Wdzięczny za trzeźwość
Urodziłem się w rodzinie wielodzietnej - „spowiedź” z życia Adam, rocznik 1949, rozpoczyna wspomnieniem rodzinnego domu. - Głównym źródłem naszego utrzymania było gospodarstwo o małym areale plus praca ojca w charakterze przodownika rolnictwa. Rodzice pobrali się jako wdowiec i wdowa. Ojciec miał już trzech synów z pierwszego małżeństwa - zdradza. I przywołuje obraz babci.
– Była bardzo religijna i szczerze ją kochałem. To ona prowadzała mnie za rękę do kościoła, a gdy raz zgubiłem się podczas odpustu, zamiast krzyczeć, ucałowała mnie, mówiąc, jak bardzo się martwiła. Zmarła, gdy miałem sześć lat. Boleśnie odczułem jej odejście – nie ukrywa.
„Poznać siebie to praca bardzo ciężka”
Piętno na życiu Adama odcisnęło też inne tragiczne zdarzenie – molestowanie seksualne. Padł jego ofiarą jako sześcioletnie dziecko. Mężczyzna wyznaje, że upływ czasu nie zdołał wyeliminować żalu, a chęć zemsty – mimo iż nigdy więcej nie spotkał swojego oprawcy – towarzyszyła mu przez lata.
Cieniem na dzieciństwo mojego rozmówcy z czasem kładło się również pijaństwo ojca. – Awanturował się, choć nigdy nas nie bił. Kiedy był trzeźwy, tłumaczył, że powinniśmy szanować się wzajemnie. Pomagał też mamie, która w heroiczny wręcz sposób starała się godzić obowiązki gospodarskie z wychowaniem gromadki dzieci. To ona była motorem życia naszej rodziny – akcentuje, potwierdzając, że utrzymanie w karnym porządku krnąbrnego potomstwa okazało się… nie lada wyzwaniem.
Z opowieści mężczyzny wyłania się obraz dziecięcego niepokornego muzykowania w starej szopie. – Do „bicia” służyły lemiesze. ...
Agnieszka Warecka