W stronę aktywizacji społecznej
Łączą w sobie cechy przedsiębiorstwa i organizacji pozarządowych. Osoby, które działają w stowarzyszeniach, mogą skutecznie planować założenie spółdzielni i zatrudniać pracowników. Spółdzielnie działają na rzecz reintegracji zawodowej i społecznej osób wykluczonych, np. bezrobotnych czy niepełnosprawnych. Ustawa o spółdzielniach socjalnych, funkcjonująca od ponad dziesięciu lat, początkowo dawała szanse na ich powoływanie głównie bezrobotnym. Z czasem przepisy zaczęto liberalizować, a od 2009 r. spółdzielnie socjalne mogą zakładać organizacje pozarządowe. Od marca ubiegłego roku do ich powołania - przez osoby fizyczne lub prawne - potrzebne są trzy osoby. Aby powstała spółdzielnia socjalna czy przedsiębiorstwo społeczne, niezbędne są w zasadzie tylko pomysł i chęć działania. Wsparcie odnośnie procedur udzielane jest m.in. przez Stowarzyszenie na Rzecz Integracji Społecznej „Modrzew” ze Świdnika.
Doradcy zawodowi z „Modrzewia” działają na terenie całej Lubelszczyzny. Gotowi są dojechać do osób, które planują stworzenie spółdzielni i udzielić porad. – Doradca pomoże np. przy przygotowaniu biznesplanu i dokumentacji niezbędnej do rejestracji w KRS. Warto skorzystać z pomocy – mówi Aleksandra Iwańska-Figura, prezes stowarzyszenia. – Zakładanie spółdzielni korzystne jest głównie ze względu na możliwość zatrudniania. Na jedno utworzone miejsce pracy przekazywana jest na starcie dotacja w wysokości 15 tys. zł. Pieniądze mogą zostać przeznaczone na remont lokalu, wyposażenie, zakup samochodu czy pomoc księgową. Maksymalnie można uzyskać 120 tys. zł. Dzięki złożonemu wnioskowi, z pomocą doradców zawodowych, przedsiębiorstwo ma szansę zacząć funkcjonować już po trzech miesiącach – zaznacza A. Iwańska-Figura.
Podmiot ekonomii społecznej warty docenienia
Na terenie Włodawy z powodzeniem już od pięciu lat funkcjonuje Spółdzielnia Socjalna „Nadzieja”. Priorytetem jej działalności jest prowadzenie niepublicznego żłobka „Promyczek”. – Początki to usilne starania o wejście na rynek usług – przyznaje Rafał Rędziniak, prezes spółdzielni. – W żłobku przygotowanych było 16 miejsc dla dzieci. Wyszliśmy z ofertą organizacji urodzin i imprez okolicznościowych dla najmłodszych. Dodatkowo przygotowaliśmy ofertę usług sprzątania i utrzymania czystości w budynkach mieszkalnych i użyteczności publicznej. W 2015 r. zaszła konieczność zwiększenia liczby miejsc w żłobku do 24. Odbyło się to kosztem prowadzenia usług sprzątania. Kolejny rok pracy to kolejna decyzja o rozszerzeniu liczby miejsc w żłobku – dodaje R. Rędziniak.
Jednak jeśli nie ma wsparcia ze strony samorządowców, jak twierdzi prezes „Nadziei”, ciężko utrzymać się na rynku pracy. – Potrzebne jest pomoc zarówno przy zakładaniu spółdzielni, jej finansowaniu, a potem także doradztwie – stwierdza R. Rędziniak, akcentując, że wsparcie potrzebne jest szczególnie w pierwszym okresie działalności. – Młodzi spółdzielcy borykają się z różnymi trudnościami, nie znają prawa spółdzielczego, nie wiedzą, gdzie szukać elementów wsparcia i finansowania tego typu podmiotów ekonomii społecznej. Są agencje, które wspomagają doradczo, ale jeśli samorządowcy chcieliby, aby taka forma zatrudnienia funkcjonowała w regionie, powinni się również zaangażować – podkreśla.
Warto zaznaczyć, że spółdzielnie to dobre rozwiązanie dla osób, które wychodzą z różnych form zagrożeń: ubóstwa, bezrobocia czy alkoholizmu. Pan Rafał do spółdzielni, jak wspomina, wszedł zupełnie przypadkowo. Pracując w sklepie, otrzymał propozycję innego zajęcia – konserwatora powierzchni płaskich w żłobku. Nie wiedział, że funkcjonuje on w ramach spółdzielni. – Z czasem pracowałem przy obsłudze administracyjnej w „Promyczku”, potem zacząłem zdobywać kolejne uprawnienia, m.in. opiekuna dzieci do lat trzech. Dziś jestem właśnie opiekunem w żłobku. Obok tego zarządzam spółdzielnią i ciąży na mnie obowiązek zapewnienia ciągłości finansowania – opowiada R. Rędziniak. – Forma ekonomii społecznej, jaką jest spółdzielnia, daje możliwości rozwoju. Moi pracownicy również wyjeżdżają na kursy i szkolenia. Zatrudnionych jest łącznie osiem osób, w tym siedem na cały etat. Pielęgniarka pracuje na umowę zlecenie. Większość pracowników to osoby, które mają ukończone studia lub kursy o kierunku opiekun dzieci. Dodatkowo, korzystając ze środków finansowych spółdzielni, mają możliwość uczestniczenia w dodatkowych szkoleniach, m.in. kursach tańca, animacji czy zabaw dla dzieci – zaznacza prezes.
Korzystając z nabytych umiejętności swoich pracowników, spółdzielnia prowadzi działalność związaną z animacją czasu wolnego dzieci. – Organizujemy i prowadzimy urodziny, okolicznościowe imprezy typu mikołajki, pikniki. W 2015 r. udało się zorganizować festyn rodzinny dla dzieci i ich rodzin pod patronatem starostwa powiatowego. Od kilku lat współpracujemy z Placówką Opiekuńczo-Wychowawczą oraz z urzędem miasta, organizując zabawy dla dzieci i ich rodzin – podkreśla R. Rędziniak, który może pochwalić się pięcioletnim dorobkiem w zarządzaniu spółdzielnią. Osobom chcącym założyć tę formę działalności doradza, aby skupiły się na jednym kierunku.
A może pomoc zwierzętom?
W powiecie włodawskim są osoby, które rozważają utworzenie m.in. jadłodajni, by w ten sposób wspomagać osoby uboższe, chorych i seniorów. Interesujący jest również pomysł zapewnienia opieki chorym, dzikim zwierzętom. – Myślę o utworzeniu spółdzielni socjalnej i przy okazji zatrudnienia osób z okolicy – przyznaje Katarzyna Kozłowska z Kołacz. – Z wykształcenia jestem ornitologiem z 30-letnim stażem, aktualnie na wcześniejszej emeryturze. Pomysł pomagania zwierzętom i ptakom powstał dużo wcześniej, ale byłam ograniczona czasowo pracą zawodową. Dziś staje się to bardziej realne. Rozmawiałam już o swojej idei z doradcą zawodowym, który pomoże mi w sporządzeniu dokumentacji niezbędnej do utworzenia spółdzielni. Myślę, że dysponuję bardzo dobrymi warunkami, jeśli chodzi o pomaganie zwierzynie leśnej. Wokół mojego miejsca zamieszkania są lasy oraz nieużytki rolne, a więc tereny licznego przebywania ptactwa i zwierząt – podkreśla K. Kozłowska.
Obserwując przyrodę, przy okazji pani Katarzyna pomagała również zwierzętom. – Uratowałam wiele ptaków – opowiada. – Mieszkając przy drodze Włodawa-Lublin, ratowałam też psy pozostawiane przy trasie. Wprawdzie azyl dla zranionych dzikich mieszkańców lasu jest w Poleskim Parku Narodowym, ale to zbyt mało. Zwierząt, które ulegają wypadkom, jest sporo i czekają na pomoc ze strony nas, ludzi – stwierdza.
K. Kozłowska, służąc swoim doświadczeniem i dzieląc się pasją do przyrody, chce w ramach planowanej spółdzielni socjalnej zatrudnić m.in. osoby zajmujące się rehabilitacją zwierząt. Pomysł czeka więc na realizację.
Joanna Szubstarska