W służbie Bogu i ludziom
Pracując na terenie diecezji, ks. Ćwikliński w sposób szczególny związany był z parafiami: Wytyczno i Paszenki.
Droga do kariery
Ks. Henryk urodził się 17 lutego 1912 r. w Żółkiewce. Jego rodzice – Ludwik i Elżbieta z Nowakiewiczów – byli rolnikami. Przyszły kapłan uczył się w szkole podstawowej w rodzinnej miejscowości. Naukę kontynuował w nieodległym Krasnymstawie. Po uzyskaniu świadectwa maturalnego wstąpił do Wyższego Seminarium Duchownego w Łucku na Wołyniu. 28 marca 1936 r. otrzymał święcenia kapłańskie z rąk bp. Adolfa Szelążka. Młody prezbiter został skierowany do posługi w Dubnie. Był wikariuszem przy parafii św. Jana Nepomucena i prefektem w szkole podstawowej.
W 1944 r. ks. Henryk trafił do Lublina. Pracował jako katecheta, założył dziewczęcy zespół skrzypcowy, rozpoczął studia magisterskie i doktoranckie na Katolickim Uniwersytecie Lubelskim. 16 grudnia 1947 r., po złożeniu egzaminów i przedstawieniu pracy pt. „Zarys nauki św. Tomasza o powściągliwości z uwzględnieniem tła historycznego”, otrzymał tytuł doktora teologii. Rok później został magistrem prawa kanonicznego. Równocześnie udzielał się jako kaznodzieja. Głoszone przez niego w kościele powizytkowskim kazania gromadziły licznych słuchaczy. Droga do kariery naukowej stała przed nim otworem. Opatrzność zweryfikowała jednak te plany…
Pierwsza parafia
Po epizodzie w roli wykładowcy w Instytucie Katolickim we Wrocławiu (1950-51) ks. Ćwikliński ponownie znalazł się w Lublinie. Na wiadomość o chorobie mamy zrezygnował z zajmowanego stanowiska i opiekował się nią. Rozpoczął też kolejne studia – tym razem z historii sztuki, które ukończył w 1955 r. z tytułem magistra. Studia łączył z pracą katechety w Prywatnym Liceum Sióstr Kanoniczek na ul. Podwale 22.
W liście z 22 czerwca 1956 r. prosił bp. Ignacego Świrskiego o przyjęcie do pracy w diecezji siedleckiej. „Ks. Ćwikliński jest kapłanem spokojnym, poważnym. Nie spotkałem się nigdy z jakimś zarzutem czy ze strony duchowieństwa, czy ze strony wiernych, które byłyby kierowane pod adresem jego osoby” – pisał w opinii przesłanej bp. I. Świrskiemu bp lubelski Piotr Kałwa.
Pierwszą parafią w diecezji siedleckiej, w której pracował ks. Henryk, był Hańsk. Jako wikariusz zastępca pomagał jej administratorowi – ks. Janowi Jędrychowi, który z racji pełnienia ważnej funkcji na KUL często przebywał poza parafią.
Gorliwy kapłan
W grudniu 1956 r. ks. Ćwikliński zwrócił się z prośbą do bp. Świrskiego o przeniesienie do Wytyczna. Początkowo przebywał tu jako rektor filii (od 22 stycznia 1957 r.), zaś z dniem 1 lipca został administratorem parafii (powołanej do życia dekretem biskupim z 13 czerwca). Przez 11 lat posługi ks. Henryk z dużym poświęceniem pracował dla dobra lokalnej wspólnoty. Z jego inicjatywy dobudowano wieżę do kościoła, odnowiono świątynię, na chórze zainstalowano organy. Księża wizytatorzy pisali o nim: „Jest to kapłan gorliwy i oddany sprawie Kościoła, dbały o dobro duchowe i materialne parafii”. W 1965 r. ks. kard. Stefan Wyszyński mianował go kanonikiem honorowym łuckiej kapituły katedralnej.
W posłudze w Wytycznie kapłanowi towarzyszyli rodzice. Oboje też znaleźli miejsce wiecznego spoczynku na miejscowym cmentarzu.
W grudniu 1968 r. ks. Henryk został przeniesiony do Piszczaca. W marcu 1969 r. bp Jan Mazur mianował go dekanalnym referentem ds. liturgicznych dekanatu terespolskiego. Pełniąc obowiązki administratora parafii Piszczac, ks. Ćwikliński przez ponad miesiąc opiekował się – jako wikariusz zarządca – parafią Kościeniewicze. Planowaną translokatę do Szóstki anulowano i w maju 1970 r. kapłan podjął posługę w Kolanie. W sierpniu 1972 r. pisał do bp. J. Mazura: „Dowiedziałem się, że sąsiednia parafia Paszenki ma być wolna. Proszę pokornie o przeniesienie z Kolana do Paszenek”. Prośba została rozpatrzona pozytywnie i u schyłku listopada 1972 r. ks. Ćwikliński został administratorem nowej parafii.
Oddany pasjom
Z placówką w Paszenkach ks. Henryk związany był blisko dziesięć lat. Z ważniejszych prac wykonanych w tym czasie jego staraniem wymienić należy: założenie rynien na kościele i dwukrotne jego malowanie, wylanie chodnika procesyjnego na placu kościelnym, ogrodzenie cmentarza murem z cegły wapiennej oraz świątyni (od strony plebanii i łąki), wykończenie pomieszczeń plebanii, konserwację obrazu Matki Bożej Paszenkowskiej, wybudowanie sali katechetycznej, zainstalowanie nowych stacji drogi krzyżowej autorstwa rzeźbiarza Zygmunta Walenciuka z Kolana. Z wydarzeń o charakterze religijnym wspomnieć należy o misjach świętych (1977 r.), nawiedzeniu kopii obrazu Matki Bożej Kodeńskiej (1980 r.) i obchodach 50-lecia erygowania parafii (1980 r.). Warto odnotować, że u schyłku lat 70 ks. Ćwikliński wyjeżdżał poza granice Polski. W 1978 r. pielgrzymował do Ziemi Świętej i Egiptu, a w 1979 r. jeździł na wycieczkę do Grecji.
W marcu 1982 r. ks. Ćwikliński został zwolniony z obowiązków proboszcza parafii Paszenki, przeszedł na emeryturę i zamieszkał w Podedwórzu. Miał odtąd więcej czasu na rozwijanie swoich zainteresowań. Oddał się pasjom: zielarstwu i pisaniu. Z powodu złego stanu zdrowia od 1996 r. przebywał w Domu Księży Emerytów w Siedlcach, gdzie zmarł w święto Przemienienia Pańskiego 6 sierpnia 1998 r. Pogrzeb odbył się dwa dni później w Wytycznie. Słowa pożegnania wygłosił ówczesny proboszcz parafii Kolano ks. Adam Krasuski.
Żyje we wspomnieniach
„Był to kapłan bardzo kulturalny, prowadzący głębokie życie duchowe” – pisał o zmarłym koledze ks. Zdzisław Młynarski. W pogłębianym życiu wiarą upatrywać też należy wyjątkowości ks. Henryka Ćwiklińskiego.
Był człowiekiem silnej wiary i wielkiej modlitwy. Mszę św. odprawiał w skupieniu i bez pośpiechu. Eucharystię poprzedzał osobistą modlitwą. Trwał na niej także po zakończeniu liturgii. Ks. Henryk bardzo starannie przygotowywał się do głoszenia słowa Bożego. Na karteczkach sporządzał notatki, zapisywał przykłady z książek, notował własne myśli. Dbał też o piękno liturgii. Wielką wagę przykładał do oprawy muzycznej – sam grał na skrzypcach i organach. W Paszenkach założył scholę dziewczęcą. Często na śpiew komunijny intonował pieśń „Zbliżam się w pokorze”, gdyż szczególną czcią darzył tajemnicę obecności Pana Jezusa w Najświętszym Sakramencie. Zaś zdarzenie, którego świadkiem był podczas pobytu w jednym z warszawskich szpitali – na salę wszedł kapłan z Komunią św., a jeden z pacjentów z lekceważeniem spytał: „Co to za opłatek?” – skutkowało wygłoszeniem parafianom cyklu kazań o Eucharystii. A że były długie – po ok. 45 minut – to i cierpliwość co niektórych parafian została wystawiona na próbę. Z perspektywy 30 lat głoszone kazania uznać należy za swego rodzaju testament ks. Ćwiklińskiego oraz publiczne wyznanie silnej wiary w Jezusa Eucharystycznego.
Wyczulony na los biednych
Ukochawszy Maryję, ks. Henryk przyczynił się do odrodzenia Jej kultu w starożytnym wizerunku Matki Bożej Paszenkowskiej. Dzięki jego staraniu obraz został poddany fachowej konserwacji i ponownie umieszczony w ołtarzu głównym. Ks. Ćwikliński napisał słowa i melodię pieśni „Matko Paszenkowska”. Opiece Maryi przypisywał też uratowanie życia… Podczas pobytu w szpitalu w Warszawie w 1981 r. przeszedł skomplikowaną operację. W „Kronice parafii Paszenki” złożył następujące świadectwo: „Byłem pewny, że nie przeżyję na skutek wielkiego osłabienia mięśnia sercowego. Jestem przekonany, że jedynie na skutek wstawiennictwa Matki Bożej Paszenkowskiej żyję”.
Ksiądz z wielką troską pielęgnował także nieszpory niedzielne. Propagował czytelnictwo religijne, udostępniając przy tym książki z własnej biblioteki. Szczególnym rysem kapłańskiego posługiwania ks. Ćwiklińskiego było ogromne wyczulenie na los biednych i samotnych. W pamięci parafian utkwił obraz proboszcza ciągnącego wózek z produktami spożywczymi, które rozdzielał następnie wśród potrzebujących. Pewnej rodzinie zakupił dom mieszkalny, samotnemu mężczyźnie sfinansował instalację elektryczną. Nieżyjąca już mieszkanka Paszenek ze wzruszeniem opowiadała o „kolędzie” ks. Ćwiklińskiego: „Kiedy wyszedł, zawsze znalazłam pod doniczką parę złotych”. Teresa Korpysz wspomina z kolei, jak z mężem składali snopki, gdy na niebie pojawiły się ciemne chmury i słychać było już pierwsze grzmoty. Drogą przejeżdżał ks. Ćwikliński. Po pozdrowieniu: „Boże, dopomóż do roboty” minął ich, po czym zawrócił, położył rower i zabrał się do znoszenia snopków. „Proszę księdza, nam jest wstyd. Jesteśmy młodzi i poradzimy sobie”. „Nic nie gadajcie, tylko składać! Burza coraz bliżej”.
Jak św. Franciszek
Bardzo ciepło wyraża się o księdzu młodzież. Kiedy zdarzało się, że na dworcu PKS w Lublinie spotkał studentów z parafii, kupował im bilety autobusowe. Protesty na nic się zdały. „Student ma mało pieniędzy” – zwykł kwitować z uśmiechem.
W sierpniu 1981 r. ks. Ćwikliński pisał do bp. J. Mazura: „Po przejściu na emeryturę pozostanę w diecezji podlaskiej i dalej, ile Bóg da sił, będę starał się nieść pomoc w pracy duszpasterskiej”. Słowom tym pozostał wierny. Już jako emeryt – na zaproszenie ks. Janusza Strzałkowskiego – jeździł odprawiać Msze św. do Kodeńca. Często też zdążał do Gęsi, zastępując tamtejszego proboszcza ks. Jana Mazura. Chętnie służył pomocą jako spowiednik.
Ks. Ćwikliński nie był przywiązany do dóbr materialnych. Żył bardzo skromnie – zdaniem parafian: „według rad ewangelicznych”, „jak św. Franciszek”.
Ks. Henryk pozostawił po sobie dorobek naukowy: artykuły z dziedziny historii sztuki i parafii, w których pracował. Jego prace możemy znaleźć m.in. w „Roczniku Humanistycznym KUL”, „Wiadomościach Diecezjalnych Podlaskich”. Znaczna część twórczości kapłana pozostaje w rękopisie bądź maszynopisie i czeka na swego badacza. Ks. Cwikliński pisywał również – jak wspomina jego siostrzeniec – artykuły o tematyce zielarskiej do jednego z krakowskich wydawnictw. Z licznych talentów, którymi tak hojnie był obdarzony, wspomnieć należy o muzyce. Przechodzących drogą koło plebanii nieraz dobiegał głos fisharmonii, na której w wolnych chwilach grywał. Szczególną „miłością” darzył organy. Był pasjonatem tego instrumentu.
W zbiorowej pamięci
Wyrazem pamięci o duszpasterzu stał się m.in. nagrobek ufundowany przez mieszkańców parafii Wytyczno. Na cokole umieszczono napis: „Księdzu Henrykowi wdzięczni parafianie”. W Paszenkach w 2006 r. na placu przykościelnym posadzono dąb im. ks. Ćwiklińskiego. Ostatnio zaś, w maju bieżącego roku, podczas obchodzonych w Jabłoniu „Spotkań z Augustem Zamoyskim” uczniowie Szkoły Podstawowej z Paszenek pod kierunkiem nauczycielki Bożeny Nowickiej przygotowali montaż słowno-muzyczny poświęcony ks. Henrykowi. W obu parafiach wierni zamawiają też Msze św. za zmarłego kapłana. Pamięć o swym założycielu podtrzymuje również schola dziewczęca z Paszenek.
Ks. Ćwikliński pozostawił po sobie wiele wzruszających wspomnień, lecz przede wszystkim niezwykle budujący przykład kapłańskiego życia wypełnionego modlitwą i pracą, postem i jałmużną. Cichy, skromny, doskonały spowiednik i kaznodzieja. W podkasanej sutannie, z różańcem w ręku, w popielatym płaszczu, na rowerze – wszedł na trwale w zbiorową pamięć nie tylko mieszkańców Paszenek, ale i sąsiednich parafii.
W jednym z kazań ks. Ćwikliński mówił: „Ziemia tak nas zajmuje, że niebo jest bardzo odległe, jakby mgliste, nierealne. A jednak Pan Jezus mówi: „Cieszcie się, że wasze imiona zapisane są w niebie” (…) człowiek mądry szuka podstawy prawdziwej radości, prawdziwego pokoju, głębokiego i zasadniczego”.
Będąc blisko Boga, ks. Ćwikliński pozostawał też zawsze blisko ludzi. We wspomnieniach wiernych przetrwał jako „święty ksiądz”.
GK