Komentarze
W poszukiwaniu

W poszukiwaniu

Czasem mamy wszystkiego najzwyczajniej w świecie dość. Tak po prostu i zwyczajnie. Przysłowiowe skrzydła opadają nam z hukiem tak wielkim, że nawet najbardziej redbulowy doping nie jest w stanie ich dźwignąć.

Czasem myślimy sobie: niech to już wreszcie się skończy, minie, niech będzie inaczej, normalniej, spokojniej, bezpieczniej… Być może teraz myślimy w ten sposób częściej, bo i rzeczywistość, której doświadczamy momentami, chyba nas wszystkich przerasta. Tęsknimy za swoją zwykłą, poukładaną codziennością. Być może wcześniej wydawała się ta codzienność poukładana nawet zbyt bardzo, może pachniała monotonią i nudziła kolorem szarości, bo przecież te kolejne dni takie do siebie podobne, taki sam ich początek i koniec prawie identyczny. Teraz pewnie za tym tęsknimy, bardziej z każdym dniem obecnego stanu, z którego diagnozą też mamy rozmaite problemy. Okazuje się, że wszyscy jesteśmy świetnymi specjalistami w dziedzinie epidemiologii. Wcześniej już dowodziliśmy, że nie ma od nas lepszych trenerów, mądrzejszych polityków, kierowców czy innych fachowców. My ponad wszystko, nawet ponad mądrość.

Teraz przybyła nam kolejna specjalizacja. I cóż nam będą mówić, tłumaczyć, ostrzegać? Przecież my wiemy lepiej, jesteśmy mądrzejsi, bardziej odporni i nam nic nie jest w stanie zagrozić. A poza tym cała ta pandemia to przecież wymyślona historia i medialna histeria. Mamy nawet na to dowody i to nic, że one też są medialne. Skoro nas przekonują, to muszą być prawdziwe.

Chyba powinniśmy już teraz dziękować Bogu, że wirus jest taki, jaki jest. Nawet jeżeli nie całkiem do końca wiemy, co to dokładnie oznacza. Jedno jest pewne: gdyby był taki, jak ten z obrazu „Epidemia strachu”, to nasza wszechmądrość skurczyłaby się zapewne bardzo gwałtownie. Pod warunkiem, że zdążyłaby się skurczyć. Wtedy byłby strach, a okazuje się, że on jest często jedynym skutecznym argumentem. Dla istot rozumnych nie jest to raczej i  niestety powód do dumy.

Trzeba jednak uczciwie przyznać, że doskonałą pożywką i usprawiedliwieniem dla postawy lekceważenia są… paradoksy i – przynajmniej momentami – decyzyjny chaos. Bo przecież trudno zrozumieć, że to, co bezpieczne w autobusie, staje się nagle groźne w kościele. Trudno pojąć, że w parku trzeba być bardziej ostrożnym niż w sklepie. A ponieważ trudno nam to sobie wytłumaczyć i zrozumieć, rodzą się wątpliwości, a od nich do lekceważenia już tylko krok. Ono z kolei, samo w sobie, jest niebezpieczne nie tylko w czasie epidemii.

Chociaż w pogodzie jesień, to w kalendarzu jednak maj i przed nami jeden z tych wyjątkowo wyjątkowych i szczególnie szczególnych dni, bo właśnie taki jest dzień mamy. Nikt na ziemi nie potrafi kochać nas prawdziwiej, dla nikogo nie będziemy ważniejsi. Mama jest tylko jedna. Oby każda i zawsze mogła być dumna ze swoich dzieci, dla których po prostu zawsze i bezgranicznie jest.

Janusz Eleryk