W trosce o uciskanych
Pod koniec maja w Minneapolis w amerykańskim stanie Minnesota umiera 46-letni Afroamerykanin George Floyd. Winą za spowodowanie śmierci zostaje obarczony biały oficer policji, który podczas interwencji przycisnął jego szyję kolanem. Zdarzenie szybko nabrało międzynarodowego rozgłosu i wywołało protesty w wielu krajach. Manifestowanie przeciwko rasizmowi i agresji policji przerodziło się w brutalne zamieszki. Protestujący palili samochody, komisariaty policji, grabili sklepy i demolowali ulice. Ożyła dyskusja na temat rasizmu. I polityczna poprawność. To właśnie ta poprawność dotknęła kultową produkcję amerykańskiego kina - nagrodzone dziesięcioma Oscarami (w tym pierwszym Oscarem dla czarnoskórej aktorki) „Przeminęło z wiatrem”. Na początku czerwca usunęła go ze swojej oferty należąca do WarnerMedia (trzecia co do wielkości korporacja mediowa świata) platforma HBO Max, argumentując, że film Victora Fleminga „przedstawia niektóre etniczne i rasowe uprzedzenia”, toteż „pozostawienie tego tytułu będzie nieodpowiedzialne”.
Warunkiem powrotu filmu na platformę ma być umieszczenie razem z nim kontekstu historycznego i potępienie rasistowskich wyobrażeń. Czyli uświadomienie widzów, w jakich scenach filmu rasizm jest zbyt silny i gdzie za mocno chwali się Konfederatów.
Pamiętać należy, że nagrodzona Oscarem za drugoplanową rolę Hattie McDaniel na skutek segregacji rasowej wchodziła – za specjalnym pozwoleniem, bo hotel nie wpuszczał czarnoskórych do środka – na galę bocznymi drzwiami. Na premierę filmu też zresztą zaproszono ją tylko dlatego, że bojkotem zagroził sam Clark Gable.
Mimo to oskarżanie dzisiaj powstałego w 1939 r. „Przeminęło z wiatrem” o rasizm to nie jest dobry pomysł. Pomiędzy tą i aktualną datą wiele się wydarzyło. Także pozytywnego w traktowaniu czarnych obywateli. Oczywiście można film Fleminga ocenzurować, nawet całkiem wyrzucić do kosza. Wygumkować historię i powołać stróżów politycznej poprawności. ...
Anna Wolańska