Region
W trosce o bezpieczeństwo

W trosce o bezpieczeństwo

Pożary spowodowane zapaleniem sadzy oraz zatrucia tlenkiem węgla wynikają przede wszystkim z naszej niewiedzy, nieświadomości i zaniedbań. Aby ochronić siebie oraz swoich bliskich, nie trzeba zbyt wiele.

Tylko w tym roku w Białej Podlaskiej i okolicach doszło do kilkunastu przypadków zapalenia się sadzy. Strażacy mogą wymieniać podobne sytuacje jednym tchem. - Do niebezpiecznych zdarzeń dochodzi najczęściej wtedy, gdy pozostawiamy bez nadzoru różnego rodzaju urządzenia grzewcze. Swoje robi także nasza niewiedza i lenistwo - mówi mł. bryg. Artur Tomczuk z Jednostki Ratowniczo-Gaśniczej w Białej Podlaskiej.
 – Pamiętam sytuację, jakiej byliśmy świadkami kilka lat temu. Do pewnej rodziny wezwano pogotowie ratunkowe. Wszyscy domownicy uskarżali się na ból i zawroty głowy. Kiedy przekroczyliśmy próg domu, urządzenie do wykrywania tlenku węgla od razu zasygnalizowało, że jego stężenie jest mocno podwyższone. Zaczęliśmy szukać przyczyny. Okazało się, że właściciel domu magazynował w piwnicy świeżo wyjęty z pieca popiół. Ciepłe resztki pochodzące ze spalania opału gromadził w wiadrach. W tym pomieszczeniu stężenie tlenku węgla przekraczało normę kilkanaście razy. Cała rodzina trafiła do szpitala – wspomina A. Tomczuk.

Dlaczego popiół należy wynosić na zewnątrz? – Ciepły popiół cały czas może się tlić i tym samym zabierać z pomieszczenia tlen. W wyniku spalania bezpłomieniowego wydziela się z niego także dwutlenek i tlenek węgla. Ten ostatni jest szczególnie niebezpieczny dla człowieka – dodaje mój rozmówca.

Taśma na oknach

Tlenek węgla jest gazem bezbarwnym, bezwonnym i bezsmakowym. – To produkt niecałkowitego spalania materiałów palnych organicznych. Efektem całkowitego spalania są dwutlenek węgla i woda, a warunkuje ten proces odpowiednia ilość tlenu. Jeśli tlenu braknie, w powietrzu pojawia się tzw. czad – tłumaczy dyżurny operacyjny st. kpt. Marek Polubiec z bialskiej Komendy Miejskiej Państwowej Straży Pożarnej. Wyjaśnia, że źródłem tlenku węgla mogą być np. gazowe piecyki do ogrzewania wody, piecyki z butlą gazową (tych nie powinno się użytkować w mieszkaniach) lub kuchnie kaflowe. W przypadku tych ostatnich do zaczadzenia domowników dochodzi wtedy, gdy opał nie jest całkowicie spalony i kiedy ktoś za wcześnie zamyka szyber. W takich warunkach tlenek węgla wychodzi poza piec.

M. Polubiec twierdzi, że obecnie do zatrucia czadem najczęściej dochodzi w blokach.

– W odróżnieniu od domów jednorodzinnych mieszkania w bloku są bardzo szczelne. Ponadto wiele osób zakleja okna taśmą lub uszczelnia kratki wentylacyjne folią. W takich pomieszczeniach nie ma nawet mikrowentylacji. Brak tlenu powoduje gorsze spalanie. Z piecyka gazowego może wydobywać się tlenek węgla. Do zatruć dochodzi najczęściej w łazienkach, podczas wieczornych kąpieli. Pamiętajmy, że wentylacja pomieszczeń to podstawa bezpieczeństwa – apeluje funkcjonariusz straży. Zachęca również do zakupu autonomicznej czujki na tlenek węgla. To koszt rzędu 80 zł. Czujki nie wolno umieszczać w rogu pomieszczenia. Trzeba ją zamontować tam, gdzie istnieje cyrkulacja powietrza, na wysokości ok. 1,5 m. Pamiętajmy też, że takie urządzenia mają ograniczoną żywotność – ok. trzech lat.

W razie zagrożenia

Drugim problemem związanym z sezonem grzewczym są pożary spowodowane zapaleniem się sadzy, która oblepia przewody kominowe.

– Przyczyną osadzania sadzy jest m.in. złej jakości opał. Nie wolno palić w piecu drewnem przywiezionym prosto z lasu. Ono powinno być sezonowane – ostrzega M. Polubiec. – Warto też zadbać o to, by nasz komin był dobrze wygrzany. Jeśli palimy tylko raz w ciągu dnia, to zaczyna on stygnąć, a w miejscu różnicy temperatur tworzy się czop. Komin zakleja się także wtedy, gdy palimy np. plastikami, śmieciami lub ubraniami. W ten sposób nie tylko trujemy wszystkich wokoło, ale też zapychamy sadzą przewód. Spore znaczenie ma sam sposób palenia w piecu. Korzystniejsze jest spalanie w temperaturze 60-80ºC. W niższej – opał się dusi i kisi. Jeśli ilość substancji palnych nagromadzonych w kominie jest duża, w kotle panuje wysoka temperatura, a przy tym mamy wysoki płomień, który zacznie podgrzewać nagromadzoną sadzę, wtedy zaczyna się ona palić. Często wypala się samoistnie, ale może też dojść do znacznych pęknięć w ścianach komina. Gorzej, gdy w budynku mamy np. drewniany strop z polepą. Do pożaru stropu dochodzi najczęściej z powodu mocno nagrzanej powierzchni i pęknięć, które powstają w wyniku pożaru sadzy – dodaje.

M. Polubiec radzi, by w przypadku zapalenia sadzy wezwać straż pożarną i wygasić palenisko. Nie wolno jednak tego robić przy użyciu wody. – Palenisko najlepiej gasić piaskiem lub zimnym popiołem, natomiast do gaszenia pożaru sadzy najlepiej posłużyć się śniegową lub proszkową gaśnicą. Pamiętajmy też, że z 1 l wody powstaje około 1,7 tys. litrów pary wodnej, która może rozsadzić komin i spowodować poważne poparzenia – przestrzega rozmówca.

Nieszczęście uczy

By nie dopuścić do zapalenia sadzy, należy regularnie kontrolować i oczyszczać przewody kominowe. W blokach zajmują się tym spółdzielnie mieszkaniowe, w przypadku domów jednorodzinnych muszą zadbać o to ich właściciele. Stanisław Abramek z Łomaz pracuje jako kominiarz od kilkudziesięciu lat. Mówi, że większość ludzi wzywa go siebie wtedy, gdy do zapalenia sadzy dojdzie np. u sąsiada. Wtedy wszyscy wokół nagle zaczynają sprawdzać swoje kominy.

– Jedni mówią, że usługi kominiarza są za drogie, inni, że „jakoś to będzie”. Dopiero, kiedy zapali się sadza, kiedy komin zaczyna trzaskać, gdy mają przysłowiowy nóż na gardle, wtedy dzwonią i proszą o ratunek. Jedno nieszczęście mobilizuje całą okolicę – opowiada S. Abramek.

Warto być mądrzejszym przed szkodą.

AWAW