Opinie
Źródło: fotolia
Źródło: fotolia

W sieci sekt

W każdym z nas tkwi potrzeba ciepła, miłości i akceptacji, a często także pragnienie przynależności do grupy. Dlatego prawie każdy może paść ofiarą sekty i psychomanipulacji.

Uwodzą, stosują „miłoterapię”, dzięki której wmawiają, że ich świat jest wyspą wiecznej szczęśliwości. Tymczasem zwykle okazuje się namiastką piekła na ziemi, z którego trudno się wydostać. Szacuje się, że w Polsce działa około 300 sekt religijnych. Według obliczeń policji, pod wpływem sekt może znajdować się kilkanaście tysięcy osób bezgranicznie oddanych swym prorokom i gotowych spełnić każde ich życzenie. To przerażające.

Synu, gdzie jesteś?

Z sektą można zetknąć się wszędzie. Jednak szczególne znaki ostrzegawcze powinny znaleźć się na wakacyjnym szlaku.

– Każdego roku całą rodziną wyjeżdżaliśmy w Sudety. To właśnie tam zetknęliśmy się z ruchem, który zabrał nam jedyne dziecko – opowiadają Maria i Lech, rodzice Piotra. – Podczas jednej z wypraw postanowiliśmy obejrzeć znajdującą się w sąsiedztwie schroniska farmę ekologiczną, reklamowaną w turystycznym folderze. Pisano, że jej właściciele produkują opartą na indyjskich recepturach zdrową żywność, propagują wegetarianizm i życie w zgodzie z naturą. Gospodarze, młodzi ludzie, oprowadzili nas po posiadłości, poczęstowali wegetariańskim posiłkiem. Byliśmy wtedy przekonani, że to świecki ruch społeczny o orientacji proekologicznej. Naszych podejrzeń nie wzbudziła książka, którą syn dostał od nich w prezencie ani rozmowa na osobności. A od tego zaczął się nasz dramat – dodaje kobieta.

Piotr zaczął przynosić do domu opasłe tomy o – jak twierdził – religioznawstwie, przyrządzać jedzenie we własnych naczyniach, bo te, których używał do tej pory, stały się „duchowo nieczyste”. – Nie widzieliśmy w tym nic złego, traktowaliśmy jako chwilową fascynację wegetarianizmem. Zaniepokoiliśmy się dopiero, kiedy odkryliśmy, że syn wstaje codziennie rano, by medytować. Zaczął też notorycznie kłamać i wyciągać od nas pieniądze, mówiąc, że potrzebuje na szkołę, a tak naprawdę wspierał finansowo sektę – mówi ojciec Piotra. – Zerwał znajomości, przyjaźnie, zaniedbał naukę, znikał na całe weekendy. W końcu rzucił studia i wyprowadził się z domu. Po trzech miesiącach dostaliśmy telefon, że syn jest w szpitalu. Okazało się, że zasłabł na ulicy z wycieńczenia. Lekarze w szpitalu pytali nas: „Jak rodzice mogli do tego dopuścić?”. ...

Jolanta Krasnowska

Pozostało jeszcze 85% treści do przeczytania.

Posiadasz 0 żetonów
Potrzebujesz 1 żeton, aby odblokować ten artykuł