przez organizatora obiad, który spożywamy, aby uzupełnić kalorie. Radziłabym odpoczynek po takim posiłku. Warto też wziąć termiczne koce ratunkowe, którymi w razie deszczu czy zimna owijamy się pod bluzą i pod spodenkami. Taki koc zapewni ciepło i komfort jazdy – dodaje.
Na trasie, jak przekonuje pani Izabela, nabywamy doświadczenia, a dobre przygotowanie pozwala na pomyślne zakończenie zawodów. – Za pierwszym razem, przyznaję, miałam za duży bagaż. Zabrałam ze sobą zapasowe baterie, powerbanki, dużą ilość żeli do smarowania ciała czy kofeiny. Towarzyszyła mi też obawa, czy zdołam dokończyć maraton, choć przed startem w Parczewie miałam już zaliczone maratony o długości 200 km. Każdy ultramaraton to zawsze jest duże wyzwanie. Nie wiadomo, jak organizm zareaguje i czy sprzęt wytrzyma – podkreśla zawodniczka.
Przyjemnie było się trudzić
Z odpowiednim przygotowaniem sportowym oraz pozytywnym nastawieniem wystartował Jacek Chudziński z miejscowości Niemcz w powiecie bydgoskim. Niepełnosprawny zawodnik zakończył maraton z wynikiem 25:34:20. Był to jego kolejny start. – Nie mogę biegać. Mam kłopoty z chodzeniem, a rower jak najbardziej mi służy – mówi pan Jacek, który w maratonach kolarskich udział brał od dawna, jeszcze jako osoba w pełni sprawna. – Były lata, kiedy ze względów zdrowotnych byłem zmuszony wycofać się, ale nadal walczę. W tym roku wróciłem na kolejną edycję parczewskiego ultramaratonu. Budujące dla mnie jest to, gdy dojeżdżam do mety, wyprzedzając zdrowych zawodników. Nawet mimo niepełnosprawności, kiedy na pewno dużo trudniej jest pokonać dystans ponad 520 km, warto próbować swoich sił – podkreśla.
Krzysztof Knaś, inny zawodnik z niepełnosprawnością, który już na starcie miał problemy techniczne, wyruszył z dużym opóźnieniem i dojechał na metę jako jeden z ostatnich, uważa, że przyjemnie było się trudzić.
Trasę o długości 269 km najszybciej – w 7:30:45 – pokonała ekipa z 12 Szczecińskiej Dywizji Zmechanizowanej. Solo najlepszy był Przemysław Kuświk (7:39:3). Na 521 km zwyciężył Cezary Wójcik, w kat. open: Rafał Wrożyna, Michał Buczek i Przemysław Niemiec (16:2:34).
Patronat honorowy nad wydarzeniem objęli: minister obrony narodowej Mariusz Błaszczak, marszałek województwa lubelskiego Jarosław Stawiarski i burmistrz Parczewa Paweł Kędracki.
Joanna Szubstarska