Walka o dusze
Jednym z celów „nowej normalności” - która niczym małe dziecko po etapie raczkowania coraz stabilniej utrzymuje się na nogach - jest laicyzacja i sekularyzacja państw, które swój byt od wieków opierają na wartościach chrześcijańskich. W opublikowanym kilkanaście dni temu przez Komisję Europejską tzw. przewodniku komunikacji inkluzywnej, znalazł się m.in. pakiet terminów związanych z Bożym Narodzeniem, których nie należy stosować, gdyż „dyskryminują niewierzących i nie służą budowaniu tolerancji”. Twórcy unijnej nowomowy proponowali m.in., aby zamiast określenia „Boże Narodzenie” używać sformułowania „okres świąteczny” albo „okres zimowy”, a kojarzone z religią chrześcijańską imiona Maria i Jan zastępować „Maliką i Juliuszem”.
Te niby szczytne hasła, mające pozornie budować jedność Europy, stają się nośnikiem bardzo niebezpiecznych procesów odreligijniania społeczeństw oraz próbą ukazania wiary jako czegoś szkodliwego i wrogiego dla obecnej transformacji.
Nowa „normalność” będzie wymagała od nas coraz więcej poświęceń i wyrzeczeń. Dziś, kiedy mamy upadek niemal wszystkich instytucji, które w czasach ogólnoświatowego chaosu powinny pełnić rolę mocnego gruntu pod naszymi nogami, musimy szukać oparcia głównie w sile własnego charakteru. Wielu osobom zaczyna doskwierać brak duchowych przywódców, którzy nazbyt chętnie (zwłaszcza w dużych miastach), pogrążając się w doczesności, powielają – a niekiedy nawet i wzmacniają – rekomendacje władz w jej epidemiologicznym szaleństwie. Tego typu działania powodują odizolowywanie się coraz większych grup wiernych od obcowania z żywym i prawdziwym Bogiem. Msza św. przed telewizorem czy unikanie sakramentów sprawi, że mnóstwo ludzi, zwłaszcza młodych, traci kontakt z Kościołem. Kiedy dołożymy do tego katechizację dzieci i młodzieży, prowadzoną coraz częściej przy pomocy tzw. zdalnego nauczania, to widzimy, że mocodawcy tego świata robią wiele, by wiara słabła, a przede wszystkim nie odtwarzała się pokoleniowo.
Jeszcze do niedawna różne środowiska przestrzegały przed niepozornie wkraczającą w nasze życie laicyzacją. Był czas na środki zaradcze, które zmniejszyłyby zasięg tego zjawiska. Tymczasem coraz bardziej zmasowane naciski i ataki sprawiły, że tzw. poprawność polityczna bardzo osłabiła, a niekiedy wręcz zepchnęła w kąt takie instytucje, jak: silna rodzina, silne organizacje społeczne, silne państwo czy silny Kościół. Stąd też i Boże Narodzenie stało się dla wielu mdłym świętem sprowadzonym jedynie do zakupów, gotowania, bombek, migających lampek, żywej choinki, prezentów i wspólnej kolacji.
Współczesny człowiek coraz chętniej łyka to, co daje mu świat. Dbając o dobra materialne, zabiegając o wygodne życie czy troszcząc się o zdrowie fizyczne, zapomina o tym, co najważniejsze – o duszy. A przecież od początku świata cała walka toczy się właśnie o nią. Ciało, zarówno to zaszczepione, jak i niezaszczepione – czy się nam to podoba czy nie – pozostanie na ziemi. A co z duszą…. Czy oby „mało ciepła” nie znajduje się już pod respiratorem…
Leszek Sawicki