Komentarze
Wakacje

Wakacje

Wy też tak macie, że przeważnie wszystko jest na odwrót? Bo ja tak właśnie mam. Choćby i dzisiaj na przykład. Jak się gdzieś w komputerze internet mi zapodział i potrzebuję pomocy, to najlepszy z mężów, oczywiście, śpi.

A tam, żeby spał. Chrapie, że hej. To i nie ma nawet co próbować go budzić. Bo jak nie krzyk, to co najmniej jakąś nieprzytomność senną po całym domu roztoczy i tyle jego pomocy. Chociaż – Bogiem a prawdą – to może nawet niewiele mędrszy ode mnie w komputerowej materii jest. Więc drugi profit (po tym uniknięciu krzyku oraz nieprzytomności sennej) jest taki, że jak trochę pogłówkowałam, trochę się zdenerwowałam (no dobrze – nieźle się wściekłam), to sama komputerowy feler wynalazłam i łączność niby zerwaną przywróciłam. Czyli że konieczność matką człowieczego pomyślunku jest.

A internet w komputerze mi potrzebny. Chociaż obiecałam sobie za bardzo z niego w czasie wakacji nie korzystać, żeby zamiast tego w jakimkolwiek stopniu zaniedbane oglądanie telewizyjnych filmów nadgonić. Ale tego się chyba już nie da zrobić. Nie wiem – filmy takie durne czy może ja się przez ten komputer z internetem za mocno wysferzyłam.

Więc póki co zabijam czas czym się da. Na przykład siedzeniem na balkonie. Zasadniczo to biorę do tego siedzenia jaką książkę albo chociaż krzyżówkę jaką, ale mój balkon zaraz przy drodze zbudowany jest. Czyli nie sposób nie słyszeć, jak ludzie pod nim chodzą i sobie rozmawiają. A rozmawiają rozmaicie. Czasem aż mózg od tego (niechcącego) słuchania drętwieje. Ale i widać, jak temperatura otoczenia na temperaturę ludzkich uczuć wpływa. Zasadniczo wprost proporcjonalnie. Ale niekoniecznie. Bo chyba najlepiej w maju. Zastanawiałam się, dlaczego, i myśl mi przyszła taka, że to najładniejszy miesiąc po niedobrej zimie i stąd wszystko idzie. Albo że – zwyczajnie – ludzie ekstremy nie lubią, a w maju to temperatura przeważnie jak w sam raz.

Poza tym, o czym już wspomniałam, mam jeszcze inne obowiązki i zadania. I tak na przykład przez grzeczność podlewam cudze kwiatki, karmię też cudzego kota i psa. A wszystko dlatego, że właściciele tychże zabrali coś tam w troki i, zostawiwszy dobytek na mojej opiece, na tak zwane wakacje sobie pojechali. A właściwie to nawet polecieli. Bo gdzieś do ciepłych krajów aż. Ja to bym rozumiała, żeby zimą tak zrobili. Ale latem… Niby że u nas do tej pory za gorąco nie było, ale już znowu nowe ciepło nadchodzi i nawet trochę ma pobyć. W końcu lato jest, nie?

No i żeby nie być całkiem 100 lat za pewną rasą (nie napiszę jaką, bo to by mogło jako rasizm odczytane być), to ja w tym internecie rozmaite miejsca też sobie oglądam. Krajowe i zagraniczne. I muszę powiedzieć, że te nasze, krajowe naprawdę ładne są. Poza tym chodzę na grzyby i na jagody. Dwa razy byłam i wygląda na to, że i grzybów, i jagód widziałam więcej w sobotę na targu aniżeli dwa dni wcześniej w lesie.

Więc z prac przyziemnych głównie wykonuję czynność zbierania ogórków. Z działki tych, którzy polecieli. Sezon ogórkowy przecież. No to zbieram i wekuję, żeby się nie zmarnowały. A przy okazji pozdrawiam wszystkich korzystających z wakacji.

Anna Wolańska