Rozmaitości
Źródło: ARCH.
Źródło: ARCH.

W trosce o psa i kota

Od 1 stycznia weszła w życie nowelizacja ustawy o ochronie zwierząt. Zmiany w prawie dotyczą m.in. handlu czworonogami, przetrzymywania psów na uwięzi i kar za znęcanie się nad zwierzakami. Czy faktycznie poprawi ona sytuację naszych czworonogów?

Zdaniem obrońców zwierząt, znalazło się w niej wiele cennych zapisów. Według ustawy od nowego roku na targowiskach obowiązuje zakaz sprzedaży zwierzętami innymi niż gospodarskie. Zakazuje się też handlu psów i kotów poza miejscami ich chowu lub hodowli. Myśliwi nie mogą już dokonywać odstrzału domowych czworonogów. Karalne jest także przycinanie psom ogonów i uszu w celach estetycznych.

Ustawowe braki

Nowe przepisy nie do końca jednak satysfakcjonują tych, którzy na co dzień troszczą się o dobro zwierząt.

– W ustawie brakuje zakazu niehumanitarnego traktowania, bez względu na zamiar sprawcy – twierdzi Ewa Pawłowicz, prezes Stowarzyszenia Przyjaciół Zwierząt „Azyl”, działającego w Białej Podlaskiej. – Zwierzęta w Polsce najczęściej cierpią przez niedbalstwo czy wykorzystywanie, a rzadziej z powodu świadomego znęcania się – Naszym zdaniem należałoby bardziej dotkliwie karać za niedbalstwo, które doprowadziło do śmierci zwierzęcia. W ustawie brakuje również zapisu mówiącego o tym, że schroniska mogą być prowadzone tylko przez samorządy albo organizacje pożytku publicznego, a nie przez prywatne firmy. Początkowo znajdował się on w projekcie, ale został wycofany, ponieważ budził wątpliwości legislacyjne. Tymczasem sprawa jest bardzo poważna, ponieważ w wielu wypadkach na schroniskach zarabiają prywatne firmy, co prowadzi do patologii. Podpisują one umowy z gminami na odławianie psów, a potem bardzo często nie interesują się zwierzętami. Pieniądze, które dają gminy, nie są przeznaczane na utrzymanie i opiekę nad czworonogami, ale trafiają do prywatnych kieszeni. Wprowadzone przepisy są dobre, jednak tak naprawdę wszystko zależy od tego, jak nowelizacja będzie wcielana w życie. Czekamy na przepisy wykonawcze. Ogromną rolę do odegrania będą mieli tu inspektorzy weterynarii, urzędnicy w gminach oraz sądy – dodaje.

Pies z internetu

Także zakaz handlu psami i kotami ma swoje uzasadnienie. Na giełdach i targach sprzedaje się zwierzaki pochodzące z nielegalnych hodowli. Nie mają one szczepień i opieki weterynaryjnej. Te, których nikt nie kupi, trafiają do schronisk i zwiększają liczbę bezdomnych zwierząt.

– Handel zwierzętami „pseudokrasowymi” można ocenić na setki tysięcy sztuk. Jest to działalność nieopodatkowana, istniejąca w  tzw. szarej strefie, poza kontrolą jakichkolwiek instytucji. Taki handel to dochodowy biznes, w związku z czym proceder kwitnie w całej Polsce. Nasz region nie jest wyjątkiem. Na giełdzie w Słomczynie (woj. mazowieckie) jednego dnia z bagażników samochodowych sprzedawanych jest do tysiąca zwierząt. Aby zobaczyć, na jaką skalę działają pseudohodowle, wystarczy wejść na allegro, gdzie można znaleźć oferty typu: „pies rasowy bez rodowodu”. To masowa produkcja zwierząt, które potem trafiają do schronisk. Legalne hodowle płacą podatki, są rejestrowane w związkach kynologicznych i tylko one wydają tzw. rodowody. W myśl znowelizowanej ustawy zwierzęta będą mogły być rozmnażane i sprzedawane tylko w takich miejscach – tłumaczy E. Pawłowicz.

Konieczna edukacja

Wedle ustawy psy można trzymać na uwięzi maksymalnie do 12 godzin dziennie. Określono też, że łańcuch powinien mieć trzy metry długości. W praktyce nie da się zweryfikować, jak długo dany zwierzak jest uczepiony do budy. Przepis ma charakter edukacyjny. Szefowa „Azylu” tłumaczy, że obrońcy zwierząt chcieliby doprowadzić do tego, by w naszym kraju obowiązywał całkowity zakaz trzymania psów na łańcuchu. Wyjaśnia, że takie traktowanie czworonogów przyczynia się do wzrostu agresji u zwierząt.

Edukacja dotycząca naszych pupili wydaje się być koniecznością. Polskie społeczeństwo staje się coraz bardziej nieczułe na krzywdę „braci mniejszych”. Zapominamy, że zwierzętom należy się szacunek i godne traktowanie. To nasi przyjaciele, bez nich świat byłby o wiele smutniejszy. Żalem i złością napełnia widok małych dzieci i młodzieży, którzy wręcz bestialsko obchodzą się z psami i kotami. Na usta ciśnie się pytanie: „gdzie są ich rodzice”? Dlaczego dorośli nie uczą swoich pociech szacunku do zwierząt i przyrody? Przecież one odczuwają ból tak samo, jak ludzie. Coraz mniej w nas wrażliwości i troski o tych, którzy zostali nam dani. Chyba trzeba zacząć o tym głośno przypominać…

Kara najlepszym środkiem?

Moja rozmówczyni uważa, że zwiększenie kary za znęcanie się i okrucieństwo wobec zwierząt da Polakom do myślenia. – Nasza świadomość ewoluuje niestety bardzo powoli. Wielu wciąż traktuje zwierzęta jak przedmioty. Takich ludzi nie przekonują apele i prośby, więc być może przekona ich groźba pozbawienia wolności i argument finansowy. Nowa ustawa przesuwa granicę kary pozbawienia wolności z dwóch do trzech lat. Grzywny mogą wynieść nawet do 100 tys. zł. Dzięki temu możliwe będzie dotkliwsze ukaranie np. przedsiębiorców, dla których obecna wysokość grzywien nie stanowiła wystarczającej przestrogi. Wprowadzona została również nowa kara w postaci zakazu posiadania zwierząt – osoba, która znęcała się nad zwierzęciem, będzie mogła stracić prawo do jego posiadania na okres od roku do 10 lat – tłumaczy.

Nowy obowiązek dla gmin

Nowelizacja ustawy nakazuje gminom opracowanie programu opieki nad zwierzętami bezdomnymi. Na karb samorządów spadają zadania związane ze znalezieniem miejsca w schronisku, sezonowym dokarmianiem, poszukiwaniem właścicieli dla niczyich kotów i psów oraz ich sterylizacja i kastracja.

– Do tej pory z troską o bezdomne zwierzaki bywało różnie. Poza Urzędem Miasta Biała Podlaska, finansującym bialskie schronisko, nasze stowarzyszenie współpracuje jedynie z miastem Terespol, które umieściło u nas swoje dwa kojce. Pozostałych samorządów problem bezdomności zwierząt zdaje się nie interesować. Wszędzie mieszkają jednak wrażliwi na cierpienie zwierząt ludzie i to oni przywożą nam ze swoich miejscowości, często oddalonych o wiele kilometrów, porzucone zwierzęta. Są to bardzo nieprzyjemne i przykre sytuacje, ponieważ my tych zwierząt nie możemy przyjąć. Zwyczajnie nie mamy dla nich miejsca czy środków na utrzymanie. Byłoby inaczej, gdyby nasze gminy, wzorem Terespola, przeznaczały na ochronę zwierząt część swoich budżetów – twierdzi E. Pawłowicz.

Sposób, w jaki traktujemy zwierzęta, świadczy o nas samych i o naszym człowieczeństwie. Lista „wykroczeń”, jakie popełniamy w stosunku do psów i kotów, jest bardzo długa. Najczęściej brakuje nam odpowiedzialności i bezinteresowności. Zapominamy, że zwierzęta to przyjaciele, a nie zabawki, przedmioty i źródła zarobku. Na nic zda się choćby najostrzejsze prawo, jeśli zabraknie serca.

Agnieszka Wawryniuk