Walki między Krynką a Krzeskiem
Jak słusznie zapisał Wacław Tokarz, dziejopis tej wojny, „Prądzyński…czuł, że Ramorino i Zamoyski bardzo niechętnie znoszą jego kuratelę, że omawiane z nimi rozkazy…nie są wykonywane wcale, albo niechętnie i powoli”. W Staninie planowano nocleg, ale gdy dowiedziano się, że Rosen jest w Róży, zapadła decyzja, aby maszerować dalej. Pomimo zarządzonego alarmu, nie zdołano szybko poderwać jednostek, które już rozlokowały się na nocleg. Zdenerwowany Prądzyński wraz ze swymi adiutantami objeżdżał jednostki i nawoływał do pośpiechu. Jak ocenił potem ówczesny mjr sztabu II korpusu gen. Horain, „Chwila była stanowcza. Sformować się czym prędzej w szyk bojowy…wszystkie siły wprowadzić w ruch…W miejsce tego kilka godzin stracono na niczym”. Tymczasem dowódcy rosyjscy czuli co im grozi. Przez całą noc i przedpołudnie 28 sierpnia, Gołowin i Rosen maszerowali bez wytchnienia ku Krynce, a oddział pozostawiony na szosie siedleckiej wraz z taborami, również rozpoczął gwałtowny marsz ku Międzyrzecowi. Poszczególne grupy polskiej kolumny wyruszyły ze swoich noclegów tak późno, że dopiero 28 sierpnia, ok. 9.00, korpus dotarł w rejon Łukowa. Według W. Zamoyskiego, dopiero o 11.00 wkroczono do miasta. Tutaj gen. Ramorino zajął się organizacją władz, urządzaniem szpitali (już od połowy lipca funkcjonował prowizoryczny szpital w klasztorze pijarów) i piekarni, a oddziały odpoczywały długo i gotowały strawę. „Dochodziły zewsząd wieści, że Rosjanie ciągną lasami w odległości 3/4 mili od Łukowa” – relacjonował później kpt. Maurycy Hauke. Dopiero ok. 12.00 zdołano zebrać pierwszą grupę w Łukowie. Prądzyński wyprawił gen. Konarskiego do Trzebieszowa z poleceniem przecięcia drogi Rosenowi. Gdy ok. 14.00 nadszedł meldunek, że podjazdy kozackie pojawiły się we wsi Role, Prądzyński zebrał dziesięć szwadronów i sześć dział, podążając ku tej miejscowości. Ale nieprzyjaciela tam nie zastał. Polecił więc Zamoyskiemu by, po krótkim odpoczynku i suchym posiłku, wojsko ruszyło całym korpusem w dalszy marsz do Krynki. Po wydaniu poleceń, kwatermistrz udał się do wysuniętych pod Krynkę placówek, aby obserwować ruchy przeciwnika. Gdy ujrzał ciągnący przez pola korpus Rosena, wysłał swoich adiutantów do Ramoriny w celu przyspieszenia wymarszu z Łukowa. Jednakże polska piechota wyruszyła stamtąd dopiero ok. 16.00. W Łukowie pozostał jeszcze gen. Zawadzki wraz z oddziałem płk. Szczanieckiego, którzy mieli osłaniać transporty żywności do Warszawy. Dowódca 3 bryg. płk Kruszewski zapisał: „Pod Gołaszynem miałem utarczkę z jazdą moskiewską – jako boczna straż do zasłaniania korpusu przeznaczona, więcej odpornie jak zaczepnie działałem”. Gdy Ramorino przybył pod Krynkę, Prądzyński stwierdził, że Rosen wycofał się już przez Zembry ku Międzyrzecowi, pozostawiając jedynie Gołowina w sile ok. 4,5 tys. żołnierzy i dziesięciu dział dla osłonięcia swego odwrotu i zapewnienia, taborom oraz pozostawionemu na szosie z Siedlec oddziałowi, czasu do odmarszu w kierunku Krzewicy. Gołowin obsadził swą piechotą lasek k. Wólki Konopnej, a także, znajdujące się od niego na zachód, wzgórze, gdzie umieścił również swą artylerię. Wkrótce jazda polska zbliżyła się do stanowisk Gołowina. Nieoczekiwanie kawaleria rosyjska rozpoczęła odwrót, pozostawiając swą piechotę. W pościgu za nią, dwa nasze dywizjony rozbiły dywizjon nieprzyjaciela i wzięły 90 jeńców. Kawaleria polska okrążyła lasek, w którym znajdowały się dwa bataliony rosyjskie. 2 Pułk Strzelców Konnych przypuścił szarżę, ale Rosjanie uformowali czworobok i ogniem zmusili jazdę do zawrócenia. Świadkowie wspominają, że oficer polski por. Hilary Baranowski wysunął się do przodu i wpadł w czworobok. Stracił konia i został ranny, mimo to, niemal cudem, zdołał powrócić do swoich. Piechota rosyjska połączyła się z wysłanym jej na pomoc pułkiem jazdy. Gołowin wycofywał się nieustannie i powstrzymywał natarcie polskie, prowadząc ogień pod osłoną budynków i drzew, jednakże musiał porzucić część taborów. W ręce Polaków wpadły furmanki ze zbożem i osobistymi rzeczami oficerów. Rosjanie walczyli zacięcie, górując umiejętnością manewru nad żołnierzami polskimi, którzy pochodzili z nowego zaciągu. Dopiero teraz nadeszły z Łukowa pierwsze kolumny piechoty gen. Zawadzkiego. Oddziały nasze wyparły nieprzyjaciela z Krasuszy (obecnie Gołowierzchy), Szczepanek (obecnie Płudy) i Zembrów.
Moskale szczególnie bronili wsi Zembry. 5 pułk piechoty liniowej zdobył tę wieś, walcząc na bagnety. Gołowin stracił ok. 200 żołnierzy. Późną nocą, Polacy zaatakowali Maciejowice k. Krzeska. Gen. Prądzyński, mimo, że padał ze zmęczenia, postanowił nie dopuścić do zniszczenia mostu na grobli prowadzącej z Maciejowic do szosy, ruszając naprzód ze szwadronem 3 pułku ułanów. Maszerujące w tylnej kolumnie oddziały gen. Fäsi, sformowane w czworobok, oddały salwę do ułanów, co spłoszyło konie. Rozpędzony koń Prądzyńskiego wpadł do rowu zrzuciwszy jeźdźca. Po jakimś czasie, silnie potłuczony gen. Prądzyński odszukał drogę i odnalazł resztę sztabu. Gen. Fäsi skorzystał z naszego popłochu i uszedł, niszcząc most i częściowo groblę. Ostatecznie gen. Gołowin oderwał się od Polaków i połączył z resztą korpusu Rosena.
Józef Geresz