Wiara i ateizm w parze
Bo gdyby nie miłość, ona nie byłaby dzisiaj kandydatką do wyniesienia na ołtarze, a on nie przeżyłby nawrócenia i nie wstąpił do dominikanów… „Żyli długo i szczęśliwie” - to scenariusz, jakiego - składając przysięgę małżeńską - oczekuje każda para. Ale wspólna droga zaskakuje, przynosząc mnóstwo niespodzianek i nieoczekiwane zwroty akcji. Tak też było w przypadku Elżbiety i Feliksa Leseurów.
Na ślubnym kobiercu stanęli 31 lipca 1889 r. Ona miała wówczas 21 lat, on ukończył 27. Łączące ich uczucie najlepiej oddają słowa: pokrewieństwo dusz. Mieli ze sobą znacznie więcej wspólnego. Pochodzili z dobrze sytuowanych rodzin, ich ojcowie związani byli zawodowo z sądownictwem. I w jednej, i w drugiej dzieciom poświęcano dużo czasu, dbając o ich wszechstronny rozwój, wykształcenie oraz edukację religijną. Zarówno Elżbieta, jak i Feliks wzrastali otoczeni wielką miłością. O ile jednak ona pobierała nauki w prywatnej szkole, której atmosfera przypominała rodzinny dom, to on uczył się w bardzo rygorystycznym liceum wyznaniowym, o srogiej dyscyplinie i wymaganiach moralnych. Odskocznię młody chłopak znajdował w tekstach XVIII-wiecznych pisarzy libertyńskich, które – jak odnotował po latach – stopniowo zasuszały korzenie jego uczuć religijnych.
Koniec XIX w. we Francji to gwałtowne przyspieszenie gospodarcze i rozwój polityki kolonialnej. Szybko postępowała również sekularyzacja kraju związana z nasilającą się wrogością do Kościoła katolickiego. Nastroje te stały się pożywką antyklerykalizmu kiełkującego w sercach wielu młodych ludzi – takich jak Feliks. ...
LI