Walczą o chleb
Od 1 kwietnia - zgodnie z uchwałą rady miasta - nowym zarządcą targowicy jest Zakład Gospodarki Lokalowej. Tego dnia weszły też w życie zmiany dotyczący korzystania z placu. Jak się okazuje, nikt z rezerwujących miejsce do handlu nie został o nich wcześniej poinformowany.
Handel na targowicy przy ul. Prusa odbywa się w czwartki i soboty. Pracujący tu ludzie nie mają wygód – stoją w deszczu i mrozie, na słońcu i wietrze. Nowe zasady dotyczące m.in. odpłatności za stanowiska handlowe napawają ich przerażeniem. Boją się, że nie zarobią na chleb.
W celu wyjaśnienia sytuacji, w jakiej się znaleźli, handlarze przybyli 23 kwietnia do urzędu miejskiego, by wziąć udział w posiedzeniu komisji finansów. Dlaczego pracownicy zakładu gospodarki lokalowej mierzą stanowiska metrówką i na tej podstawie naliczają opłaty? – dociekali. Chcieli też wiedzieć, skąd wzięła się kwota 15 zł opłaty rezerwacyjnej za stanowisko handlowe na jedną dobę.
W odpowiedzi Mieczysław Kołtan, dyrektor ZGL, tłumaczył, iż rzekomo wprowadzone zmiany nie są niczym innym jak egzekwowaniem istniejących od lat ustaleń. – Pracownicy mierzą metrówką, ponieważ opłata naliczana jest za metr kwadratowy – powiedział. Radny Ryszard Smolarz przyznał, że pomysł naliczania opłat za metr kwadratowy nie jest dobrym rozwiązaniem i należy wrócić do wcześniejszego sposobu, tj. opłaty za metr bieżący. Radny Artur Gałach obiecał z kolei handlarzom, że sprawa targowicy będzie dyskutowana podczas zbliżającej się sesji. Nie dał jednak słowa, że opłata targowa zostanie zmieniona.
Zorganizujemy referendum
Tego samego dnia do sekretariatu urzędu miasta wpłynęło pismo od handlarzy. „Działając jako środowisko lokalne ziemi łukowskiej skupione wokół targowisk miejskich w Łukowie, z głębokim niepokojem odebraliśmy ostatnie działania rady miasta oraz burmistrza miasta Łuków skutkujące nałożeniem na nas – kupców, mikroprzedsiębiorców, rzemieślników, rolników ziemi łukowskiej – opłat i obciążeń o charakterze fiskalnym, których utrzymanie w przyjętym kształcie jest wstępem do likwidacji kilkuset miejsc pracy” – czytamy. Handlarze nie ukrywają, że w obronie bytu swoich rodzin są na tyle zdesperowani, iż nie zawahają się zwołać referendum w celu odwołania burmistrza Dariusza Szustka.
Jaki będzie finał spornej kwestii, pokaże czas.
Robi różnicę
Celem zobrazowania zakresu zmian warto zacytować przytaczane w piśmie kwoty. I tak od 1 kwietnia za jeden dzień targowy (miesięcznie jest ich do dziewięciu) handlujący muszą płacić 108 zł, podczas gdy wcześniej uiszczali 36 zł. Pomnożenie stawki przez ilość dni daje 972 zł w skali miesiąca. Do tego dochodzi opłata rezerwacyjna.
Wioletta Ekielska