Historia
Źródło: ARCHIWUM
Źródło: ARCHIWUM

Wielkie serce prymasa

Po przerwie spowodowanej epidemią koronawirusa, 28 maja odbyło się w siedleckiej katedrze drugie spotkanie z cyklu „Wieczory prymasowskie” przygotowujące do beatyfikacji ks. kard. Stefana Wyszyńskiego.

O stereotypach, które narosły wokół postaci Prymasa Tysiąclecia i tzw. czarnej legendzie prymasa opowiadał ks. Wojciech Hackiewicz, asystent diecezjalny Akcji Katolickiej. - Mówiono, że był zaściankowym biskupem, polskim, typowym, siermiężnym, który nie widzi zbyt wiele poza horyzont Kościoła katolickiego w Polsce - rozpoczął. A prawda była zupełnie inna. - Prymas Wyszyński postulował przywrócenie podmiotowości świeckim, dlatego już przed wojną zajmował się na poważnie tematem Akcji Katolickiej. Jak zaznaczył prelegent, były to czasy rodzenia się Akacji Katolickiej - pierwszy taki mocny głos świeckich w Kościele. W 1928 r. ks. kard. Hlond mianował ks. Wyszyńskiego członkiem komisji Episkopatu ds. Akcji Katolickiej. - Przy pomocy swojego duchowego mistrza ks. Władysława Korniłowicza i naukowego protektora ks. Antoniego Szymańskiego udał się do Europy Zachodniej na rekonesans. Odwiedził kilka krajów, aby zobaczyć, jak tworzy się tam i działa Akcja Katolicka - opowiadał ks. W. Hackiewicz.

Odwiedził m.in. Włochy, Francję, Niemcy, Holandię i Belgię. – Po każdej wizycie miał swoje pozytywne wnioski i krytyczne uwagi na temat funkcjonowania tego stowarzyszenia – dodał.

W opinii Wyszyńskiego „we Włoszech Akcja Katolicka była za bardzo scentralizowana i bardzo sklerykalizowana, opierała się na księżach asystentach, ale odważyła się na potężną akcję społeczną, na przywracanie do społeczeństwa więźniów, przestępców”. We Francji Akcja Katolicka odradzała się przede wszystkim „wśród inteligencji i ówczesnej arystokracji. Jej członkowie mieli bardzo ambitny cel – chcieli dotrzeć do niższych warstw społecznych i podnosić je intelektualnie”. W Belgii „sytuacja była inna, ponieważ duchowieństwo pochodziło z różnych warstw społecznych”. – Księżmi były dzieci robotników, chłopów, ich praca trafiała do szerszego spektrum społecznego. Belgijska AK kapitalnie wyspecjalizowała się w dwóch zadaniach: w pomocy charytatywnej i pomocy w zdobywaniu wykształcenia zawodowego, szczególnie poprzez zakładanie ośrodków kształcenia dla młodzieży – zaznaczył prelegent. Ks. Wyszyński odwiedził również Holandię i Niemcy.

 

We Włocławku

Gdy ks. Wyszyński wrócił do kraju, trafił do Włocławka, gdzie m.in. rozpoczął formowanie Akcji Katolickiej. – We Włocławku zastał biedę, niskie płace, bezrobocie, fatalne warunki pracy. To generowało nieprawdopodobne patologie w rodzinach. Sam Wyszyński zauważył, że dzieci wychowywało przed wojną podwórko, ulica, gdzie chroniły się przed agresją w domu – kontynuował ks. W. Hackiewicz. – Wyszyński oceniał wtedy stan rodzin następująco: „Większość poddaje się apatii, bezmyślności. Mniejszość – bardziej energiczna – powiększa szeregi zbuntowanych przeciw własnemu społeczeństwu i państwu”. I miał taki plan, żeby razem z wiernymi świeckimi z Akcji Katolickiej trafić do tych rodzin, do środowiska robotniczego – mówił asystent diecezjalny AK.

Według ks. Wyszyńskiego „Akcja Katolicka w Polsce powinna wyróżniać się przede wszystkim solidarnością z robotnikami, z biednymi”.

 

Obrońca wolności religijnej

– Mówiono o prymasie Wyszyńskim, że to człowiek zamknięty. Że nie ma w nim zrozumienia i empatii do ludzi innej wiary. Jednak, gdy wgłębimy się w jego przemyślenia i to, co robił, jawi się jako wielki obrońca wolności religijnej – podkreślił ks. W. Hackiewicz i dodał, że już „w czasie soboru Wyszyński wystosował postulat, iż każdy człowiek, bez względu na wyznanie, ma prawo do wolności sumienia i religii”.

– Motyw wolności religijnej został przywołany również w słynnym liście polskich biskupów do niemieckich, za który prymas był wielokrotnie krytykowany. – Wtedy uruchomiono lawinę czarnego piaru, nazywano Wyszyńskiego zdrajcą, zarzucano mu, że korzy się przed Niemcami. Ale to dzięki temu listowi, kiedy w Polsce był najgorszy okres biedy w czasie PRL, cała pomoc gospodarcza szła z Niemiec, co było wynikiem tego listu, gdy wyciągnięto rękę do przebaczenia – mówił ks. W. Hackiewicz.

Wyszyński nie był entuzjastą ekumenizmu. – Nie stawiał sprawy jedności chrześcijan jako swojego priorytetu duszpasterskiego, musiał walczyć o tożsamość Polaków. Natomiast bardzo lojalnie wypełniał wszystko to, co Rzym zarządzał w kwestii ekumenicznej. Prawdopodobnie jako pierwszy hierarcha na świecie otworzył w Warszawie ośrodek ds. jedności chrześcijan – dodał.

Kiedy zbliżało się Millenium chrztu Polski, prymas Wyszyński wraz z Episkopatem wysłał 56 zaproszeń do różnych episkopatów świata oraz do ekumenicznego patriarchy Konstantynopola, a także do Światowej Rady Kościołów. – Gdyby wtedy komuniści pozwolili przyjechać papieżowi Pawłowi VI, mogło dojść w Polsce do zupełnie historycznej sceny: spotkania na ziemi polskiej – po 1000-letnim rozłamie – patriarchy Kościoła wschodniego z papieżem. Niestety, to się nie udało – opowiadał ks. W. Hackiewicz.

Prymas skupił się przede wszystkim na Polsce. Musiał bronić Kościoła w sytuacji totalnego zagrożenia ideowego i politycznego.

 

Świadomość piastowska i jagiellońska

Papieża Jana Pawła II określano jako człowieka o „świadomości jagiellońskiej”, otwartej na wielokulturowość, a Wyszyńskiego uważano za bardziej „piastowskiego”, czyli akceptującego tylko to, co polskie. – To nieprawda. To przeciwstawienie było sztuczne i nieprawdziwe. I jeden, i drugi był zarówno piastowski, jak i jagielloński – akcentował ks. W. Hackiewicz. – Świadczy też o tym ciekawa historyjka, którą ks. Wyszyński zanotował w swoich zapiskach z okresu studiów w latach 30 na Papieskim Uniwersytecie Angelicum: „Było sześciu Murzynów księży i reszta jak z wieży Babel: Anglicy, Francuzi, Holendrzy i inni. 40 osób z 40 narodów. Murzyni siedzieli na samym końcu. Obok nich było wolne miejsce, bo nikt nie chciał przy nich usiąść. Ja usiadłem. Przychodzili do mnie ci i owi z zapytaniem :”co ty robisz?”. Czemu tam siedzisz? Mówię: Bo nikt nie chce tam siedzieć”. – To pokazuje otwartość serca sługi Bożego, kandydata na ołtarze, prymasa Wyszyńskiego na innych ludzi – jego nurt jagielloński – mówił ks. W. Hackiewicz.

 

Nie opuścił ojczyzny

Prymasowi Wyszyńskiemu zarzuca się, że był nieżyciowy i oderwany od życia. Jednak z jego biografii płyną odwrotne wnioski. – Pochodził ze środowiska wiejskiego, był nauczony roboty, stał twardo na ziemi. We wspomnieniach opisuje się taką historię. Gdy w 1939 r. zaczęły się dywanowe naloty na Polskę, ks. Wyszyński pracował w seminarium we Włocławku. Rektor zlecił mu ewakuację kleryków. Uciekali w kierunku Łucka, gdzie spotkał delegację rządu kierującą się do Rumunii. Nakłaniany do ucieczki, absolutnie odmówił. Powiedział: „Za nic w świecie nie wyjeżdżam z Polski. Polska ma przejść przez cierpienia, my musimy być z nią”.

 

Wielkie serce Prymasa

Ks. kard. Stefan Wyszyński jest wspominany jako człowiek wrażliwy, ciepły i delikatny, a zarazem bardzo dowcipny. Do ojca Knabita, który był wyjątkowo chudy, powiedział… że jego wygląd przeczy miłosierdziu Bożemu. Jako syn organisty lubił muzykować, relaksował się, grając na swoim zestawie bębenków.

Na potwierdzenie słów ks. W. Hackiewicza o wielkim sercu Prymasa swoje wspomnienie z dzieciństwa opowiedział proboszcz parafii katedralnej ks. Dariusz Mioduszewski. – Pochodzę z parafii Łochów, a ks. prymas miał ciocię w Łochowie, którą odwiedzał. Jako małe dziecko pamiętam, że wiele razy przychodził i pomagał w budowie powstającego wtedy kościoła. Śp. ks. Michał Domański wspominał, że prymas wiele razy wyjmował kopertę z pieniędzmi na dokończenie budowy. To potwierdza jego wielkie serce i wrażliwość na rozwój Kościoła nie tylko ogólnopolskiego, ale także lokalnego – powiedział ks. D. Mioduszewski.

Monika Król