Komentarze
Źródło: DREAMSTIME
Źródło: DREAMSTIME

Widmo krąży…

Słowa rozpoczynające napisany przez Marksa i Engelsa „Manifest komunistyczny” przyszły mi do głowy, gdy usłyszałem zapowiedź szefa polskiego rządu, iż zamierza odbyć tournee po Polsce w celu przekonywania ludzi do racji rządzących, a właściwie w celu podniesienia lecących niemiłosiernie w dół sondażowych słupków poparcia.

W obliczu kolejnych już wyników badań opinii publicznej, wykazujących ów spadek poparcia dla rządzących, uznano tę formę ratowania za najbardziej wskazaną, konieczną, wręcz będącą dla PO wymogiem chwili. Premier ma wsiąść do autobusu (nie byle jakiego) i, jeżdżąc od miasta do miasta, od wioski do wioski, od przysiółka do przysiółka, jak akwizytor zachwalać cokolwiek przeterminowany towar. I trzeba przyznać, że jak zapowiedział, tak też uczynił.

Strach otwierać lodówkę

Tego samego dnia, gdy usłyszałem o planach szefa rządu, przeżyłem również pewną traumatyczną chwilę. Wieczorem zasiadłem przed telewizorem, aby zaznajomić się z komentarzami do sytuacji w Polsce. I się zaczęło. Włączam TVP Info – widzę ministra Rostowskiego. Przełączam na TVN24 – godzinny show premiera u Monisi Olejnik, dla którego zapewne trzeba było z minuty na minutę zmieniać ramówkę programową. Parę chwil później Donald Tusk (zapewne owym słynnym autobusem) pokonał jak Superman odległość pomiędzy stacjami i w programie Tomasza Lisa z lekko uśmiechniętą twarzą odpowiada na pytania. Przełączam ponownie na TVP Info, a tam program Lisa jest transmitowany na żywca (zapewne także zmiana ramówki). Dalej nie próbowałem nawet sprawdzać. Wyłączyłem telewizor i pogrążyłem się w lekturze książki, chociaż z lekkim przestrachem, że może i tam natknę się na szefa obecnego rządu. Mówiąc jednak całkiem poważnie, inicjatywa premiera wskazuje na ogromną determinację naszych władz, by utrzymać stan posiadania. Można powiedzieć, że sprawujący władzę sięgnęli po argument osła z filmu „Shrek”: „Mam smoka i nie zawaham się go użyć”. Obserwując działania sejmowe, w tej rozgrywce nie będzie żadnych świętości. Zruganie posłów PO, którzy w zgodzie z własnym sumieniem opowiedzieli się za chronieniem życia poczętych dzieci niepełnosprawnych, zakończone wiernopoddańczymi zapewnieniami o zmianie postrzegania tej kwestii nawet przez pastora Godsona, wyciąganie sprawy in vitro, dyskutowanie o zasadniczym dla polskiej gospodarki problemie odpisów na działalność kościołów i związków wyznaniowych (0,3% czy inna suma), to tylko symptomatyczne objawy chęci wciągnięcia narodu w walki ideologiczne, których celem jest ponowne zjednoczenie szabel pod sztandarem Platformy. W tej walce nie liczy się sumienie, ale interes. Wszystkie inne kwestie schodzą na plan dalszy. Mamy więc powtórkę z rozrywki, gdy szef polskiego rządu wywołuje wojnę domową w Polsce, nie troszcząc się zbytnio o to, co dzieje się z naszą ojczyzną w sprawach międzynarodowych czy też w obliczu kryzysu. W tej działalności przyświeca mu zapewne hasło prof. Hartmana: Obiecaj cokolwiek, nawet lody!

Stoję przy mikrofonie, niech mnie który przegoni…

A tymczasem Polska potrzebuje władzy, która nie tylko będzie miała wizję, siłę i chęć podjęcia realnej walki z nadciągającym tąpnięciem ekonomicznym, ale również zajmie się sprawami naszego kraju na forum międzynarodowy. Zwłaszcza, że nasi zachodni i wschodni sąsiedzi nie zasypiają gruszek w popiele. Okazuję się (o czym donosi już nawet GazWyb), że niemiecko – rosyjska rura na dnie Bałtyku stanowi jednak zagrożenie dla ekonomicznego rozwoju naszych portów, czego następstwem będzie uzależnienie od sąsiadów w sprawie chociażby sprowadzania do naszego kraju surowców energetycznych, nie mówiąc już o upadku gospodarczym polskich portów. Ponadto kanclerz Niemiec forsuje na forum Unii Europejskiej (nota bene laureatki pokojowego Nobla) koncepcję eurolandu i reszty, co dla naszych interesów jest cokolwiek zabójcze (cały plan PO opiera się w głównej mierze na mgliście zarysowanej absorpcji środków unijnych). W sferze zaś ideologicznej niemiecki rząd postanawia wesprzeć ideę muzeum wypędzonych, które ma zdaniem Anieli Merkel być sprzeciwem wobec „niesprawiedliwości wysiedlenia” niemieckiej ludności po II wojnie światowej. Na marginesie tylko warto zanotować zadowolenie pani kanclerz, iż w wielu miastach Polski i Czech następuje powrót do „niemieckich korzeni” chociażby w nazewnictwie. A Rosja tymczasem wyraźnie dba o własne interesy na Kaukazie i w krajach byłego bloku wschodniego.

Tymczasem, polski premier wsiada do autobusu i ma zamiar jeździć po kraju, by ratować własne poparcie. Bardzo możliwe, że jest to konieczne, gdyż chyba szykuje się zmiana warty w Stanach Zjednoczonych, a to może cokolwiek zagrozić interesom naszych sąsiadów, gdyby przyszły prezydent ponownie znalazł odpowiedniego dla siebie sojusznika w polski rządzie.

A najbardziej mi żal…

No cóż, zapewne kibiców, popularnie nazywanych w kręgach rządowych „kibolami”. Całkiem niedawno bowiem zapadły wyroki na przedstawicieli tegoż środowiska z jednego miasta na wschodzie Polski, którym prokuratura zarzuciła kłamliwe i lżące polskiego premiera rozprzestrzenianie hasła, iż polski rząd upadnie pod naciskiem kibolskiego lobby, a także z powodu znajomości pana premiera z niejaką Tolą, którą on podobno ma. Informacją tą winna najbardziej zainteresować się żona Donalda Tuska, żywotnie zainteresowana kontaktami swojego męża z płcią piękną, ale okazuje się, że cała Polska zależy od tego, czy informacja o Toli przeniknie do świadomości społecznej, czy też nie. Patrząc na przykład osławionego już Starucha i jego narzeczonej, jakoś nie przenika do naszego polskiego myślenia fakt istnienia za czasów przewodniej siły narodu aresztów wydobywczych, które były ponoć zmorą za rządów dzisiejszej opozycji, czy też wyprowadzaniu słabych i kruchych kobiet w kajdankach o 6.00 rano z własnych mieszkań. Jak mawiał mistrz: istnieje prawda czasu i prawda ekranu. A na poważnie: czy można uznać za normalny kraj, w którym rządzący nie są łaskawi odpowiadać na pytania demokratycznie wybranych parlamentarzystów, wpędzają obywateli w wojnę domową, odsuwają na plan dalszy zagrożenia zewnętrzne w imię własnych interesów i stołków rządowych, działaniami swoimi uderzają w wolność słowa, a premier urządza sobie tournee po kraju niczym Miss Ameryki, rozdając na prawo i lewo uśmiechy, bon moty i „orliki”, za które zapłacą inni, a i tak będą zamykane po 16.00? Cóż, ale skoro kiedyś była demokracja i demokracja socjalistyczna, tak teraz może być normalność i normalność platformiana. Wszak widmo krąży po….

Ks. Jacek Świątek