Wbrew stereotypom
Żyd rozmawiający z kobietą, prośba o wodę, jej powikłane życie: pięciu mężów, pięć rozwodów (wedle Prawa można było oddalić żonę, jeśli mąż „znalazł w niej coś odrażającego”) i kolejny „partner”, jej późniejsza reakcja (pozostawia dzban i idzie do miasta, by głosić nowinę o Mesjaszu), zadawanie się z pogardzanymi przez Żydów Samarytanami – to wszystko nie mieściło się we współczesnej Chrystusowi konwencji. Dla kogoś patrzącego z zewnątrz mogło być gorszące. Tym bardziej więc tekst wart jest uwagi.
Nieprzypadkowo pełni on zasadniczą rolę w formacji katechumenów, uczestniczących w bezpośrednim przygotowaniu do przyjęcia sakramentu chrztu świętego. Ale nie tylko. Chodzi mianowicie o odkrycie prawdy o swoim życiu, jego powikłaniach, skwapliwie chronionych tajemnicach, które obligują nas do zakładania masek na twarz. Odrodzenie kobiety samarytańskiej rozpoczęło się od gruntownego „wymiecenia jej duszy” – przyjęcia prawdy o sobie, przyznania się do deficytów, a nade wszystko odkrycia tęsknoty za piękną, czystą miłością, którą kilka wieków później św. Augustyn wyraził słowami: „niespokojne jest serce człowieka, dopóki nie spocznie w Bogu”…
Nie da się wypełnić naczynia, jeśli jest ono pełne. Pan Bóg nie jest w stanie zmienić twojego i mojego życia, jeśli nie zrobię w nim dla Niego miejsca – jeśli uparcie będę tkwił w przekonaniu, że mam wszystko, co jest mi potrzebne.
Czy możliwe jest odrodzenie się współczesnego świata, poddawanego dziś niełatwym próbom? W swojej masie „impregnowanego” na słowo Boże, Jego obecność? Czy nie przypominamy – w swojej masie, ale też indywidualności – Izraelitów wędrujących z Egiptu, przywykłych do niewolniczego, choć w miarę stabilnego, życia, wypełnionych roszczeniami, wystawiających nieustannie Pana Boga na próbę i pytających: „Czy Pan jest rzeczywiście wśród nas, czy też nie?”. Wymagałoby to uznania prawdy o swojej kondycji, ponownego zaproszenia Chrystusa. Wszystko jest możliwe… Ale chyba jeszcze nie teraz. Zbyt dużo ciągle wiary w siłę sprawczą medycyny, technologii, rezerwy w domowych spiżarniach. Co się musi wydarzyć, abyśmy zaczęli myśleć inaczej?
Ktoś powiedział: „Twoje życie będzie takie, jak studnia, z której czerpiesz wodę” (inni dodają: „Jesteś tym, co jesz”). Skąd czerpiesz wiedzę o sobie, świecie? Kto zaspokaja twoje pragnienia miłości, akceptacji, sensu? Komu poświęcasz uwagę, czas? Kto jest twoim pierwszym edukatorem, autorytetem? Która prawda staje się fundamentem twojego budowania: Bóg? Jego słowo? Kościół? A może telewizja, internet, filmy, seriale? Celebryci? Politycy? Facebook?…
Czy jesteś w stanie rozróżnić, która woda jest czystą krynicą, a która przypomina bardziej brudny ściek niż studnię? Czujesz na ustach, w umyśle i sercu truciznę? A może wszystko się już zamazało, zobojętniało…
Jest dobry czas, by to zweryfikować.
Paweł Siedlanowski