Witaj!
Młodzież z grębkowskiego gimnazjum w 2005 r. obrała sobie największego z rodu Polaków za patrona, a w niedzielę, 21 października, cieszyła się z jego obecności w szkole. Swą radość wyraziła słowami wierszy, piosenek i wspomnień o Janie Pawle II. Ojciec święty pochylił się nad każdym młodzieńczym życiem i pobłogosławił je.
Po krótkim pobycie w szkole relikwiarz wraz z portretem papieża nauczyciele wynieśli przed budynek. Tam czekali grębkowscy parafianie. Czekała też Młodzieżowa Orkiestra Dęta z Kałuszyna, dumnie nosząca imię wielkiego papieża. Procesja z relikwiami zatrzymywała się kilkakrotnie, aby odmówić różaniec, a gdy wchodziła do świątyni, kościelne dzwony roznosiły po okolicy wspaniałą wiadomość. Relikwiarz z kropelką krwi Papieża Polaka i jego portretem został ustawiony w przygotowanym miejscu. Wydawało się wtedy, że Jan Paweł II jest obecny w świątyni. Gdy orkiestra grała ukochaną „Barkę”, wracały wspomnienia jego dobrego, pełnego miłości spojrzenia, ciepłego uśmiechu, dźwięcznego głosu i sylwetki pochylonej pod ciężarem choroby i cierpienia, a przez to jeszcze bardziej bliskiej i kochanej.
W uroczystej Mszy św., której przewodniczył ks. proboszcz Sylwester Gałach, uczestniczyły władze gminy Grębków z wójtem Bogdanem Dolińskim, dyrekcja, nauczyciele, dzieci i młodzież z grębkowskich szkół, zaproszeni goście z sąsiednich parafii ze swoimi duszpasterzami, poczty sztandarowe oraz wielu parafian.
Podczas kazania ks. rekolekcjonista Wojciech Hackiewicz przypomniał wszystkim, że relikwie bł. Jana Pawła II są dla nas nie tylko piękną pamiątką, ale przede wszystkim zadaniem, aby postępować tak, jak uczył nas Jan Paweł II: wybaczać, dawać szansę życia każdemu poczętemu dziecku, szanować każdego człowieka bez względu na jego przekonania i żyć miłością.
Po Mszy św. wielu ludzi podchodziło, aby ucałować relikwie. Był to wzruszający moment. Tak jak kiedyś tysiące ludzi przychodziło na spotkania z papieżem, tak teraz, po jego śmierci, rzesza grębkowskich parafian szła, żeby z wiarą ucałować kropelkę jego krwi, dziękować mu za wspaniały pontyfikat i prosić o wstawiennictwo u Boga.
Agnieszka Kowalczyk
Nigdy mnie nie zawiódł
16 października 1978 r. miałam 11 lat. Niewiele, aby rozumieć świat, dużo, by pokochać Papieża Polaka. Dziecięcym sercem czułam, że to człowiek wielki i dobry. Był przyjacielem, do którego biegły moje myśli i modlitwy w chwilach szczęścia i smutku. Płynął czas. Sylwetka Jana Pawła pochyliła się ku ziemi, dźwięczny głos stracił swoją barwę, choroba wyryła na twarzy cierpienie. Stał mi się wtedy jeszcze bliższy, bardziej kochany. Pamiętam jego wszystkie wizyty w Polsce, w wielu uczestniczyłam. I chociaż fizycznie zawsze stałam w dalekich sektorach, sercem byłam blisko niego. Co wtedy czułam, dziś nie potrafię wyrazić słowami. Najbardziej utkwiła mi w pamięci ostatnia pielgrzymka Jana Pawła II do ojczyzny. Gdzieś w głębi duszy wiedziałam, że już więcej nie odwiedzi rodzinnego kraju. Chwytałam każde jego słowo, zapisywałam w pamięci wszystkie gesty.
Kiedy Jan Paweł II odszedł do domu Ojca, płakałam, ale nie były to łzy smutku. W nich znajdowałam nadzieję i pewność, że stamtąd patrzy na swoje dzieci i im błogosławi. Dobrze, że w niebie mam swojego przyjaciela, który mnie nigdy nie zawiódł.
Agnieszka Kowalczyk
(xaa)