Komentarze
Wieś za bardzo wiejska

Wieś za bardzo wiejska

Wsi spokojna, wsi wesoła? Nie do końca - bo przecież koguty pieją, krowy muczą, a kombajny hałasują. Chłopi żywią i bronią? Teraz to chłopów trzeba bronić. Okazuję się, że największą plagą na wsi jest obecnie szarańcza miastowych osiedleńców, którzy postanowili przepędzić ze wsi rolników.

Jest ich coraz więcej. Opuszczają metropolie w poszukiwaniu ciszy, świeżego powietrza, a przede wszystkim tak zwanego świętego spokoju. Kiedy okazuje się, że wymienione walory wsi nie występują w satysfakcjonujących dawkach, mieszczuchy, niczym niezadowoleni klienci biur podróży, zaczynają skarżyć się wszelkim służbom. Apogeum ma miejsce właśnie teraz, w lipcu, kiedy zaczynają się żniwa, a gospodarze mają ręce pełne roboty. A praca ta nie jest lekka - rolnicy wyjeżdżają w pola, kiedy tylko mogą, nawet nocami. W związku z tym sypią się na nich donosy.

Miastowym przeszkadza hałas z pola po 22.00, kurz na drodze, gdy zwożone są plony, czy zapach z obory. W takich przypadkach gospodarze karani są mandatami, pouczeniami, a czasami sprawy trafiają do sądu. Zdarzyło się ponoć, jak informuje jeden z portali rolnych, że policja zgoniła z pól rolników, którzy w nocy zbierali zboża, aby ratować plony przed deszczem.

Takiemu obrotowi sprawy przeciwstawia się Dolnośląska Izba Rolnicza, która ruszyła z kampanią w… obronie rozgoryczonych i bezradnych rolników. W specjalnie wydanej broszurze można przeczytać, że zarząd DIR „wyraża swój kategoryczny sprzeciw wobec utrudnianiu pracy producentom rolnym na obszarach tradycyjnie wiejskich przez napływowych mieszkańców”. Z kolei zachowanie tych ostatnich nazwane jest „zjawiskiem uporczywego zakłócania, a wręcz prześladowania”. W związku z tym Izba postanawia informować „ludność napływową o podstawowej funkcji wsi, o charakterze i sezonowości pracy w rolnictwie” oraz o tym, że wieś jest „fabryką żywności pod gołym niebem”.

Nadeszły zatem czasy, że mieszczuchów trzeba uświadamiać, iż mleko nie jest z kartonu, a chleb z półki w supermarkecie, tylko to właśnie rolnicy produkują żywność. Zapewne woleliby zawsze pracować w dzień, ale, niestety, coraz częściej zdarzają się anomalie pogodowe. Dlatego gospodarze starają się jak najszybciej zebrać plony, nie zważając na porę dnia. Nie jeżdżą po północy w czasie żniw kombajnem, żeby podziwiać księżyc. Zapewne ktoś mieszkający przy ruchliwej ulicy nie skarży się na duży ruch samochodów oraz hałasujące karetki pogotowia. Za to mieszczuchy bez żadnych skrupułów nasyłają na rolników policję. A ta w przypływie nadgorliwości, zupełnie jak straż miejska, która w miastach ściga staruszki handlujące pietruszką, interweniuje. Dobrze, że nikt jeszcze nie karze rolników za piejące koguty czy muczące rankiem krowy.

Warto więc przede wszystkim zachować umiar i okazać więcej wyrozumiałości, pamiętając, kto na wsi jest gospodarzem, a kto gościem.

Kinga Ochnio