Walki o szpital w Międzyrzecu i pogrzeb w Dołdze
Powstańcy wyruszyli z Konstantynowa jeszcze tego dnia, mając do pokonania ok. 50 km. Maszerowali dwiema kolumnami. Można pokusić się o ustalenie prawdopodobnej trasy ich przemarszu.
Jedna grupa pod dowództwem Krysińskiego kroczyła przez Nosów – Leśną – Worgule – Sitnik do traktu brzeskiego i dalej szosą na Międzyrzec, druga partia dowodzona przez Czarneckiego i Bogusławskiego przez Wólkę Nosowską – Kornicę – Kobylany – Huszlew – Dziadkowskie-Zasiadki – Manie docierała do miasta bocznymi drogami. Ustalono, że obie kolumny spotkają się o północy w Międzyrzecu pod szpitalem, w którym stacjonował garnizon ros. -5 kompania Kostromskiego pułku piechoty i 25 Kozaków dowodzonych przez por. Romanowa. Ok. 1.00 w nocy grupa Krysińskiego podeszła pod „koszary” i dała sygnał strzałem drugiej kolumnie, celem rozeznania się, czy ona już dotarła. Wydaje się, że był to poważny błąd, gdyż Rosjanie zbudzeni wystrzałem natychmiast drogą okrężną wysłali gońców do Białej, rozstawili czaty w rowach okalających szpital i zaczęli ostrzeliwać stamtąd nacierających powstańców. Wyparci z rowów wycofali się do budynku, zdążyli zabarykadować się i zająć stanowiska w oknach szpitala. Powstańcy rozpoczęli szturmować gmach. Kilku najodważniejszych pod dowództwem kpt. Stanisława Elżanowskiego, dopadło do samych drzwi szpitala. Okazały się jednak zatarasowane. Sytuację utrudniał fakt, że żołnierze mieli dobre pole ostrzału z piętra i powstańcy pod silnym ogniem musieli odstąpić od szturmowania drzwi wejściowych. W tym czasie nadeszła grupa Czarneckiego i Bogusławskiego. Podpalono chlewki otaczające lecznicę i rozpoczęto metodyczny ostrzał szpitala. Rosjanie zamknięci w murowanym budynku bronili się jednak skutecznie. Nadchodził świt i istniała obawa, że nadciągnie odsiecz i weźmie atakujących w dwa ognie. 5 maja, ok. 4.00 rano, powstańcy postanowili przerwać oblężenie i opuścić miasto. Odchodząc, spalili stajnie i magazyn za wsią Stołpno. Nie ulega wątpliwości, że Rosjanie po ich odejściu szybko opuścili miasto. Historyk ros. Pawliszczew zapisał bowiem: „Pod Międzyrzecem por. Romanow odskoczył 5 maja z jedną rotą od znacznych sił powstańczych pod dowództwem Krysińskiego, Bogusławskiego i Czarneckiego. Powstańcy rozeszli się w różne strony pozostawiwszy sześciu zabitych, a w mieście sześciu rannych”. Nie podał jednak, że Rosjanie mieli również trzech zabitych i pięciu rannych, w tym jednego oficera, oraz, że powstańcy zdobyli trochę broni i zaopatrzenia. Opuszczając miasto, Krysiński z Czarneckim podzielili zgrupowanie na mniejsze partie, które poszły różnymi drogami. Oddział Czarneckiego i Bogusławskiego zatrzymał się na wypoczynek we wsi Utrówka kilka km od Międzyrzeca. Zmęczeni partyzanci maszerowali bardzo powoli i postanowili tutaj zatrzymać się na nocleg. 5 maja pod wieczór grupa ta została zaatakowana od strony wsi Dołha przez maszerującą z kierunku Białej kolumnę wojska ros. w sile dwóch kompanii piechoty, szwadronu ułanów i 40 Kozaków pod dowództwem mjr. Kwiecińskiego. Układający się na spoczynek powstańcy zostali zaskoczeni przez nieprzyjaciela i nie zdążyli stawić silnego oporu. Wycofali się w chaosie do lasu. Niestety w ręce szybko działającej kawalerii ros. dostali się obaj dowódcy Czarnecki i Bogusławski. Powstańcy mieli 15 poległych i czterech rannych. Stracili kilka koni, trochę karabinów i strzelb, 50 kos i nieco prochu. Jeden z ciężko rannych powstańców zmarł we wsi Żerocin. Historyk ros. Pawliszczew niezbyt dokładnie zanotował: „Bończa Czarnecki został pojmany we wsi Dołha pow. bialskiego przez oddział mjr. Kwiecińskiego, który rozbił tu 600 ludzi liczącą się bandę”. Przesadnie określił oddział powstańczy, który liczył trzykrotnie mniej. W walkach między Utrówką i Dołhą brał udział sławny później pisarz Aleksander Głowacki, znany jako Bolesław Prus. Udało mu się szczęśliwie dotrzeć do lasu i ocalić życie, ale zginął jego krewny młody Bolesław Głowacki i został ciężko ranny pochodzący z Warszawy Józef Plvier. 6 maja Karol Krysiński pozbierał rozproszony oddział Czarneckiego i Bogusławskiego i opuścił rejon Międzyrzeca, udając się na południowe tereny powiatu bialskiego. 7 maja ludność wsi Dołha urządziła uroczysty pogrzeb poległym pod Utrówką powstańcom. Wykonano dobre, nie prowizoryczne trumny i przepasano je biało-czerwonymi szarfami. Podczas nabożeństwa ustawiono je w miejscowej cerkwi unickiej. Po 70 latach wspominała Anna Makowska, wówczas kilkunastoletnia dziewczynka, że najbardziej utkwiła jej w pamięci z odkrytych trumien twarz młodego Bolesława Głowackiego, na której złożyła ostatni braterski pocałunek. Tego dnia zmarł w Międzyrzecu ranny powstaniec Józef Plvier. Zapisano to bardzo enigmatycznie 9 maja w kancelarii parafialnej: kawaler lat 18, syn zmarłego Józefa i Zofii małż. Plvierów. Parafianie z Dołhy zdążyli pogrzebać zmarłych i ukryć rannych, nie powiadamiając władz policyjnych, a już 8 maja ukazało się oficjalne zarządzenie Rządu Królestwa Polskiego w sprawie organizacji policji miejskiej i wiejskiej na okres stanu wojennego, które nakazywało dostarczać sołtysom podejrzanych i niebezpiecznych ludzi do władz ros. i zakazywało uroczystych pogrzebów.
Józef Geresz